"Gra o tron": 8 rzeczy, które mogły wam umknąć w 3. odcinku 8. sezonu

Bitwa, na którą czekaliśmy przez 8 lat - prawdopodobnie najbardziej spektakularny odcinek w historii "Gry o tron" - wreszcie za nami. I chyba nikt nie spodziewał się takiego rozstrzygnięcia. A przynajmniej wielu części na to rozstrzygnięcie się składających, w tym popsucia zabawy już w 25 sekundzie.

"Gra o tron": 8 rzeczy, które mogły wam umknąć w 3. odcinku 8. sezonu
Źródło zdjęć: © HBO
Michał Fedorowicz

29.04.2019 21:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niniejszy tekst ukazał się pierwotnie na stronie KULTURĄ W PŁOT - kulturawplot.pl.

UWAGA! Poniższy wpis zdradza oczywiście szczegóły GoT S08E03. Ponadto, pojawiają się w nim spekulacje na temat tego, w którą stronę podąży fabuła serialu i co może stać się z niektórymi postaciami. Czytacie na własną odpowiedzialność. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.

Tradycyjne ostrzeżenie o obowiązkowych fabularnych psujach dałem tym razem nieco wyżej, by nie niszczyć zabawy osobom, które trafiły na ten tekst przypadkowo. Z drugiej strony, jakiekolwiek "spekulacje na temat tego, w którą stronę podąży fabuła serialu", jak pokazał odcinek trzeci sezonu ósmego, można włożyć między bajki.

Po tych wszystkich fanowskich teoriach, które miały znaleźć odzwierciedlenie w "Długiej nocy" (bo taki tytuł nosi ten odcinek), otrzymaliśmy 80 minut czystego szaleństwa. Szaleństwa, które dało się przewidzieć tylko w minimalnym stopniu. Ostatnie trzy telewizyjne rozdziały tej historii mogą być więc równie nieprzewidywalne.

Pytanie tylko, ile z nich rozpisał sam George Martin, a ile duet producentów, którzy jego prozę zdecydowali się przenieść na mały ekran.

Sztylet

Jak się okazuje, jednym z najważniejszych bohaterów serialu był sztylet, który pokazano już w drugim odcinku pierwszego sezonu. Ten sam, którym miały być skrócone męczarnie sparaliżowanego Brana, ten sam, który Bran przekazał Arii w czwartym odcinku siódmego sezonu. Zresztą dokładnie (obstawiam, że z dokładnością do 1 centymetra) w tym samym miejscu, w którym Arya używa go do zabicia Nocnego Króla. Jakie były na to szanse?

Obraz
© HBO

Boży gaj

Zresztą nawet miejsce, w którym decydują się losy świata żywych, oraz sposób, w jaki Nocny Król wyzionął zziębłego ducha, zostały już zasugerowane w pierwszym odcinku tego sezonu - w chwili gdy Arya ponownie spotyka swojego przyrodniego brata. Zaskoczony Jon pyta wtedy, jak jej się udało podkraść tak blisko niego (później w niesłyszalny i niezauważalny sposób podkrada się do Nocnego Króla), na co ona odpowiada pytaniem, jak udało mu się przeżyć ranę zadaną sztyletem prosto w serce.

Obraz
© HBO

Jon nie przeżył. Podobnie jak nie przeżył tego Nocny Król, uśmiercony w sposób identyczny do tego, w jaki został powołany do życia przez Dzieci Lasu. Może to i dość mało widowiskowa śmierć, może to Jon powinien był stanąć do spektakularnego pojedynku z NK (ten sprytnie się od niego odgrodził za pomocą nekromancji), może to Jaime Królobójca powinien zadać decydujący cios (tak strasznie mi szkoda tej teorii!), ale to właśnie Arya przez całą książkową sagę oraz telewizyjny serial była do tej roli przymierzana.

Kto może zabić Nocnego Króla? Nikt

"No one can kill the Night King" dość trudno przetłumaczyć na polski przez podwójne zaprzeczenie, jakie mamy w naszym języku. "Nikt (nie) może zabić Nocnego Króla", jak wieść niosła w mitach i legendach Westeros, okazała się prawdą. Największego antagonistę "Gry o tron" zabija Nikt. Do tego była szkolona i Nikim właśnie została Arya w wyniszczającym treningu dla asasynów w Braavos.

Obraz
© HBO

Melisandre i Azor Ahai

Trochę nam, widzom, HBO popsuło niespodziankę, dołączając nazwisko Carice van Houten do czołówki "Gry o tron". Dzięki czemu uważni widzowie od razu wiedzieli, kto to nadjeżdża od północy na zziębniętym rumaku, by chwilę potem rozpalić dothrackie sierpy. Ale zadaniem Melisandre nie było tylko i wyłącznie przygnębienie widzów natychmiastowym wytrzebieniem Dothraków za pomocą poetyckiego wygaszania płomyków w oddali. Melisandre przyjechała wypełnić przepowiednię.

Obraz
© HBO

Kiedy ostatnim razem się widziały, Czerwona Wiedźma obiecała naszej bohaterce, że jeszcze się spotkają. Kiedy już porozmawiały, Melisandre ujawniła, że Beric Dondarrion był tyle razy wskrzeszany przez Pana Światła właśnie po to, by w decydującym momencie uratować Aryę. A fakt, że to właśnie Arya zadaje ostateczny cios Nocnemu Królowi, każe nam przypuszczać, że to właśnie ona jest legendarnym "Obiecanym Księciem". Azorą Ahają. Wszak to na jego/jej punkcie przez całą sagę obsesję ma Czarodziejka, więc wiele wskazuje na to, że tym razem dobrze wytypowała. No cóż, zgadza się przynajmniej pierwsza litera imienia oraz łączna ich liczba na to imię się składająca.

Obraz
© HBO

Żeby było ciekawiej, zarówno Melisandre jak i Beric oraz obecny w pokoju Ogar znajdowali się na słynnej "liście do zabicia" powtarzanej przez Aryę jako mantrę. Beric za sprzedanie Czarodziejce Gendry'ego, a ona sama za jego wykorzystanie. Zadziwiające, jak to ludzie, których miała zabić pchnęli ją ku przetrwaniu.

Co z tym Branem?

Teoria, że Bran jest Nocnym Królem oficjalnie została zabita sztyletem Arii. Wielka szkoda, bo wspaniałą woltą byłaby scena, gdy do siedzącego na wózku kaleki podchodzi Nocny Król, ale nie po to, by go zabić, ale po to by przed nim klęknąć i złożyć hołd. Dziwnym jednak jest, że Brian wciąż pozostaje postacią żyjącą - absolutnie nie mam pojęcia, co takiego może wnieść jeszcze do fabuły, jako że w tym odcinku nie robił praktycznie nic.

Obraz
© HBO

Ale czy na pewno? Czy jego stoicki spokój był wyrazem znużenia i zblazowania? Że wszystko to już widział niczym Marvelowski Dr Strange? Czy może tego, że każde jego działanie w ostatnich odcinkach było dokładnie zaplanowane? Tak jak wspomniane oddanie sztyletu Arii czy ostateczna rehabilitacja Theona słowami, że "był dobrym człowiekiem" (cóż za piękne dopełnienie jego historii!). To ostatnie zostało wypowiedziane w idealnym momencie - szarża Greyjoya odseparowała na moment Nocnego Króla, dając Arii możliwość zabicia głównego antagonisty.

Obraz
© HBO

Ale co oprócz tego robił Bran? Bo chyba nie bawił się przez 80 minut odcinka w Symulator Wrony 2019, w której umysł przeniósł się przynajmniej na moment? W kogo jeszcze wejrzał najmłodszy żyjący Stark? Mam wielką nadzieję, że fakt pozostawienia go przy życiu naprawdę będzie miał znaczenie w trzech ostatnich odcinkach serialu.

Do zabicia

Ten odcinek miał obfitować w wiele dramatycznych rozwiązań i paskudnych śmierci, ale ostatecznie bardzo wiele postaci uważanych za główne zostało przy życiu. Jakie były szanse, że tę jatkę przeżyją przyparci do muru Brienne i Podrick? Że cało wyjdzie z tego szarżujący Szary Robak, Gendry czy Tormund? Gdzie się podziała "Gra o tron", która nie bała się uśmiercać ważnych dla fabuły postaci?

Obraz
© HBO

Owszem, ostatnie odcinki bez większości obsady byłyby prawdopodobnie nieoglądalne, ale podobnie jak w przypadku Brana zapytać muszę: po co w fabule na ostatnie 3 godziny Tormund, Gendry, Podrick czy Brienne? Czy najnowszy odcinek nie byłby jeszcze lepszy, gdyby odeszli w ferworze walki z lodowymi zombie, zamiast w potyczce ze Złotą Kompanią, Cersei i Euronem? "Gra o tron" po raz kolejny zaskoczyła, ale nie takiego zaskoczenia od niej chyba większość widzów oczekuje.

Valar Morgulis

Ci co jednak odeszli, zrobili to z wielkim hukiem. Edd z Nocnej Straży ratując Sama (ten nie mógł zginąć, gdyż jest George'em Martinem Westeros), Beric pomagając Aryi, Jorah "Bitewny czołg" Mormont wybawiając z opresji swoją ukochaną Khaleesi, Theon odpokutowując przeszłe grzechy wobec Starków, praktycznie wszyscy Dothrakowie (przynajmniej ci, którzy przybyli z Danką do Siedmiu Królestw), a także niemal nieistniejąca w książce młodziutka Lyanna Mormont, uśmiercając ostatecznie wskrzeszonego przez Nocnego Króla olbrzyma (jedna z najlepszych scen odcinka).

Gdyby tylko każdy z bohaterów, którzy pozostali przy życiu, doczekał takiego pożegnania...

Obraz
© HBO

A przynajmniej Sandor "Ogar" Clegane, który otrząsnął się z lęku przed ogniem, by pobiec na ratunek swojej niemal przyrodniej córce Arii. I który teraz wyzbyty tego lęku może wreszcie stanąć w szranki z Gregorem "Górą" Clegane'em i zginąć wraz z nim w bratobójczej walce.

Tak moi drodzy, Cleganebowl chyba naprawdę się wydarzy. I na to zdaje się warto czekać najbardziej w nadchodzących, ostatnich już, trzech odcinkach "Gry o tron".

Post Scriptum

  • Całe szczęście, że przynajmniej teoria o powstających z grobów zmarłych w kryptach pod Winterfell okazała się prawdą. Niestety, potencjał tegoż nie został do końca wykorzystany - tam powinna być prawdziwa rzeź, dostaliśmy za to tylko kilka kadrów i teatr cieni. A mogli być dawni Starkowie.
  • Z drugiej strony, wątek Sansy i Tyriona miał piękne zwieńczenie. W lekkim oddaleniu do bitewnego zgiełku Sansa przebacza Tyrionowi, nazywając go najlepszym ze swoich mężów/narzeczonych. Tych dwoje zdaje się mogą mieć nawet wspólną przyszłość. A może nawet... połączą rody Starków i Lannisterów?
  • Smoki jakkolwiek pięknie animowane i spektakularne, w ogóle nie były w bitwie przydatne. Owszem, ładnie się tłukli smoczy jeźdźcy nad chmurami, ale koniec końców ogniste bestie nie pomogły żadnej ze stron. Jest to jednak zgodne z filozofią George'a Martina, który magię owszem w książkach osadza, ale sam mówi, że nie może być ona rozwiązaniem problemów bohaterów. Tak też się stało w tym odcinku.
  • A najgenialniejszą sekwencją jest bieg Jona przez Winterfell w kierunku bożego gaju - widok walczacych przyjaciół, unikanie ognia zombie-smoka, walka na miecze oraz spadające zewsząd zwłoki. Po prostu majstersztyk.
Obraz
© HBO

Do przeczytania za tydzień!

Niniejszy tekst ukazał się pierwotnie na stronie KULTURĄ W PŁOT - kulturawplot.pl.

Źródło artykułu:WP Teleshow
gra o tronbitwa o winterfelldługa noc
Komentarze (94)