Gra o tron: 11 rzeczy, które mogły wam umknąć w 2. odcinku 8. sezonu

Koniec "Gry o tron" jest zaiste bliski. Na moment przed prawdopodobnie największą bitwą w historii Siedmiu Królestw - starciem, które Ned Stark zapowiadał już w pilocie pierwszego sezonu - spotykamy naszych bohaterów w odcinku, który wygląda jak jedno długie pożegnanie. W iście Tolkienowskim stylu.

Gra o tron: 11 rzeczy, które mogły wam umknąć w 2. odcinku 8. sezonu
Źródło zdjęć: © HBO
Michał Fedorowicz

Niniejszy tekst ukazał się pierwotnie na stronie KULTURĄ W PŁOT - kulturawplot.pl.

Chociaż w S08E02 nie działo się zbyt wiele, główny wątek przesunął się do przodu mniej więcej o długość tej krótszej włóczni Gendry'ego, był to festiwal scen, które prawdziwi fani serialu HBO i książek George'a R.R. Martina zapamiętają na długo. I za każdym razem będą łkać tak jak ja - po raz pierwszy zresztą od chwili przybycia Roberta Baratheona do Winterfell 8 lat temu.

UWAGA! Poniższy wpis zdradza oczywiście szczegóły GoT S08E02. Ponadto, pojawiają się w nim spekulacje na temat tego, w którą stronę podąży fabuła serialu i co może stać się z niektórymi postaciami. Czytacie na własną odpowiedzialność. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.

Winterfell za zasiekami

Taka drobnostka na początek. W pierwszym odcinku oglądaliśmy nowe intro, stworzone specjalnie na potrzeby ostatniego sezonu. W tym tygodniu zostało lekko zmodyfikowane i na chwilę przed bitwą demonstruje nam dodatkowe fortyfikacje, mające chronić przed armią nieumarłych.

Obraz
© HBO

Jaime już nie jest Złotym Lwem

Może to kwestia nakładania niebieskiego filtra na zdjęcia kręcone na Północy, a może dość czytelny sygnał, że Jaime faktycznie oddala się od swojej knującej siostry. Spójrzcie tylko na jego włosy - gdzie się podział ten przystojny blondyn, który mógł mieć każdą dziewkę w Westeros, a wolał "bratać się" ze swoją bliźniaczką? W ostatnich odcinkach różni się od niej nie tylko światopoglądowo, ale też fizycznie.

Obraz
© HBO

Włócznia Arii

Tajemnica dziwnego zamówienia Arii została rozwiązana dość szybko. Broń okazała się widoczną w zwiastunie tego sezonu obosieczną włócznią, której obsługę najmłodsza żyjąca Starkówna opanowała podczas treningu w Braavos. Przyda się na pewno w starciu z hordą zombie kroczącą zza Muru, ale wielce ciekawa wydaje się teoria, że Arya użyje jej do zabicia lodowego smoka (którym nikt oprócz Brana - i teraz jego siostry - zdaje się nie przejmować). Wszak Nocny Król zabił jednego ze smoków właśnie za pomocą włóczni. A jeśli już przy włóczni jesteśmy...

Obraz
© HBO

Ten pierwszy raz

Musicie przyznać, że scena między Aryą i Gendrym ("ta" scena) spadła na nas dość nieoczekiwanie. Sami aktorzy przyznali w wywiadach po wyemitowaniu odcinka, iż byli dość zdziwieni, że mają odegrać na ekranie miłosne uciechy. Było to dla nich niezwykle kłopotliwe. Wszak kiedy serial startował wcielająca się w Aryę Maisie Williams miała na planie... 13 lat, a partnerujący jej Joseph Dempsie 22. Jakby jednak nie patrzeć, ich serialowe (najprawdopodobniej) pożegnanie współgrało z przemianą ulubionej bohaterki widzów w dojrzałą kobietę.

Co ciekawe, brytyjski oddział HBO postanowił popsuć widzom zabawę, na kilka godzin przed odcinkiem sugerując na Twitterze jakąś "dorosłą" scenę z Aryą. Śledzący profil szybko rozszyfrowali, że chodzi tu o seks właśnie. W końcu to HBO.

Zresztą, to co oglądaliśmy na ekranie zostało przepowiedziane przez Roberta Baratheona na początku serialu, gdy powiedział Nedowi: "Ja mam syna. Ty córkę. Połączymy nasze rody". Biedak nie wiedział wówczas, że jego synem nie jest Joffrey, a Gendry właśnie. A córką, która dokona połączenia rodów, nie będzie Sansa, tylko Arya.

Obraz
© HBO / Przypadek? Nie sądzę.

Narada wojenna

Bardzo miłym akcentem było pokazanie, że na Północy Daenerys nie ma nic do gadania i faktycznie rządzą Starkowie. To w zasadzie oni prowadzili całą naradę, kamera filmowała ich u szczytu stołu z planem bitwy. Ponadto Matka Smoków dostała wcześniej po łapach w rozmowie z Sansą ("Co się stanie z Północą, gdy już zdobędziesz tron?"). Wreszcie w jednej ze scen, po trzech latach niepojawiania się na ekranie, w końcu został pokazany wilkor Jona. Co tylko podkreśliło znaczenie rodu Starków.

Obraz
© HBO

A jeśli już przy wilkorach mowa, to czy pamięta ktoś jeszcze Nymerię? Tego cudnego psiaka, którego Arya chcąc ratować, przepędziła kamieniami w pierwszym sezonie, a potem spotkała na początku siódmego? Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze w obecnym.

Ned Dead Redemption

W czasie trwania tego odcinka krypty pod Winterfell zostały wspomniane pewnie jakieś 5-6 razy - za każdym razem w kontekście bezpieczeństwa osób, które nie będą walczyć z nieumarłymi twarzą w twarz. No właśnie, czy na pewno nie będą?

Dlaczego Jonowi, Branowi, Tormundowi czy komukolwiek, kto walczył z Białymi Wędrowcami nie przyszło do głowy, że Nocny Król potrafi wskrzeszać umarłych? Przecież widzieli to na własne oczy. Wiele wskazuje na to, że w kolejnym odcinku w kryptach dojdzie do rzezi. A i może jeszcze raz zobaczymy Neda Starka - o ile Nocny Król faktycznie użyje swej mocy do zwiększenia zastępów swoich wojsk.

Obraz
© HBO

Czy jest coś, co potwierdza tę teorię? Jak się pewnie domyślacie, dowodów jest pod dostatkiem. M.in. nowa czołówka, gdzie widać rozstępującą się ziemię w lochach Winterfell, fragment zwiastuna, w którym przerażony Varys dostrzega coś poza kadrem oraz fragmenty książki, które podejrzanie często opisują to, co w kryptach się znajduje. Weźmy na przykład sen Jona z pierwszego tomu:

Poprzedniej nocy znowu miał sen o Winterfell. Chodził po pustym zamku i szukał ojca. Tak jak wcześniej zszedł do krypty, lecz tym razem poszedł dalej. W ciemności usłyszał zgrzyt kamienia o kamień. Odwróciwszy się, zobaczył, że grobowce się otwierają. Kiedy martwi królowie wyszli ze swoich zimnych i ciemnych grobów na chwiejnych nogach, Jon obudził się.

Fani książki od lat spekulowali też, że hasło "W Winterfell zawsze musi być jakiś Stark" (tłumaczenie własne) to przepowiednia powstania z grobów dawnych Starków, którzy mieliby stawić czoła zagrażającym Północy hordom. Nie sądzę jednak, że w tę stronę poszliby twórcy serialu. George Martin w swojej książce zaś... może?

Tak czy inaczej szykuje nam się noc żywych trupów w całej okazałości. Chyba że...

Nocny Król poleciał do Królewskiej Przystani

Na zakończenie odcinka wśród dziesiątek tysięcy zombie nigdzie nie było widać Nocnego Króla. Oczywiście mógł latać gdzieś w przestworzach na swoim smoku (ale czy wówczas nie leciałby przodem, z zaskoczenia próbując zniszczyć całą warownię, podobnie jak Mur dwa odcinki wcześniej?).

Obraz
© HBO

Mógł też, jak głosi jedna z teorii, polecieć prosto do Królewskiej Przystani zrównać ją z ziemią i ruszyć na północ z milionem nowych "żołnierzy" (wg książek, w King's Landing i okolicy mieszka około miliona osób), by zgładzić wojska ludzi całkowicie. Byłaby to wolta na miarę Martina z pierwszych tomów serii. I nie jestem pewien, czy nie chciałbym tego zobaczyć na własne oczy.

Tyrion daje ciała

Zauważalne i podkreślane w ostatnich odcinkach wtopy Tyriona (oraz ich usprawiedliwianie przez Joraha, proszącego o danie mu jeszcze jednej szansy) są najprawdopodobniej preludium do jego odrodzenia w nadchodzącej bitwie o Winterfell. Dowody mamy dwa - w końcówce odcinka (jeszcze przy kominku), napojony odpowiednią dawką wina przypomina wreszcie dawnego siebie: rozanielonego, rubasznego i nieco bardziej pewnego siebie. A dlaczego?

Obraz
© HBO

Mogła mu w tym pomóc rozmowa z Branem. Karzeł jest chyba pierwszą osobą, która miała odwagę (albo cierpliwość) przeprowadzić rozmowę z bełkoczącym kaleką. Jako jedyny przeczuwa, że to, co ma do powiedzenia, może być ważne w kontekście nadciągającej bitwy. Swoją drogą, to, że ma coś ważnego do powiedzenia, Tyrion przewidział już w 2. odcinku pierwszego sezonu (!), wypowiadając kwestię: "Mam nadzieję, że chłopak się obudzi. Bardzo jestem ciekaw, co będzie miał do powiedzenia".

Piosenka Podricka

Ochrzczona też już "Piosenką Pippina vol. 2", gdyż przywodzi na myśl podobną scenę z "Władcy Pierścieni" (którą Martin choć trochę pogardzał, mocno się inspirował). "Jenny of Oldstones", bo o niej mowa, to nie tylko wzruszające pożegnanie z bohaterami, których większość prawdopodobnie zginie w przyszłotygodniowym odcinku (słowa piosenki zdają się współgrać z postaciami, które oglądamy na ekranie - podkreśliło też to zresztą HBO w wersji Florence + The Machine z końca odcinka).

"Piosenka Jenny" to przede wszystkim pieśń, którą zaśpiewać miał (książki nie potwierdziły tego jeszcze w 100%) Rhaegar Lyannie oraz utwór, który zwiastuje nadejście Obiecanego Księcia, Azor Ahai (sama piosenka zasługuje na osobny wpis, z racji czego odsyłam was do takowego - po angielsku). Co znamienne, chwilę po odśpiewaniu tej piosenki serial przenosi nas do krypt pod Winterfell, gdzie prawdopodobnie Obiecany Książę (Jon) ujawnia swoją prawdziwą tożsamość (Aegon Targaryen) własnej ciotce. Z czego ta nie jest zbytnio zadowolona.

Hołd dla R.R.

Oprócz wspomnianej wyżej piosenki, mocno czuć w odcinku inne nawiązania do mistrza i ojca fantastyki, Johna R. R. Tolkiena - zwłaszcza "Dwóch Wież" i bitwy o Helmowy Jar (prawdopodobnie najbardziej spektakularnej bitwy opisanej w powieści i równie spektakularnie pokazanej w filmie Petera Jacksona - Bitwa o Winterfell w kolejnym odcinku była inspirowana właśnie filmem Nowozelandczyka). Jakie to nawiązania?

  • Davos i Goździk rozmawiają z dziewczynką (przywodzącą na myśl Shireen, z którą ten pierwszy się wszak przyjaźnił), podobnie jak Aragorn rozmawiał z chłopcem z Rohanu przed bitwą w Jarze.
  • Podczas montażu Goździk i Samwell (Tolkienowy Samwise, rzecz jasna) leżą w łóżku z Małym Samem, marząc o życiu, które może nie nadejść. Aragorn w podobny sposób śnił o Arwenie.
  • Samwell wręczający miecz Jorahowi vs. moment gdy Elrond wręcza Andurila Aragornowi.
  • Słabsi skrywający się w katakumbach pod Winterfell to nawiązanie do niewalczących ludzi skrywających się w lochach Helmowego Jaru.
  • Ostatnie sceny odcinka to wręcz czytelne wizualne nawiązania do scen na moment przed bitwą.
Obraz
© HBO / New Line Cinema

Jaime zabije Nocnego Króla

Kwestia wypowiedziana przez Tormunda, poprzedzająca prześmieszną opowieść o zabijaniu gigantów i piciu mleka ich żon, w której tytułuje Jaime'a zabójcą królów ("king killer" zamiast "kingslayer") została wprowadzona do odcinka nieprzypadkowo. Nie wierzę, że twórcy przypominaliby jego mroczną (z perspektywy całego Westeros) przeszłość w chwili, gdy odkupił swoje winy, zupełnie bez powodu. To on zada decydujący cios. I będzie to piękne zamknięcie tej historii.

Obraz
© HBO / Tak piękne, jak pierwszy uśmiech Brienne. W najlepszej scenie odcinka, z udziałem jej i Jaime'a oczywiście.

Alternatywa: Jaime zabije Cersei. Co będzie równie piękne. Rzekłem.

Do przeczytania za tydzień!

Niniejszy tekst ukazał się pierwotnie na stronie KULTURĄ W PŁOT - kulturawplot.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (59)