Gra o tron: 11 rzeczy, które mogły wam umknąć w 2. odcinku 8. sezonu
Koniec "Gry o tron" jest zaiste bliski. Na moment przed prawdopodobnie największą bitwą w historii Siedmiu Królestw - starciem, które Ned Stark zapowiadał już w pilocie pierwszego sezonu - spotykamy naszych bohaterów w odcinku, który wygląda jak jedno długie pożegnanie. W iście Tolkienowskim stylu.
Niniejszy tekst ukazał się pierwotnie na stronie KULTURĄ W PŁOT - kulturawplot.pl.
Chociaż w S08E02 nie działo się zbyt wiele, główny wątek przesunął się do przodu mniej więcej o długość tej krótszej włóczni Gendry'ego, był to festiwal scen, które prawdziwi fani serialu HBO i książek George'a R.R. Martina zapamiętają na długo. I za każdym razem będą łkać tak jak ja - po raz pierwszy zresztą od chwili przybycia Roberta Baratheona do Winterfell 8 lat temu.
Winterfell za zasiekami
Taka drobnostka na początek. W pierwszym odcinku oglądaliśmy nowe intro, stworzone specjalnie na potrzeby ostatniego sezonu. W tym tygodniu zostało lekko zmodyfikowane i na chwilę przed bitwą demonstruje nam dodatkowe fortyfikacje, mające chronić przed armią nieumarłych.
Jaime już nie jest Złotym Lwem
Może to kwestia nakładania niebieskiego filtra na zdjęcia kręcone na Północy, a może dość czytelny sygnał, że Jaime faktycznie oddala się od swojej knującej siostry. Spójrzcie tylko na jego włosy - gdzie się podział ten przystojny blondyn, który mógł mieć każdą dziewkę w Westeros, a wolał "bratać się" ze swoją bliźniaczką? W ostatnich odcinkach różni się od niej nie tylko światopoglądowo, ale też fizycznie.
Włócznia Arii
Tajemnica dziwnego zamówienia Arii została rozwiązana dość szybko. Broń okazała się widoczną w zwiastunie tego sezonu obosieczną włócznią, której obsługę najmłodsza żyjąca Starkówna opanowała podczas treningu w Braavos. Przyda się na pewno w starciu z hordą zombie kroczącą zza Muru, ale wielce ciekawa wydaje się teoria, że Arya użyje jej do zabicia lodowego smoka (którym nikt oprócz Brana - i teraz jego siostry - zdaje się nie przejmować). Wszak Nocny Król zabił jednego ze smoków właśnie za pomocą włóczni. A jeśli już przy włóczni jesteśmy...
Ten pierwszy raz
Musicie przyznać, że scena między Aryą i Gendrym ("ta" scena) spadła na nas dość nieoczekiwanie. Sami aktorzy przyznali w wywiadach po wyemitowaniu odcinka, iż byli dość zdziwieni, że mają odegrać na ekranie miłosne uciechy. Było to dla nich niezwykle kłopotliwe. Wszak kiedy serial startował wcielająca się w Aryę Maisie Williams miała na planie... 13 lat, a partnerujący jej Joseph Dempsie 22. Jakby jednak nie patrzeć, ich serialowe (najprawdopodobniej) pożegnanie współgrało z przemianą ulubionej bohaterki widzów w dojrzałą kobietę.
Co ciekawe, brytyjski oddział HBO postanowił popsuć widzom zabawę, na kilka godzin przed odcinkiem sugerując na Twitterze jakąś "dorosłą" scenę z Aryą. Śledzący profil szybko rozszyfrowali, że chodzi tu o seks właśnie. W końcu to HBO.
Zresztą, to co oglądaliśmy na ekranie zostało przepowiedziane przez Roberta Baratheona na początku serialu, gdy powiedział Nedowi: "Ja mam syna. Ty córkę. Połączymy nasze rody". Biedak nie wiedział wówczas, że jego synem nie jest Joffrey, a Gendry właśnie. A córką, która dokona połączenia rodów, nie będzie Sansa, tylko Arya.
Narada wojenna
Bardzo miłym akcentem było pokazanie, że na Północy Daenerys nie ma nic do gadania i faktycznie rządzą Starkowie. To w zasadzie oni prowadzili całą naradę, kamera filmowała ich u szczytu stołu z planem bitwy. Ponadto Matka Smoków dostała wcześniej po łapach w rozmowie z Sansą ("Co się stanie z Północą, gdy już zdobędziesz tron?"). Wreszcie w jednej ze scen, po trzech latach niepojawiania się na ekranie, w końcu został pokazany wilkor Jona. Co tylko podkreśliło znaczenie rodu Starków.
A jeśli już przy wilkorach mowa, to czy pamięta ktoś jeszcze Nymerię? Tego cudnego psiaka, którego Arya chcąc ratować, przepędziła kamieniami w pierwszym sezonie, a potem spotkała na początku siódmego? Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze w obecnym.
Ned Dead Redemption
W czasie trwania tego odcinka krypty pod Winterfell zostały wspomniane pewnie jakieś 5-6 razy - za każdym razem w kontekście bezpieczeństwa osób, które nie będą walczyć z nieumarłymi twarzą w twarz. No właśnie, czy na pewno nie będą?
Dlaczego Jonowi, Branowi, Tormundowi czy komukolwiek, kto walczył z Białymi Wędrowcami nie przyszło do głowy, że Nocny Król potrafi wskrzeszać umarłych? Przecież widzieli to na własne oczy. Wiele wskazuje na to, że w kolejnym odcinku w kryptach dojdzie do rzezi. A i może jeszcze raz zobaczymy Neda Starka - o ile Nocny Król faktycznie użyje swej mocy do zwiększenia zastępów swoich wojsk.
Czy jest coś, co potwierdza tę teorię? Jak się pewnie domyślacie, dowodów jest pod dostatkiem. M.in. nowa czołówka, gdzie widać rozstępującą się ziemię w lochach Winterfell, fragment zwiastuna, w którym przerażony Varys dostrzega coś poza kadrem oraz fragmenty książki, które podejrzanie często opisują to, co w kryptach się znajduje. Weźmy na przykład sen Jona z pierwszego tomu:
Poprzedniej nocy znowu miał sen o Winterfell. Chodził po pustym zamku i szukał ojca. Tak jak wcześniej zszedł do krypty, lecz tym razem poszedł dalej. W ciemności usłyszał zgrzyt kamienia o kamień. Odwróciwszy się, zobaczył, że grobowce się otwierają. Kiedy martwi królowie wyszli ze swoich zimnych i ciemnych grobów na chwiejnych nogach, Jon obudził się.
Fani książki od lat spekulowali też, że hasło "W Winterfell zawsze musi być jakiś Stark" (tłumaczenie własne) to przepowiednia powstania z grobów dawnych Starków, którzy mieliby stawić czoła zagrażającym Północy hordom. Nie sądzę jednak, że w tę stronę poszliby twórcy serialu. George Martin w swojej książce zaś... może?
Tak czy inaczej szykuje nam się noc żywych trupów w całej okazałości. Chyba że...
Nocny Król poleciał do Królewskiej Przystani
Na zakończenie odcinka wśród dziesiątek tysięcy zombie nigdzie nie było widać Nocnego Króla. Oczywiście mógł latać gdzieś w przestworzach na swoim smoku (ale czy wówczas nie leciałby przodem, z zaskoczenia próbując zniszczyć całą warownię, podobnie jak Mur dwa odcinki wcześniej?).
Mógł też, jak głosi jedna z teorii, polecieć prosto do Królewskiej Przystani zrównać ją z ziemią i ruszyć na północ z milionem nowych "żołnierzy" (wg książek, w King's Landing i okolicy mieszka około miliona osób), by zgładzić wojska ludzi całkowicie. Byłaby to wolta na miarę Martina z pierwszych tomów serii. I nie jestem pewien, czy nie chciałbym tego zobaczyć na własne oczy.
Tyrion daje ciała
Zauważalne i podkreślane w ostatnich odcinkach wtopy Tyriona (oraz ich usprawiedliwianie przez Joraha, proszącego o danie mu jeszcze jednej szansy) są najprawdopodobniej preludium do jego odrodzenia w nadchodzącej bitwie o Winterfell. Dowody mamy dwa - w końcówce odcinka (jeszcze przy kominku), napojony odpowiednią dawką wina przypomina wreszcie dawnego siebie: rozanielonego, rubasznego i nieco bardziej pewnego siebie. A dlaczego?
Mogła mu w tym pomóc rozmowa z Branem. Karzeł jest chyba pierwszą osobą, która miała odwagę (albo cierpliwość) przeprowadzić rozmowę z bełkoczącym kaleką. Jako jedyny przeczuwa, że to, co ma do powiedzenia, może być ważne w kontekście nadciągającej bitwy. Swoją drogą, to, że ma coś ważnego do powiedzenia, Tyrion przewidział już w 2. odcinku pierwszego sezonu (!), wypowiadając kwestię: "Mam nadzieję, że chłopak się obudzi. Bardzo jestem ciekaw, co będzie miał do powiedzenia".
Piosenka Podricka
Ochrzczona też już "Piosenką Pippina vol. 2", gdyż przywodzi na myśl podobną scenę z "Władcy Pierścieni" (którą Martin choć trochę pogardzał, mocno się inspirował). "Jenny of Oldstones", bo o niej mowa, to nie tylko wzruszające pożegnanie z bohaterami, których większość prawdopodobnie zginie w przyszłotygodniowym odcinku (słowa piosenki zdają się współgrać z postaciami, które oglądamy na ekranie - podkreśliło też to zresztą HBO w wersji Florence + The Machine z końca odcinka).
"Piosenka Jenny" to przede wszystkim pieśń, którą zaśpiewać miał (książki nie potwierdziły tego jeszcze w 100%) Rhaegar Lyannie oraz utwór, który zwiastuje nadejście Obiecanego Księcia, Azor Ahai (sama piosenka zasługuje na osobny wpis, z racji czego odsyłam was do takowego - po angielsku). Co znamienne, chwilę po odśpiewaniu tej piosenki serial przenosi nas do krypt pod Winterfell, gdzie prawdopodobnie Obiecany Książę (Jon) ujawnia swoją prawdziwą tożsamość (Aegon Targaryen) własnej ciotce. Z czego ta nie jest zbytnio zadowolona.
Hołd dla R.R.
Oprócz wspomnianej wyżej piosenki, mocno czuć w odcinku inne nawiązania do mistrza i ojca fantastyki, Johna R. R. Tolkiena - zwłaszcza "Dwóch Wież" i bitwy o Helmowy Jar (prawdopodobnie najbardziej spektakularnej bitwy opisanej w powieści i równie spektakularnie pokazanej w filmie Petera Jacksona - Bitwa o Winterfell w kolejnym odcinku była inspirowana właśnie filmem Nowozelandczyka). Jakie to nawiązania?
- Davos i Goździk rozmawiają z dziewczynką (przywodzącą na myśl Shireen, z którą ten pierwszy się wszak przyjaźnił), podobnie jak Aragorn rozmawiał z chłopcem z Rohanu przed bitwą w Jarze.
- Podczas montażu Goździk i Samwell (Tolkienowy Samwise, rzecz jasna) leżą w łóżku z Małym Samem, marząc o życiu, które może nie nadejść. Aragorn w podobny sposób śnił o Arwenie.
- Samwell wręczający miecz Jorahowi vs. moment gdy Elrond wręcza Andurila Aragornowi.
- Słabsi skrywający się w katakumbach pod Winterfell to nawiązanie do niewalczących ludzi skrywających się w lochach Helmowego Jaru.
- Ostatnie sceny odcinka to wręcz czytelne wizualne nawiązania do scen na moment przed bitwą.
Jaime zabije Nocnego Króla
Kwestia wypowiedziana przez Tormunda, poprzedzająca prześmieszną opowieść o zabijaniu gigantów i piciu mleka ich żon, w której tytułuje Jaime'a zabójcą królów ("king killer" zamiast "kingslayer") została wprowadzona do odcinka nieprzypadkowo. Nie wierzę, że twórcy przypominaliby jego mroczną (z perspektywy całego Westeros) przeszłość w chwili, gdy odkupił swoje winy, zupełnie bez powodu. To on zada decydujący cios. I będzie to piękne zamknięcie tej historii.
Alternatywa: Jaime zabije Cersei. Co będzie równie piękne. Rzekłem.
Niniejszy tekst ukazał się pierwotnie na stronie KULTURĄ W PŁOT - kulturawplot.pl.