Gołota u Lisa: Porażka na ringu to dla boksera za mało? Żal było na to patrzeć...

* Jakby po widowiskowym pojedynku Gołoty i Salety komuś mało było wrażeń, Tomasz Lis zapewnił ciąg dalszy tych niesportowych emocji w swoim pseudopublicystycznym show. Dziennikarz zaprosił do studia Andrzeja Gołotę i to był zdecydowanie cios poniżej pasa. Lis nie miał żadnych skrupułów, by do podniesienia słupków oglądalności wykorzystać znokautowanego niedawno boksera. Jakby Gołota mało doznał upokorzeń na ringu, dziennikarz zaprosił go na rozmowę w świetle kamer, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że pięściarz nie jest pasjonującym mówcą. W efekcie na to spotkanie przykro było patrzeć - twarz sportowca, która nosiła liczne ślady ostatniej walki, budziła litość i pożałowanie. Niestety, tej rozmowy nie dało się też słuchać. I nie chodzi tu tylko o jałową treść tego wywiadu opartego na trywialnych pytaniach Lisa typu: _Czy kocha pan boks?_ lub _Co jest dla pana w życiu najważniejsze?_ Fizyczne ograniczenia Gołoty skutecznie uniemożliwiły mu sprawną komunikację. Pytanie tylko, dlaczego Tomasz Lis po raz kolejny spośród wielu istotnych dla społeczeństwa tematów wybiera te najmniej poważne? I dlaczego Gołota zgodził się, by dziennikarz przy pomocy jego obrzękniętej twarzy poprawił notowania oglądalności?*