Gessler wymyśliła właścicielowi okrutną karę. Postawiła na nogi "zakład pogrzebowy"
[GALERIA]
Dla jednych jest postrachem, dla drugich jedyną nadzieją na ratunek. Magda Gessler w swoim programie przejechała całą Polskę w poszukiwaniu podupadających gastro biznesów. W szóstym odcinku ”Kuchennych Rewolucji” odwiedziła Sosnowiec. Czy zawodowy kierowca może przygotowywać prawdziwą włoską pizzę? Zobaczcie, czy powiew aromatycznej Italii w polskim wydaniu przypadł restauratorce do gustu.
Spełnione marzenie?
Poprzednia praca dała mu możliwość zwiedzania pięknych Włoch. Marcin był częstym gościem w Neapolu, stolicy pizzy. Podczas każdego pobytu, zachwycał się szybkością i jakością serwowanych dań przez Włochów. Swoim zapałem zaraził partnerkę Iwonę. Para postanowiła kupić budynek na jednym z sosnowskich osiedli i przekształcić go w tętniącą życiem, prawdziwą włoską pizzerię. Gdy to się udało, postanowili nazwać swoje "dziecko" Magiliana, jak jedna ze stacji metra w Rzymie. Niestety, daleko jej do włoskiej pizzerii.
Właściciel Magiliany przyznaje, że nie sądził, że prowadzenie restauracji będzie takie trudne.
- Patrzyłem jak oni to robią szybko, fascynowało mnie jak to funkcjonowało. Łatwy biznes, przyciąga tyle ludzi. Zawsze chciałem mieć coś wspólnego z gastronomią, chciałem mieć lokal swój - mówił przed kameriami.
Trudy gastronomii
Marcinowi musi pomagać nie tylko jego partnerka. Aby restauracja nie padła, jego ojciec, choć od dawna na emeryturze, podjął pracę, aby wesprzeć finansowo syna.
- Wstyd mi prosić ciągle, tato daj na to, daj na tamto, mam już 40 lat - wyznał.
Wystrój knajpy nie zachęca by spędzić w niej popołudnie. Kelnerka Iza mówi, że w trakcie pracy siedzą i oglądają filmy. Być może to jeden z powodów dla których lokal świeci pustkami? Sytuację postanowiła ocenić Magda Gessler.
- Jeszcze nigdy nie robiłam rewolucji w zakładzie pogrzebowym, a tak wygląda to miejsce. Przed kanjpą żeby tak śmierdziało? Co tu się rozkłada? - powiedziała jeszcze przed przekroczeniem drzwi.
Dobra mina do złej gry
Ekipa restauracja gdy usłyszała krzyki Gessler, żartowała dla rozluźnienia atmosfery. Wszyscy wybuchnęli śmiechem co ewidentnie nie spodobało się restauratorce.
- A wszyscy się tam śmieją za drzwiami, nie wiem z jakiego powodu, ja bym płakała na ich miejscu. Wejście do czegokolwiek to jest, o tym zapachu, bardziej przekonuje mnie, że to jest zakład pogrzebowy i coś tu się psuje - powiedziała gwiazda TVN.
Zły początek
Gessler po przekroczeniu progu restauracji nie kryła złości.
- Cały czas śmierdzi zgnilizną. Śmierdzi trupem. Czy coś tu się rozkłada na zewnątrz? - wykrzyczała.
Magda po tym, co zobaczyła wewnątrz lokalu, zastanawiała się nad tym, czy w ogóle ma coś zamówić do jedzenia.
- Tu jest taki syf, że nie wiem czy nie będę jadła na własnej apaszce. Winner sznycel, pizza, ceny tragiczne, zamiast szynki poproszę salami i jeden placek ziemniaczany, ale nie mam dużo czasu, więc pospieszcie się jakby tu było 80 osób. Nigdy nie widziałam tak drogiej pizzy. Sosy do pizzy płatne. Razem wychodzi 36 złotych za pizzę - dodała.
O mały włos
Drugi dzień rozpoczął się od pogadanki Magdy Gessler z Marcinem.
Właściciel zasłaniał się stresem i emocjami związanymi z przybyciem Magdy i telewizji. Niestety, restauratorka nie kupiła tej "ściemy". Zapytała wprost, czy ze "stresu dodaje g... do jedzenia" i poprosiła o przyniesienie salami, które położył jej wczoraj na pizzy. Właściciel zarzekał się, że jest to mięso wysokiej jakości.
Niestety, długość listy składników, na której widniały głównie symbole z tablicy Mendelejwa szybko wyprowadziły go z błędu.
Gessler kazała mu zjeść całą paczkę. Właściciel przystąpił do konsumpcji. Po czasie stwierdził, że nie da się tego zjeść.
- W ogóle mi cię nie żal. Do końca życia zapamiętasz, że sie bełtów nie daje ludziom do jedzenia. Nie ma innej metody oduczenia ludzi dawania innym ludziom g..., niż żeby sami to gówno zjedli - skomentowała narzekania prowadząca.
Zmiany, zmiany
Rewolucja rozpoczęła się od ożywienia zewnętrznej częsci lokalu. Magda Gessler poprosiła artystów graffiti o ozdobienie długiej ściany budynku, po czym ogłosiła zmiany, jakie planuje wprowadzić.
- Robimy część restauracji. Całości nie damy rady bo nie macie personelu. Restauracja będzie restauracją włoską, a jej nazwa to Cibo Pazzesco, czyli szalone jedzenie. Wnętrze będzie biało-beżowo-błękitne. Menu: bułeczka z omletem i do tego prosciutto, potem rosół z kluseczkami z parmezanu i pizza, z jajkami sadzonymi i szparagami - wyznała restauratorka.
W ramach integracji, Magda wzięła załogę resturacji na degustację wędlin, a gdy wszyscy się najedli, poprosiła ich o pomoc w stworzeniu muralu, który zdobić będzie zewnętrzną część restauracji.
Happy end
Na promocję przygotowali "włoskie burgery" z omletem, pomidorami i szynką prosciutto. DDanie zostało nazwane "włoskimi ustami anioła" i zachwyciło wszystkich.
Kolacja przebiegła bez komplikacji. Goście byli zachwyceni innowacyjnością pomysłów, świeżością produktów i smakiem.
Po trzech tygdoniach Magda Gessler przyjechała do Sosnowca, aby sprawdzić, jak radzi sobie Marcin po rewolucji. Okazało się, że świetnie.
- Sosnowiec ma prawdziwą, pyszną, włoską wyspę - dodała na zakończenie programu.