Jedzenie zagrażające zdrowiu
Na początku swojej wizyty w "Zośce" Magda Gessler zaczęła uważnie przyglądać się karcie menu. Długo wertowała grubą książkę aż w końcu kelnerka przyjmująca jej zamówienie, poleciła jej popisowe dania restauracji. Aż kusiło, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście zasługują na te określenia.
Jako pierwszy pojawił się na stole oscypek z grilla z żurawiną, który choć miał podbić podniebienie ekspertki, to tak się nie stało. Być może przyczyny należy szukać w tym, że prawdziwy ser tego typu wyrabiany jest od maja do września, a sprzedawany jest do października. Odcinek nagrywany był... w styczniu, a więc o prawdziwym oscypku można było o tej porze roku jedynie pomarzyć.
- Karton-gips, ale nie oscypek. W Zakopanem najczęściej jedzony górski przysmak, ale bardzo rzadko w dobrej jakości, zazwyczaj jest podrabiany, sztuczny i twardy taki jak guma. Zastanówcie się, co jest w środku, bo na pewno nie owcze mleko - grzmiała restauratorka.
- Kapusta jest niedokiszona, popieprzona. Da się zjeść, ale cud-miód to nie jest- skomentowała po spróbowaniu kilku łyżek kwaśnicy.
Po zupie przyszedł czas na danie główne, czyli kotlet schabowy. Aby umilić czas oczekiwania, kelnerka podała zestaw trzech surówek. Nawet nie wiedziała, że tym samym wbiła gwóźdź do trumny lokalu.
- Co to? Surówka z gotowanych buraków z.. barszczu? - dziwiła się Gessler.
Wystarczył jeden kęs, aby przekonać się, że potrawa jest niejadalna i trująca. Wszystko błyskawicznie znalazło się w serwetce.
- Dobra, mamy to. No cóż, buraki stęchłe z brudnej piwnicy śmierdzą pleśnią. Masakra!- krzywiła się z niesmakiem.
Mimo obrzydzenia, skusiła się jeszcze na kotleta schabowego.
- Zdrowe jedzenie to nie jest. Największe nieszczęście wszystkich restauracji na Krupówkach: wszystko smakuje identycznie. Oto jest przykład. (...) Obiad był wyjątkowo niedobry!- podsumowała pierwszy dzień w restauracji.