Gessler w "Kuchennych Rewolucjach": "Kucharze przechodzą przedwczesną andropauzę smakową"
None
Co wydarzyło się w odcinku?
"Villa Bianco" to piękna restauracja, która mieści się na obrzeżach Wrocławia niedaleko lotniska i... kartofliska. Lokal jest spełnieniem marzeń młodego małżeństwa - Marty i Pawła. Niestety, miejsce, które miało tętnić życiem, świeci pustkami.
- To miejsce w ogóle nie zarabia na siebie. Podliczając koszty osobowe i energię, to każdy dzień generuje nam straty przynajmniej kilkaset złotych. Rodzice mniej więcej co miesiąc między 25 a 35 tysięcy złotych muszą dokładać - stwierdzili zgodnie właściciele.
Nie pomogła ani pomoc finansowa rodziców, ani zaangażowanie doświadczonego zespołu. Oliwy do ognia dolała za to nowa menadżerka Wiola, która nie potrafi porozumieć się z pozostałymi pracownikami.
- Ma wyższą ambicję niż swoje cztery litery. Jest pupilem właścicieli. (...) Albo się jest razem w zespole, albo jest się odrębną osobą, która chodzi i podpierdziela- powiedział szef kuchni Artur.
- Nasza piękna kierowniczka do wszystkich się dopieprza. Chodzi i mówi właścicielom, że tu źle, tamto źle, a nie widzi tego, co sama źle robi- dodał kucharz Moris.
Oprócz tego gospodarze przyznali, że nie mają pojęcia o branży gastronomicznej. Nic dziwnego, że zasięgnęli pomocy Magdy Gessler i ekipy "Kuchennych Rewolucji". Tylko czy gwiazda poradziła sobie z konfliktowym zespołem i uchroniła kolejną restaurację przed upadkiem?
AR/AOS
Trudny początek
Pierwsza reakcja Magdy Gessler po wejściu do restauracji "Villa Bianco" była bezcenna. I to dosłownie. Eleganckie i wytworne, ale puste wnętrze nie zachęcało do dłuższego pobytu.
- Miejsce mocno obciążone kasą. Aż kapie!- zauważyła ekspertka.
Mimo to zasiadła za stołem i dokładnie przewertowała menu. W karcie znalazły się niemal wszystkie kuchnie świata. Szkoda tylko, że w większości przygotowywane z mrożonych produktów. Ostatecznie, za namową szefa kuchni wybrała kilka pozycji z oferty. Po focacci z dżemami własnej roboty, przyszedł czas na ravioli ze szpinakiem. I o ile przystawka była, według Gessler, jadalna, to o drugim daniu nie można tego powiedzieć.
- Co jest tam czarnego? Farsz jest w ogóle niedoprawiony. Ani soli, ani gałki muszkatołowej. I mrożony, czarny gatunek szpinaku... Źle!- grzmiała.
Ale to nie koniec kulinarnych atrakcji, jakie na nią czekały.
Potem było tylko gorzej
Następnie na stole pojawiło się fettuccine verde z krewetkami. Artur powinien spalić się ze wstydu, słysząc niepochlebne opinie na temat przygotowanego przez siebie dania.
- Co to ma być? Kluski ciężkie i grube. Tu miały też być pomidory, a są trzy. Mrożona krewetka obrana ze skorupki przed podaniem, powiedziałabym najmarniejsza na świecie.
Gorzej być nie może? Owszem, może. Najlepszym przykładem na potwierdzenie tych słów było podanie i spróbowanie policzków wołowych.
- Są przegotowane, twarde i mają mnóstwo wody. Cały smak jest gdzieś w wodzie i gdzieś, ale nie w policzkach - stwierdziła Gessler.
Dalsze kosztowanie potraw groziło rozstrojem żołądka, dlatego nadszedł czas, aby zakończyć wizytę gwiazdy w pierwszym dniu rewolucji.
- Mamy miłą ekipę, ale mają problem. Przechodzą przedwczesną andropauzę smakową. Wszystko jest jak dla domu starców albo przedszkola. Kompletnie bez smaku- zawyrokowała.
"Są rozpuszczeni jak dziadowski bicz!"
Następnego dnia Gessler z zapałem ruszyła do pracy. Weszła do kuchni i... zamarła. Już dawno nie widziała tylu mrożonych zapasów i złych jakościowo produktów w jednym miejscu. To jednak nic! Wzrok restauratorki przykuł stojący na półce karton śmietany.
- To jest znowu śmietana z margaryny- wskazała na opakowanie.
- Ona jest do bitej śmietany - bronił się kucharz.
- Ale to znaczy, że ma być ch*jowa, tak? Pan mi powie, co ona ma wspólnego ze śmietaną, bo dla mnie nic. Pan sobie przeczyta na etykiecie, z czego składa się "nowoczesna" śmietana. Można spermę byka tu włożyć i wtedy byłaby zdrowsza! I jeszcze jedno: doprowadźcie do porządku patelnie, które kosztowały od cholery pieniędzy, bo są dobrej jakości i wszystkie są brudne i niedoczyszczone. Potrzebujecie kobiety do sprzątania?!- oburzyła się Gessler.
Ten, kto myśli, że którykolwiek z kucharzy przejął się krytyką ekspertki, jest w ogromnym błędzie. Żaden z nich nie stracił dobrego humoru. Brak pokory i ich wieczne chichoty mocno irytowały zarówno gwiazdę jak i właścicieli, bowiem gospodarzom wcale nie było do śmiechu.
Kolejna udana rewolucja
Na szczęście ostatecznie udało się doprowadzić pracowników do porządku. W końcu zrozumieli, że tylko wspólne działanie może przynieść korzyści. Z zaciekawieniem przyglądali się, w jaki sposób, specjalnie zaproszeni przez Magdę Gessler, kulinarni eksperci, gotują i podają potrawy. Poznanie gastronomicznych tajników okazało się zarówno świetną zabawą, ale również cenną nauką na przyszłość.
Oprócz nastawienia kucharzy zmieniono także surowe, a zarazem dystyngowane wnętrze restauracji. Nowe, jasne, miętowe kolory nadały lokalowi przytulności, o której wcześniej można było tylko pomarzyć. Restauracja od dziś nazywa się "Steak & Lobster", a w menu królują m.in. prawdziwe amerykańskie steki, przegrzebki, owoce morza w różnej postaci i przede wszystkim homary. Nic dziwnego, że finałowa kolacja okazała się sukcesem, a ponowny przyjazd Gessler do restauracji czystą przyjemnością.
- Mamy gości przez cały tydzień, w szczególności wieczorami, a w piątki, soboty i niedziele restauracja jest pełna. W ostatnią niedzielę wszystkie stoliki były zajęte, a goście musieli je rezerwować z wyprzedzeniem- powiedział po rewolucji właściciel w rozmowie z gazetawroclawska.pl.
AR/AOS