Nie tak to miało wyglądać i smakować
Po przekroczeniu progu "Szachownicy" w oczy rzuca się nietypowy wystrój wnętrza - greckie kolumny, pasiaste obrusy i gdzieniegdzie przymocowane pionki do gry w szachy. Ponadto w menu znajdują się wyjątkowo tajemnicze pozycje. Może chociaż smak potraw odczaruje zły urok tego miejsca? Niestety, nic z tego. Na pierwszy ogień poszło carpaccio z buraków i fety.
- Feta jest tutaj jak mazisty ser polskiej produkcji. Buraków jak kot napłakał. Winegret też polski i słodki. Jest to ohydne. To najbardziej oszczędne danie, jakie widziałam. Może kosztować maksymalnie 2 złote - powiedziała Gessler.
Ku jej zdziwieniu, danie zostało wycenione przez właścicieli na... 14 złotych. Naleśnik gryczany z dodatkami również nie zdołał zatrzeć fatalnego wrażenia.
- Tu żółty ser, tam biały twaróg. Pomidory nie powinny być surowe. Niepopieprzone, niedoprawione, podgrzane, to się czuje. Każdy smak jest oddzielny. To jest niedobre.
Jako ostatnia na talerzu wylądowała kaczka. Oczywiście, jak w większości restauracji, w których odbywa się rewolucja, także i tym razem, mięso czekało w zamrażalniku. Nie ma szans, aby goście otrzymali świeżą potrawę. Tego typu "kulinarne oszustwo" nie umknęło uwadze ekspertki.
- To nie jest robione tutaj. Po co mi to podajesz? Kaczka kompletnie przyjarana. 40 złotych za coś takiego? Po prostu wiór i mamałyga malinowa z burakami! - grzmiała oburzona gwiazda.