Gessler dosadnie w "Kuchennych Rewolucjach": "To danie śmierdzi gó**em! Łajno i krowi placek!"
None
1
Na peryferiach Bielska-Białej, w zielonej okolicy z widokiem na góry, mieści się "Ranczo pod strusiem". Restaurację założyło trzech wspólników. Niestety po śmierci najstarszego z nich, doświadczonego restauratora, biznes zaczął poważnie podupadać. W słoneczne dni zachodzą tu przypadkowi spacerowicze albo rodzice z dziećmi skuszeni dodatkową atrakcją, jaką jest zadbane mini zoo, należące do właścicieli restauracji. W gorszą pogodę wielka restauracja świeci pustkami, przynosząc coraz większe straty finansowe.
- Na samym początku w weekendy mieliśmy obroty w wysokości 7-8 tysięcy. W okresie jesienno-zimowym po prostu nic się tu nie dzieje. Mamy 100-300 złotych obrotu - przyznali gospodarze.
Dwaj młodsi wspólnicy, którzy zarządzają "Ranczem pod strusiem", nie mają doświadczenia w gastronomii, nie wiedzą czego wymagać od pracowników i całkowicie podporządkowali się szefowi kuchni. Efekt - trywialne menu oparte na gotowych i mrożonych produktach i brak pomysłów na wyjście z patowej sytuacji. Jak przyciągnąć gości i uniknąć ruiny? Rozwiązania takiego problemu może się podjąć tylko Magda Gessler!
AR/AOS
Niska jakość potraw, bo brakuje klientów?
Aby rewolucję można było uznać za oficjalnie rozpoczętą, Gessler musi spróbować tego, co serwuje na co dzień restauracja. Nie inaczej było i tym razem. Najpierw rzuciła okiem na menu, a po chwili złożyła zamówienie. Na pierwszy ogień poszedł barszcz z pierogiem nadziewanym bryndzą. Niestety, mdłej zupie bez przypraw daleko było do kulinarnego ideału.
- Omasta nie jest przyrumieniona. To straszne, bo wtedy wygląda jak kapusta kiszona. Ciasto mega grube. Pierogi mrożone, a obok bryndzy nawet nie leżały. Barszcz? Buraków mało, przypraw brak. Nie ma soli, cukru, octu, czosnku - stwierdziła zawiedziona.
Honoru restauracji nie uratowała także golonka. Zresztą nie ma się czemu dziwić, skoro danie na talerzu wylądowało wprost z mikrofalówki.
- Na pewno nie jest to świeża golonka. Jest to mega peklowane, bardzo ostre, a skórka po prostu się ciągnie. Trochę to chemiczne. Chyba to nie jest moja golonka.
- Dania, które mamy mrożone, są wynikiem kompromisu, żeby stosunek sprzedaży do jakości się zgadzał- bronił się przed kamerami szef kuchni Witek.
Czy to oznacza, że im mniej ludzi, tym gorzej można ich karmić?
Pieniądze zamrożone w towarze
Prawdziwy koszmar Gessler przeżyła jednak, gdy przyszło jej spróbować flaków z kociołka. Już sam zapach potrawy odrzucał, o smaku nie wspominając. Mimo narastającego obrzydzenia gwiazda wzięła do ust pierwszy kęs i... szybko pożałowała swojej decyzji!
- Wygląda strasznie. Co to jest? To śmierdzi góem! Pani to wąchała? Łajno i krowi placek. Dlaczego mam jeść krowie góo?! Masakra i wstyd. Czemu pani mi to podaje?! - zwróciła się oburzona gwiazda do kelnerki.
W końcu przyszedł czas na przyjrzenie się, w jakich warunkach pracuje kucharz i dlaczego jakość i smak potraw znacząco odbiegają od normy. Szybko okazało się, że problem leży w... zamrażalniku. Półki w lodówkach uginały się pod ciężarem gotowych dań, które tylko czekały na swoje pięć minut w mikrofalówce. Mrożone było dosłownie wszystko: mięso, warzywa, owoce, sosy, zupy, zapiekanki. Aż trudno uwierzyć w tłumaczenia właścicieli, którzy wcześniej zarzekali się, że ich mottem jest "oszczędność przede wszystkim", gdy widzi się tyle często zmarnowanych produktów. Jak słusznie zauważyła jedna z kelnerek, mnóstwo pieniędzy zostało zamrożonych w towarze.
To jeszcze nic. Gessler w końcu odkryła pochodzenie flaków, które otrzymała przed chwilą na talerzu...
Tykająca bomba w słoiku
To musiało się stać. W końcu prawda wyszła na jaw. Magda Gessler wkroczyła do jednej ze spiżarni na zapleczu restauracji i w jej oczy rzuciły się słoiki pełne flaków. To właśnie w ten sposób kucharze przygotowywali większość zamawianych przez gości potraw. Najpierw sięgnięcie do lodówki po gotowe danie, rozmrożenie i podgrzanie w mikrofalówce, a na koniec wyłożenie wszystkiego na talerz.
- Aż taki fast food tu jest? Mało mnie tym nie otruliście! Co wy na to, żeby nakarmić wszystkich flakami? Wtedy się wszyscy zasr*cie i nikt nie będzie pracował! Dlaczego w karcie macie coś, co śmierdzi?! (...) W tej lodówce nie było ani jednej szlachetnej rzeczy. - zauważyła Gessler.
Ale to wciąż nie wszystkie problemy, z jakimi borykało się "Ranczo pod strusiem". Wkrótce okazało się, że właściciele nie są w stanie przeciwstawić się jednemu ze swoich pracowników. Bali się szefa kuchni, który był od nich starszy zarówno wiekiem jak i doświadczeniem w kuchni. Czuli się przez niego stłamszeni i w rezultacie nie umieli zarządzać całym personelem z Witkiem na czele. Młodzi gospodarze, choć bardzo chcieli, nie zdołali zyskać szacunku w oczach załogi i stać się dla nich autorytetami.
Rewolucja na szóstkę z plusem
Magda Gessler postanowiła wziąć dwóch właścicieli w obroty i zafundować im lekcję zarządzania... na stadionie Podbeskidzia Bielsko-Biała. To właśnie tam, pod okiem surowego i wymagającego trenera Leszka Ojrzyńskiego nauczyli się, w jaki sposób powinno kierować się personelem, a przy tym pozostać w przyjacielskich relacjach. Mężczyźni z uwagą słuchali i zapamiętywali wszystkie wskazówki.
Tymczasem w kuchni trwały ostatnie przygotowania do finałowej kolacji. Wnętrze lokalu zmieniło się nie do poznania. Ze ścian zniknęły wypchane zwierzęta i poroża, a zamiast nich pojawiły się grafiki przedstawiającymi mieszkańców mini zoo. Obrusy w banalną kratkę zastąpiły nowe z wielkimi rysunkami kogutów. Menu również przeszło ogromną zmianę. Od teraz w karcie królują dania z ptaków. Na "Ranczu pod strusiem" można zjeść domowy rosół, pasztet, faszerowanego kurczaka, sałatkę jarzynową, ale także udziec indyka w morelach czy tatar z gęsiny. Gdy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, w lokalu pojawili się goście, którzy doskonale bawili się podczas kolacji.
Ponowna wizyta Magdy Gessler w Bielsku-Białej była jedynie formalnością. Szef kuchni nareszcie uznał wyższość właścicieli, a sami gospodarze w końcu wypracowali wśród swoich pracowników szacunek. Wnikliwiej przyglądają się pracy w kuchni i starają się w pełni uczestniczyć w życiu restauracji. Gwiazda nie mogła wyjść z podziwu dla metamorfozy, jaką przeszło to miejsce. Na koniec odcinka z czystym sumieniem poleciła wszystkim odwiedzenie "Rancza pod strusiem" i rozsmakowanie się w specjałach tamtejszej kuchni.
AR/AOS