Gabriela Kownacka: piękna i tajemnicza. Fani do dziś nie mogą o niej zapomnieć
Czas mija nieubłaganie. Aż trudno uwierzyć, że 4 lata. Wybitna aktorka, którą uwielbiały rzesze widzów, przegrała walkę z rakiem w 2010 roku.
Jedyna taka aktorka
Nie zawsze w siebie wierzyła
Początkowo nic nie zapowiadało, że Kownacka wyrośnie na gwiazdę kina. Sama nie do końca wierzyła w swoje możliwości.
- W szkole okazało się, że nie jestem pierwsza, że jestem dość słaba i praktycznie studia nie były pasmem jakichś większych moich sukcesów. (...) mój rok był rokiem szczególnym, ponieważ były na nim Krysia Janda, Joanna Szczepkowska, Ewa Ziętek, Sławomira Łozińska, Basia Winiarska - kobiety wyjątkowo ambitne - mówiła po latach w wywiadzie dla Programu III Polskiego Radia.
Nie lubiła rywalizacji, która przecież wpisana jest w zawód aktora. Po czasie zrozumiała, że jeśli musi się już z kimś ścigać, to tylko sama ze sobą.
Trudne początki
Choć miała predyspozycje do zostania aktorką z prawdziwego zdarzenia, musiało minąć dużo czasu, zanim to zrozumiała i pokochała swoją pracę. Samego debiutu nigdy dobrze nie wspominała. Ponoć rola w "Weselu" była dla niej gehenną, ponieważ na początku zawodowej drogi, niewiele potrafiła.
- Nie umiałam wykonać najprostszego zadania, o jakie pan Andrzej Wajda mnie prosił. Nie jest on reżyserem cierpliwym. Niespecjalnie lubi pracować z młodymi ludźmi. W związku z tym przy piątej, szóstej czy siódmej próbie wyciągnięcia ze mnie czegokolwiek, przekazywał mnie swojemu drugiemu reżyserowi Andrzejowi Kotkowskiemu, z którym zresztą przyjaźnię się do dziś, i ten usiłował wyciągnąć ze mnie cokolwiek - wspominała w wywiadzie dla radiowej Trójki.
Nie tylko kino
Kownacka wielokrotnie udowodniła, że była aktorką wszechstronną. Kiedy jej koleżanki wybierały pracę tylko na planie filmowym, ona decydowała się na występy na scenie. Publiczność mogła ją podziwiać głównie w teatrach stołecznych: Kwadracie, Współczesnym, Studio i Narodowym.
Jednak i tutaj nie pozwoliła się zaszufladkować. Gdy poczuła, że jest obsadzana tylko w repertuarze komediowym, odeszła z Teatru Kwadrat. Jej odważna decyzja dla wielu była trudna do zaakceptowania. Kownacka wiedziała, że musi dalej szukać swojej artystycznej drogi. Intuicja jej nie zawiodła. Kolejne filmowe role przyniosły długo oczekiwany przełom w karierze.
Kownacka i Fronczewski: niezapomniany duet
Pierwsza fala popularności Kownackiej przypadła na lata 70. i 80.
Spośród licznych występów z tego okresu koniecznie wspomnieć trzeba o roli Bożeny w "Dziecinnych pytaniach" (1981) Janusza Zaorskiego, Danusi Wabik w "Nadzorze" (1983) Wiesława Saniewskiego, występach u Wojciecha Jerzego Hasa w "Pismaku" (1984) i "Niezwykłej podróży Baltazara Kobera" (1988), u Andrzeja Wajdy w "Kronice wypadków miłosnych" oraz u Istvana Szabo w "Hanussenie" (oba z 1987 roku).
Dla wielu to jednak występ w kultowym już "Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy" był ukoronowaniem jej ówczesnej kariery. Współpraca z Piotrem Fronczewskim okazała się dla niej szczęśliwa. W latach 90. aktorzy ponownie spotkali się na planie, tym razem serialu "Rodzina zastępcza". Zanim jednak do tego doszło, Kownacka wystąpiła w innym znanym tasiemcu: "Matki, żony i kochanki".
Niepewne lata
Początek lat 90. przyniósł duże rozczarowanie związane z brakiem kolejnych zawodowych propozycji. Kownacka wciąż pojawiała się w przedstawieniach telewizyjnych, jednak na filmowe role nie mogła liczyć.
Przypomniała o sobie widzom dopiero dzięki występowi w serialu "Matki, żony i kochanki", który ożywił jej popularność. Aktorka przez wiele lat broniła się przed udziałem w tego typu produkcjach. I chociaż początkowo żałowała swojej decyzji o przyjęciu roli, wiedziała, że nie ma innej możliwości.
Seria okazała się hitem, doczekując się dwóch sezonów. Polacy pokochali ekranowe przyjaciółki, a artystka powróciła do grona gwiazd.
Zrozumiała też, że wraz z przemianami po roku 89., nadeszły nowe czasy w telewizji. Stacje coraz częściej produkowały seriale, które przestały się kojarzyć z gorszym aktorstwem. Występy w tego typu tasiemcach oznaczały nie tylko pracę, ale też całkiem wysokie wynagrodzenie oraz popularność.
Po sukcesie serialu Juliusza Machulskiego przyszedł czas na kolejną telewizyjną produkcję. Była nią "Rodzina zastępcza".
Przyjaźń na wiele lat
Na planie Kownacka ponownie spotkała się z Piotrem Fronczewskim. Aktor zajmował w jej życiu wyjątkowe miejsce nie tylko ze względów zawodowych, ale i prywatnych.
- Gaba w towarzystwie Piotrka czuła się jak pączek w maśle. Może z wyjątkiem momentów, kiedy okazywało się, że jej partner nie miał za wiele czasu na opanowanie tekstu i wszędzie, gdzie było to możliwe, przyczepiał sobie ściągi. (...) Piotr Fronczewski był wprost niezastąpiony. Jego poczucie humoru Gabi uwielbiała, chociaż niejeden raz nie była w stanie kontynuować sceny. Tak jak wszyscy pozostali - wspominał Roman Dziewoński, autor książki "Gabi. Gabriela Kownacka".
Serial dla każdego
Kownacka ujęła Polaków w hicie Polsatu. Dzięki roli w "Rodzinie zastępczej" wykreowała nowy model "matki Polki". Nie była to już smutna kobieta, która poświęca się dla rodziny, lecz wesoła przyjaciółka i opiekunka. Widzowie, zwłaszcza młodzież i żeńska część widowni, pokochali Ankę Kwiatkowską.
- Na początku serial głównie dotykał problemu rodzin zastępczych, im też postanowiłam pomagać. Dziś uważam, że z "Rodziną zastępczą" wiąże się również "Szkoła bez przemocy" (program przeciwdziałania przemocy w polskich szkołach - przyp. red.). Wiele matek w rozmowach przyznaje mi się, że próbuje wykorzystać rozwiązania z serialu we własnych domach - mówiła w wywiadzie dla "Gazety Pomorskiej".
Walczyła z chorobą do końca
Kownacka starała się unikać w wywiadach komentowania swojego życia prywatnego. Początkowo mało kto wiedział, z jak podstępnym wrogiem walczy.
Artystka zmagała się z rakiem piersi. Była poddawana kilkumiesięcznym zabiegom chemioterapii i radioterapii, które zaczęły przynosić efekty. Serialowa Anka, po dłuższej przerwie na rekonwalescencję, wróciła do pracy na planie "Rodziny zastępczej".
Niestety, w połowie 2009 roku nastąpił nawrót choroby i stan Kownackiej bardzo się pogorszył. Wtedy też pojawiły się informacje o przerzutach do mózgu. Gwiazda udała się do jednej z niemieckich klinik na terapię, jednak ta nie przyniosła poprawy jej stanu.
Wszyscy wierzyli, że uda się jej pokonać chorobę
- Jak teraz próbuję sobie przypomnieć ten czas po jej powrocie, po pierwszym ataku choroby, to widzę, że Gapa stała się trochę inna, ale na czym ta odmiana miałaby polegać, nie potrafię powiedzieć. Może to było nasze, inne spojrzenie na Gapę, pełne niepokoju i troski, czy coś się znowu nie wydarzy. Może byliśmy wobec niej bardziej wyczuleni, ostrożni, delikatni. Tylko tak potrafiłbym to określić - zdradził na łamach książki Dziewońskiego Piotr Fronczewski, który jako jedyny mógł nazywać żartobliwie Kownacką - Gapą.
Jej śmierć poruszyła miliony widzów
Kownacka walczyła do końca. Po operacji w Hanowerze wróciła do Polski. Wierzyła, że jeszcze wszystko będzie dobrze, że uda się jej ponownie stanąć na planie zdjęciowym. W każdej chwili mogła też liczyć na wsparcie rodziny i przyjaciół.
- Rehabilitacja, refundacje, wizyty, naświetlania. Gabi słabła. Nielicznym pozwoliła na odwiedziny w szpitalu... - czytamy w książce Dziewońskiego. Niestety, choroba okazała się silniejsza.
Artystka zmarła w 2010 roku po 6 latach walki z chorobą nowotworową. W ostatnich chwilach byli przy niej najbliżsi - mama, syn oraz mąż.