Fuszerka i majstersztyk

"Detektyw Miś Zbyś na tropie. Lis, ule i miodowe kule" opublikowany został pod szyldem Krótkich Gatek - dziecięcego imprintu Kultury Gniewu. To część szerszego trendu, który można zauważyć w ostatnich miesiącach. Sporo komiksów dla najmłodszych czytelników wydaje Egmont, niszą zainteresowała się też Centrala.

Fuszerka i majstersztyk
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

03.09.2013 | aktual.: 08.11.2013 11:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Autorem scenariusza do "Misia Zbysia" jest Maciej Jasiński, ale prawdziwymi gwiazdami albumu są rysownik Piotr Nowacki i kolorysta Norbert Rybarczyk. Nowacki wielokrotnie udowadniał, że w konwencji komiksu dla dzieci czuje się doskonale i "Miś Zbyś" tylko to potwierdza. Album jest uroczy, kolorowy i bardzo łatwy w lekturze. Trafiło się w nim wprawdzie kilka zbędnych kadrów i źle rozplanowanych dymków, ale te wpadki nadrabiają piękne, całostronicowe splashe, na których, niczym Wally, ukrywa się lis.

Szkoda jednak, że talent Nowackiego marnuje się przy tak słabym scenariuszu. "Miś Zbyś" jest bowiem komiksem oczywistym, sztywnym i nieśmiesznym. Bohaterowie pozbawieni są osobowości (jedyne oznaki charakteru przejawia zrzędliwy borsuk Mruk), a dialogi pełnią funkcję czysto informacyjną - jakby Jasiński nie ufał, iż historię można opowiadać za pomocą obrazów. Najsmutniejsza jest jednak straszliwa oczywistość tej opowieści. Łatwo zrozumieć, że przeznaczony dla dzieci komiks miał być prosty i łatwy w odbiorze, ale historia o śledztwie Zbysia i Mruka jest po prostu nudna.

*

Wydany równolegle z "Detektywem Misiem Zbysiem" album "A niech cię, Tesla!" Jacka Świdzińskiego łatwo pomylić z komiksem dla dzieci. Nie jest to jednak pozycja Krótkich Gatek, ale dorosłej Kultury Gniewu, znów sięgającej do polskiego undergroundu. Świdziński, autor rewelacyjnych "Przygód Powstania Warszawskiego", ogranicza warstwę graficzną do minimum. Rysuje pokraczne, proste postaci stojące na pustych kadrach. Przypomina to bardziej bazgroły z zeszytu znudzonego licealisty, niż komiks profesjonalisty. Nie dajcie się jednak zwieść. "A niech cię, Tesla" jest jednym z ciekawszych polskich albumów wydanych w tym roku. To dowód na to, że polscy komiksiarze jednak potrafią być zabawni, a w komiksie najważniejsza jest narracja, a nie rysunkowe fajerwerki.

Świdziński opowiada jednocześnie cztery, z pozoru niepowiązane ze sobą historie. I tylko w jednej coś się dzieje - agentka nieznanych służby ucieka przed sowieckimi szpiegami. Pozostałe trzy opierają się na dialogach. Ale jakie to są dialogi! Mamy tu historię zwariowanych wynalazków Nikolai Tesli, szalone przemowy nawiedzonego dyrektora, a także miniaturę obyczajową, w której mąż i żona rozmawiają o codzienności.

I choć nie ma tu ani jednego klasycznego żartu, czytelnik, nie wiedzieć kiedy, zanurza się w świecie absurdalnych teorii spiskowych i dziwacznych wynalazków, mogących doprowadzić do końca cywilizacji. I nie przestaje się przy tym uśmiechać, nawet, gdy jeden z bohaterów zajmuje się rzeczą wydawałoby się tak prozaiczną jak naprawianie szafy.

"Detektyw Miś Zbyś na tropie. Lis, ule i miodowe kule"

"A niech cię, Tesla!"

Komentarze (2)