Felieton: Magda M. kontra Mariola Wafelek
Kobiety kina. Inne były, i za diabla nie przypominały tych obecnych. A czemu?
Kadr z 'Rejsu'
Nie wiem czy to kwestia wieku, nie wiem czy to trend taki ostatnio, a może, zwyczajnie, ludzka natura taka już jest, że lubi marudzić upierając się: „… za moich czasów to…”.
Lato było gorętsze, przyroda była bujniejsza, książki były ciekawsze, muzyka lepsza, a filmy wybitniejsze. Wszystko było inne. Czy na pewno?(Czytaj dalej:)
Kadr z 'Pręg' Magdaleny Piekorz
Upierać będę się, tak. Żeby jednak nie pozostawać ideologicznym betonem, i wytrącić argumenty z łap tym, co to będą dowodzić, iż główna przyczyna nie w jakości leży, a w tym, że człowiek zwyczajnie kiedyś tam młody był, mniej kaszlał i szybciej na schody wchodził, więcej mu się podobało.
Przyznam że nie zawsze to „inne”, oznaczało lepsze. Nie zawsze, ale często.
Marilyn Monroe
A najczęściej, jeśli o kobiety chodzi. Konkretnie – kobiety kina. Inne były, i za diabla nie przypominały tych obecnych. A czemu? O tym zaraz.
Z góry jednak uprzedzam tych, którzy wpadną zaraz na pomysł wytykania odmienności seksualnej autorowi. Dajcie se spokój.
Sami, obiektywnie przyznajcie, to co nam serwują teraz na ekranach kin i telewizorów, w porównaniu do lat ubiegłych, z kobietą z krwi i kości ma tyle wspólnego, co ciągnik ze statkiem SpaceShipOne.
Sophia Loren
Nie będę udawać wybitnego specjalisty i porywać na analizę rynku zachodniego. Wiadomo, tam co minutę rodzi się z dwudziestu aktorów, wśród nich pewnie ze 3 znalazło by się wybitnych (cóż z tego że nie odkrytych).
Nie będę też strzelać sobie samobója, i brać za takie ikony kobiecości jak Sofia Loren, Claudia Cardinale, Kalina Jędrusik, Elizabeth Taylor czy Jackie Kennedy. Nie.
Milla Jovovich jako Joanna D'Arc
Z takim odniesieniem, żadna inna kobieta nie ma szans. Nie będę też szukać porównań do lat 60, kiedy pojawiająca się naga pierś na ekranie przełamywała erotyczne tabu, stając Joanna D`Arc kinematografii.
A głębszy dekolt, stawał orężem w walce z reżimem. Nie.
Lindsay Lohan
Zwyczajnie, po prostu, bez zbędnych wynurzeń, ani też udawania kogoś kto się zna na rzeczy, wyposażona tylko i wyłącznie we wrodzona złośliwość, przyczepie się do naszych obecnych, dzisiejszych, nadal żyjących, i mających się nienajgorzej gwiazd.
Joanna Brodzik i Paweł Małaszyński w 'Magdzie M.'
Nie rozumiem bowiem skąd ta moda na to, żeby w przeciwieństwie do lat poprzednich, lansowana obecnie bohaterka, była wcieleniem anemii, „bylejactwa”, życiowej nieudolności.
Generalnie beznadziei. Urokliwej, bo urokliwiej, ale totalnie odmóżdżonej. Takiej sieroty z rozwianym włosem w sukience w groszki.
Bożena Stachura i Kacper Kuszewski
Dodatkowo jeśli na chwilę zmienia się ona w coś bardziej temperamentną, scenarzysta dorzuca do historii takich klocków, że i facet nie dal by rady nic sensownego z tego skleić.
Owszem, wymyśla też dla równowagi w serialu, czy filmie, postać kobiety fatalnej, czy coś bardziej energicznej, niemniej tak jednowymiarowej, że aż śmieszne.
Kierując się schematem, jak ruda to erotycznie rozbuchana, jak czarna to zła.
Marysia Łyszkowska i Małgorzata Kożuchowska
Może to wina mężczyzn? Wiadomo facet kobiety nie zrozumie. Potraktuje jak element ozdobny, tudzież sprzęt domowy wysoko wyspecjalizowany. I nic, jako scenarzysta, dla niej nie napisze sensownego.
Można by było im to wybaczyć, prawda? Przymknąć oko na to, co w kinie się dzieje, gdyby nie fakt że do końca jest to prawda. Mamy przecież też parę wiodących na rynku pań. I co one robią ze swoimi bohaterkami?
Robią z nich rozmarzone nauczycielki, gułowata prawniczki, cielęco rozmemłane matki, i kucharki.
Katarzyna Figura jako Mariola Wafelek w 'Pociągu do Hollywood'
1Możemy tylko pomarzyć, żeby taka bohaterka pokazała kawałek ciała, czy rzuciła ostrzejszy dialog w kierunku swojego, równie ciapowatego, obiektu miłości. A już o wzięciu sprawy w swoje ręce, czy jakimś energiczniejszym, może być i niezbyt rozsądnym, ale jednak ruchu, mowy nie ma.
Jak to się działo, że taka durnowata i radosna postać, jak grana przez Katarzynę Figurę Mariola Wafelek, wydaje się teraz być postacią 300 razy bardziej z krwi i kości niż lansowane obecnie mamałygi?
Anna Cieślak w 'Dlaczego nie!'
Nie wspominając już o fundowanym nam przez media wizerunku młodej, dopiero na dorobku, dopiero co w życie wchodzącej, dziewczyny.
Taka to już na bank musi łatać z rozwianym włosem, słodko się uśmiechać, „pomykać” skuterkiem, robić „głupotki” i „głupstewka”, żyć za grosze, w najpiękniejszych wnętrzach, nosząc jedwabne piżamki (a jak bawełniane to w serduszka).
Joanna Brodzik i Beata Kawka w 'Jasnych błękitnych oknach'
Ja wiem, że ludzie chcą oglądać ładne obrazki, że zmęczeni wizerunkiem kobiety nad garami, matki polki, czy zahukanej dziewczyny z małego miasteczka, bez matury i przyszłości.
Nie mam nic przeciwko zarzuceniu tych wzorów, zastanawiam się tylko - czy nie ma nic pomiędzy?
Czy naprawdę nie zostaje nam nic, jak opowieść o bezpłciowej miłości 4 cm nad ziemią, kontra traumatyczna historia przyjaciółek chorych na raka?