Seriale zagraniczneNa twórców serialu spadła bezlitosna krytyka. Ile prawdy jest w światowym fenomenie?

Na twórców serialu spadła bezlitosna krytyka. Ile prawdy jest w światowym fenomenie?

Izraelska "Fauda", której 3. sezon możemy oglądać na Netfliksie, to bez wątpienia światowy fenomen i jeden z najlepszych międzynarodowych seriali dekady. Ale ze wzrostem popularności pojawiła się krytyka pod adresem twórców, dotycząca wizerunków konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Ile w serialowym pomyśle prawdy, a ile fikcji w popkulturowym sosie?

Na twórców serialu spadła bezlitosna krytyka. Ile prawdy jest w światowym fenomenie?
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

28.04.2020 | aktual.: 28.04.2020 18:23

Od momentu powstania w 2015 r. izraelski serial sensacyjny "Fauda" systematycznie zyskuje na popularności. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest oczywiście fakt umieszczenia tytułu w katalogu Netfliksa, który w pewnym momencie swojego rozwoju oprócz finansowania oryginalnych, zamówionych przez siebie produkcji, zaczął inwestować w rozwijanie seriali powstających w różnych krajach. Dając im tym samym drugie, międzynarodowe życie.

Podobnie było też z hiszpańskim "Domem z papieru", który pierwotnie funkcjonował jako 15-odcinkowa miniseria stacji Antena 3, by z czasem przekształcić się w światowy fenomen i jeden z flagowych okrętów platformy. O ile jednak przy okazji "Domu z papieru" mówimy właściwie wyłącznie o czystej rozrywce, która nie ma ambicji wiarygodnego opowiadania o światowych problemach geopolitycznych, z "Faudą" jest już zupełnie inaczej.

Akcja serialu stworzonego przez Liora Raza (serialowy Doron) i Aviego Issacharoffa dzieje się w miejscu newralgicznym z punktu widzenia aktualnych zbrojnych konfliktów międzypaństwowych. Do tego główną osią fabuły są sprzeczne interesy między Palestyńczykami a Izraelczykami na Bliskim Wschodzie.

W tej chwili "Fauda" ma już 3 sezony, premiera ostatniego odbyła się na Netfliksie 16 kwietnia, a na plan kolejnego twórcy wejdą zaraz po zakończeniu pandemii koronawirusa. Choć od wielu miesięcy mówi się o tym projekcie jako o jednym z najlepszym międzynarodowych seriali dekady ("New York Times"), wartym oglądania od początku do końca na raz ("Washington Post") czy nawet kolejnym "Homeland" ("Guardian") trudno nie dostrzec, że wraz z kolejnymi odcinkami, pojawia się też coraz więcej problemów z właściwym przyporządkowaniem określeń "dobry" i "zły", "prawdziwy" i "wymyślony", a także "serialowa fikcja" i "rzeczywistość".

Są to pytania bardzo aktualne, od kiedy "Faudę" na całym świecie zaczęło oglądać bardzo wielu odbiorców Netfliksa, obecnego przecież w 190 krajach świata dla ponad 100 mln użytkowników. Zabierając się za "binge-watching" tego izraelskiego fenomenu, warto zdawać sobie sprawę z istnienia tych określeń i wykształcić w stosunku do nich odpowiednie podejście. W przeciwnym razie może lepiej nie wypowiadać się publicznie po którejkolwiek ze stron politycznego (całkiem realnego) konfliktu. Można bowiem łatwo wpaść w jedną z klasycznych pułapek popkultury.

Jako serial sensacyjny "Fauda" radzi sobie naprawdę świetnie. Akcja popychana jest do przodu przez wyrazistych bohaterów, świadomych swoich atutów, w większości mężczyzn, którzy nie wahają się całkowicie poświęcać pracy i kolejnym zadaniom, kosztem życia osobistego. Każda z postaci jest w jakiś sposób "złamana". Czy to przez dawne akcje, czy stratę ukochanych, czy używki, które pozwalają wieczorami zapominać o trudnej codzienności.

W głównym zespole funkcjonuje też jedna kobieta - Nurit, która od początku chce przejść zza biurka na funkcję operacyjną, ale jej początki nie zwiastują obiecującej kariery w terenie. W przeciwieństwie do zaprawionych w bojach mężczyzn jest po prostu zbyt wrażliwa, odwraca wzrok na widok tortur, na akcjach sprawia wrażenie niepewnej i bojaźliwej. A ludzie, z którymi jej oddział ma zwykle do czynienia, to przecież najgorsi religijni fanatycy, którzy "za sprawę" zdolni są oddać życie swoje i swojej rodziny. Tu nie ma czasu na sentymenty.

Każdy kolejny odcinek "Faudy", szczególnie od 2. sezonu, to nierówna walka z czasem, z kolejnymi lokalnymi watażkami, którzy gromadzą wokół siebie podobnych im samym bojowników, liczących się wyłącznie z bożym nakazem. Kolejne akcje, kolejne sceny serialu przenoszą widza do światów znanych wyłącznie z programów informacyjnych i kojarzą się z suchym głosem spikera zapowiadającego "kolejne rozruchy" w newralgicznym i niespokojnym geopolitycznie terenie.

W naszej części Europy przyzwyczailiśmy się już niestety do krwawych doniesień o liczbach ofiar zamachów, bombach przed szkołami, szpitalami i miejscami religijnego kultu, nie robią już na nas wrażenia. A tymczasem na Bliskim Wschodzie żyją prawdziwi ludzie, którzy przeżywają prawdziwe, codzienne dramaty walcząc w nieswoich wojnach, w konflikcie, którego sami nie zaczęli.

Zastany w "Faudzie" stan rzeczy zakłada, że konflikt izraelsko-arabski, czy izraelsko-palestyński, po prostu trwa. Nie ma słowa wyjaśnienia, jak to się wszystko zaczęło i ku czemu zmierza, oraz jakie są postulaty obu stron. Pamiętajmy jednak, że to projekt, który powstał z myślą o lokalnej publiczności, która takich didaskaliów nie wymaga. Później, kiedy serial przerodził się w produkt międzynarodowy, twórcy zapewne założyli, że każdy, kogo to zainteresuje, sięgnie do jakichś dodatkowych publikacji. A reszta po prostu odbiorze go jako zgrabną fikcję zbudowaną na podstawach rzeczywistych akcji.

Jeśli oglądamy go właśnie tak, jako coś pomiędzy "Homeland", "Our Boys" (to z kolei już HBO GO, ale opowiada o wydarzeniach prowadzących do konfliktu w Strefie Gazy w 2014 r., z tym, że to produkcja izraelsko-amerykańska) a "24" czy "Breaking Bad", to "Fauda" na długie godziny zajmie czas, przenosząc w egzotyczne, choć niebezpieczne rejony świata. Okaże się świetną, energicznie zrealizowaną opowieścią o oddziale fantastycznie wyszkolonych izraelskich żołnierzy, którzy na każdą akcję wroga reagują natychmiast, brutalnie i bez sentymentów. Do tego pogłębione charakterystyki bohaterów sprawiają, że postaci się nie nudzą, żadna nie sprawia wrażenia, jakby była zbędna, a oddaje fabule coś oryginalnego i wyjątkowego.

Jeśli natomiast szukamy w "Faudzie" rzetelnego obrazu aktualnej sytuacji politycznej, to warto zajrzeć do źródeł. Sprawdzić, że konflikt, który oglądamy na ekranie trwa od wieków, a zaogniony został wcale przecież nie tak dawno, bo w 1947 r., kiedy ONZ uchwaliła rezolucję dotyczącą podziału dawnej Palestyny (czy Mandatu Palestyny) na państwo żydowskie i arabskie. W efekcie rok później powstało Państwo Izrael, ale na ziemi podlegającej wcześniej Palestynie.

Od samego początku proklamacja spotykała się z ogromnym i nieustającym sprzeciwem Palestyńczyków. Dosłownie dzień po podpisaniu deklaracji niepodległości Izraela wybuchła wojna izraelsko-arabska, po stronie każdego z państw konfliktu opowiadały się zarówno kolejne kraje ościenne, jak i wielkie mocarstwa.

Trudno nie wchodzić w te zawiłości i nie porównywać losu poszczególnych bezpośrednich uczestników np. do losu Polaków przed i po II wojnie światowej. Z terytorialnymi przesunięciami w sposób naturalny musiało dochodzić do przymusowych przesiedleń całych grup ludności, zarówno Żydów, jak i Palestyńczyków. A w konsekwencji i do prześladowań, w szczególności na tle religijnym. Na Bliskim Wschodzie w dalszym ciągu dochodzi do licznych krwawych zamachów, bo skonfliktowane ze sobą od początku kraje zmuszone są dzielić swoją życiową przestrzeń, a to nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.

W Izraelu 75 proc. populacji stanowią Żydzi, ale aż 20 proc. to Arabowie. Z regionem geograficznym Palestyny sytuacja nie jest aż tak prosta, bo Państwo Palestyna jest wciąż państwem nieuznawanym, a terytorialnie obejmuje dziś obszary Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu, administrowanego w dalszym ciągu przez Izrael.

Akcja 1. i 2. sezonu "Faudy" dzieje się najczęściej właśnie na terenie Zachodniego Brzegu, w miastach Nablus, Ramallah i Hebron. Na powierzchni prawie 6 tys. km2 żyje tu ponad 2 mln Palestyńczyków i prawie pół mln Izraelczyków, o konflikty więc zdecydowanie nietrudno. Akcja 3. sezonu ma miejsce już w Strefie Gazy, administrowanym przez władze Autonomii Palestyńskiej, ale faktycznie pod kontrolą Hamasu. W każdym z sezonów głównym przeciwnikiem izraelskich sił obronnych są grupy Palestyńczyków, powiązanych albo z Hamasem (palestyńscy fundamentaliści) albo z ISIS (Państwem Islamskim, organizacją terrorystyczną, której uznania odmawia wiele ugrupowań muzułmańskich).

W tym samym czasie właściwie wszyscy główni bohaterowie (Izraelczycy) pokazywani są w pozytywnym świetle, jako odważni bohaterowie, ojcowie rodzin, likwidujący terrorystów grożących pokojowi w regionie. Chociaż wielokrotnie widzimy ich mordujących w bestialski sposób również niewinnych, czasem przypadkowych świadków zdarzeń, tak samo okrutnie, co ich palestyńscy adwersarze. Izraelczycy robią to wszystko "dla sprawy", "dla większego dobra".

Z tego powodu dziwi nieco pogląd wielu recenzentów serialu opisujących jego rzetelnie przygotowaną warstwę fabularną i niemal równy rozkład sił, a także względny obiektywizm, szczególnie dwóch pierwszych sezonów. Trudno mówić o obiektywizmie oglądając izraelski serial, w którym główne role grają członkowie izraelskich wojsk obronnych, dlatego to założenie jest od początku obarczone fundamentalnym błędem.

Prawdą wydaje się jednak, że przedstawione w "Faudzie" metody operacyjne, charakter akcji i ogólna atmosfera, są najbardziej zbieżne z rzeczywistością, jak to tylko możliwe. Współtwórca serialu Lior Raz (główny bohater, Doron) przez wiele lat pracował w izraelskich siłach obronnych (IDF, właściwie Armia Obrony Izraela, "Cahal"), a podczas służby nauczył się arabskiego i miał okazję zgłębić realia pracy w terenie.

Drugi z twórców - Avi Issacharoff to z kolei znany dziennikarz od lat piszący o konflikcie izraelsko-palestyńskim dla "The Times of Israel" i "Haaretz". Informacja o angażu w tym ostatnim tytule prasowym jest o tyle ciekawa, że kilka dni temu właśnie w "Haaretz" opublikowano opinię ostro krytykującą ostatni sezon "Faudy" określając go mianem "nieprawdziwego, absurdalnego i szkodliwego" dla sytuacji na Bliskim Wschodzie i jej międzynarodowego rozumienia.

Istotnie, chociaż twórcy serialu chwalą się, że przedstawia względnie neutralny punkt widzenia, stawiając się w pozycji obiektywnych w relacjach izraelsko-palestyńskich, do pełnego obiektywizmu raczej daleko. 3. sezonowi zarzuca się na razie fundamentalne przekłamanie związane w ogóle z pojawieniem się Izraelczyków w Strefie Gazy, zablokowanej na lądzie, w powietrzu i wodzie, do której niezwykle trudno się dostać nawet Palestyńczykom czy pomocy humanitarnej, co dopiero izraelskim służbom specjalnym.

Jeśli już o tym mowa, przeprowadzana w 3. sezonie akcja polega na wtopieniu się w tłum Izraelczyków udających Palestyńczyków. Również w tej kwestii pojawiło się już w prasie wiele głosów krytycznych, szczególnie Palestyńczyków wspominających, że kiedy do tej pory wielokrotnie mówili o akcjach izraelskich służb specjalnych podających się za Palestyńczyków, wmawiano im antysemityzm i oskarżenia szybko zbywano.

Kiedy w 2. sezonie "Faudy" to grupa młodych Palestyńczyków uczyła się hebrajskiego i żydowskich zwyczajów, by przeprowadzać zamachy, nikt nie podnosił zastrzeżeń, bo fikcyjni bojówkarze byli związani z ISIS. W 3. sezonie "Faudy" ci "dobrzy" odważnie wkraczają na terytorium wroga, więc nie powinniśmy mieć wątpliwości, że działają słusznie, jak przez całe 36 odcinków.

"Fauda" to prawdopodobnie pierwszy bliskowschodni serial, który budzi aż takie emocje. Trzyma w napięciu i mrozi krew w żyłach, nie pozwalając ani na chwilę spuścić oka z ekranu. To niebywałe jak na serial, w których bohaterowie mówią właściwie głównie po arabsku i hebrajsku, a przez większą część trzeba czytać napisy (o ile mamy włączony polski dźwięk). Wszystkie jego zalety docenili już widzowie i dziennikarze na całym świecie, a miarą tego sukcesu okazuje się paradoksalnie coraz głośniejsza krytyka zaprezentowanych realiów i tła politycznego.

Mimo założeń o jak najdokładniejszym odwzorowaniu rzeczywistości pamiętajmy jednak, że w żadnym momencie twórcy nie powołują się na opieranie fabuły na prawdziwych wydarzeniach, więc tak to może zostawmy, koncentrując się na licznych zaletach produkcji. Co wrażliwszym na prawdę historyczną widzom należy życzyć jedynie, żeby izraelscy twórcy zaprosili na plan więcej palestyńskich konsultantów i oczekiwać efektów takiej współpracy w najlepszym, miejmy nadzieję, sezonie 4.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (103)