Ewa Minge staje w obronie Anny Lewandowskiej. "Wszyscy jesteśmy tacy idealni?"
Ewa Minge zabrała głos w medialnej dyskusji wokół Anny Lewandowskiej. Bierze ją w obronę i przewrotnie odnosi się do zarzutów hejterów. "Biedna Anka ,współczuje jej tych milionów i męża gwiazdy międzynarodowej , współczuje mięśni , udanego życia i wakacji na jachcie", pisze na Instagramie.
09.09.2020 15:50
Anna Lewandowska w ostatnim czasie mierzy się ze sporym kryzysem wizerunkowym. Sportsmenka i trenerka do tej pory cieszyła się na ogół dobrą prasą i dużą sympatią. Przez lata zawodowej aktywności zdążyła zgromadzić imponującą rzeszę fanek, którym proponowane przez nią systemy ćwiczeń i diet pomogły wypracować wymarzoną sylwetkę.
Lewandowskiej chwali się także, że propaguje zdrowy tryb życia – odkąd sama została mamą, bardzo duży nacisk kładzie właśnie na zdrowie mam, zdrowie podczas ciąży i wreszcie – zdrowie samych dzieci. Do tego sama Lewandowska niczym rasowa influencerka, inspiruje fanki do tego, by być przebojową i aktywną, a co za tym idzie – spełnioną.
Trenerce zdarzały się mniejsze i większe wpadki w mediach społecznościowych, a także mniejsze i większe potyczki słowne w mediach społecznościowych, czasem przeradzające się w szersze, medialne dyskusje. Z każdych wychodziła jednak bez większego uszczerbku na wizerunku.
Tym razem zdaje się być inaczej. Wszystko zaczęło się od pozornie niewinnego występu trenerki w stroju imitującym ciało z dużą nadwagą. Sprawa szybko wymknęła się spod kontroli, choć trenerka zapewnia, że nie miała złych intencji, a tym bardziej nie chciała wyśmiewać osób z nadwagą i otyłych, efekt był zupełnie odwrotny od jej zamiarów. Na trenerkę spłynęła fala ostrej krytyki – pojawiło się wiele głosów, w tym głosów aktywistek, że posunęła się zdecydowanie za daleko. Lewandowska zaś wystosowała oficjalne oświadczenie, w którym przepraszała za niefortunny pomysł i podkreślała, że nigdy nie było jej zamiarem ocenianie, wyśmiewanie, a tym bardziej obrażanie innych ludzi.
Zobacz także
Trenerka spotyka się jednak nie tylko z krytyką. Znane znajome stają w jej obronie i potwierdzają, że Lewandowska nie dopuściłaby się wyśmiewania z kogokolwiek czy obrażania innych kobiet. Stanowisko w tej sprawie zajęła Ewa Minge.
"Wszyscy jesteśmy tacy idealni, bezbłędni? Kiedyś już wzięłam te dziewczynę w obronę, bo miałam wrażenie, że niezasłużenie wylewa się na nią pomyje. Teraz dostała za zasługi. Ale PRZEPROSIŁA i to szybko. Prawnicy może lekko przegięli i zawsze lepsze jest pojednanie lub minimum jego próba. Cóż czasami nas ponosi i tak, skoro leżenie krzyżem na ziemi i przepraszanie nie pomaga", napisała na Instgramie.
Projektantka zaznaczyła, że Annie Lewandowskiej "obrywa się" teraz za wszystko i każdy jej ruch wiązanej są z niedawną aferą. Pod lupę brane jest każde jej nieidealne zdjęcie i nieidealna poza. To także wytyka minge hejterom. "Teraz jeszcze biedna Anka puściła mięśnie brzucha na plaż . Dla tych którzy intensywnie trenują rzecz oczywista, że mięsień na wdechu daje duże wooow ale czasem trzeba wypuścić ten wdech, np na wakacjach”, dodaje.
Zobacz także
Projektantka nie ma wątpliwości, że obecnie krytyka bierze się w dużej mierze z hejtu i zawiści. "Biedna Anka ,współczuje jej tych milionów i męża gwiazdy międzynarodowej , współczuje mięśni , udanego życia i wakacji na jachcie . Tak , współczuje też, ze nie siedzi w domu tylko realizuje swoją pasje i nadal ściga się ze swoimi marzeniami , współzawodniczy z życiem i realizuje się tak jak robiła to kiedy jeszcze była mistrzynią karate . Współczuje , bo tego nie da się znieść . Nie przeżyje przeciętny człowiek w naszym postkomunistycznym nadal kraju , ze można mieć więcej , "niesprawiedliwie" więcej , być szczęśliwym , młodym , atrakcyjnym i bogatym. No nie da się tego strawić. Prawda?”, punktuje kąśliwie.
Ewa Minge zaznacza, że największym przewinieniem trenerki jest sukces, bycie znaną i spełnioną, i bycie żoną jeszcze bardziej znanego męża. Dodaje, iż posiadając taki status nie może dopuścić się żadnego błędu, a przede wszystkim, żaden błąd nie zostanie jej wybaczony. Nie da się ukryć, że projektantka rzuciła nieco więcej światła na sprawę – owszem, Lewandowska popełniła błąd, ale przyznała się do niego i przeprosiła. W krytyce więc należałoby się kierować nie hejtem, ale zdrowym rozsądkiem.