Ewa Drzyzga wyjawia szczegóły przekrętu. "Do sylwetki Moniki Zamachowskiej doklejono moją twarz"
Prowadząca "Dzień dobry TVN" padła ofiarą oszustwa internetowego. Wykorzystano jej wizerunek do promocji preparatów na odchudzanie. Drzyzga przyznaje, że niełatwo jej dochodzić swoich racji przed sądem.
07.06.2021 09:10
Ewa Drzyzga dzięki fanom dowiedziała się, że po raz kolejny wmieszano ją w internetowe oszustwo. W sieci pojawił się zmyślony wywiad z dziennikarką, który miał służyć promocji preparatu na odchudzanie. Prezenterka TVN szybko zareagowała na te doniesienia i wydała oświadczenie w mediach społecznościowych.
- W ciągu ostatniego tygodnia dostałam 20 podobnych wiadomości. Pytano mnie, czy preparat naprawdę działa, czy tak szybko się chudnie, czy rzeczywiście stosowałam ten lek. W opisie mojej osoby podano TVP, a ja przecież pracuję w TVN. Do wywiadu doklejono obrazek, w którym prowadzę program śniadaniowy w telewizyjnej Dwójce. Do sylwetki Moniki Zamachowskiej doklejono moją twarz - zdradziła Drzyzga w rozmowie z portalem Wirtualne media.
Również pozostałe zdjęcia Ewy Drzyzgi dołączone do materiałów promocyjnych wskazywały na oszustwo.
- Na jednym jest moje zdjęcie sprzed kilku lat z informacją, że kiedyś ważyłam 97 kg, a teraz znacznie mniej i to dzięki reklamowanemu preparatowi. A ja nigdy publicznie nie podawałam swojej wagi i nigdy nie ważyłam 97 kg - dodała.
Bezprawne wykorzystywanie wizerunków osób znanych staje się coraz bardziej powszechnym zjawiskiem. W ostatnich latach ofiarami takich praktyk padły m.in. Anna Lewandowska, Małgorzata Kożuchowska czy Martyna Wojciechowska. Co ciekawe, rok temu Drzyzga wraz z Moniką Olejnik stały się "twarzami" tego samego preparatu na pasożyty. Sprawcy nadal nie zostali ujęci.
- W pierwszej instancji prokuratura umorzyła sprawę, nie dopatrując się znamion szkodliwości czynu. Odwołałyśmy się, mówiąc, że boimy się o zdrowie osób, które preparat kupiły, bo nie wiemy, co to jest, kto to sprzedaje, a produkt był opatrzony naszymi nazwiskami - przyznała Ewa Drzyzga.
Niestety i przy drugiej sprawie prezenterce "Dzień dobry TVN" może nie być łatwo dowieść swoich racji przed organami ścigania.
- Oszuści działają szybko. Tuż po moim oświadczeniu nie było śladów po wywiadzie ze mną. Popełniłam błąd, bo mogłam najpierw poprosić moich informatorów o screeny, a dopiero później wydać oświadczenie. To nauczka na przyszłość - wyznała.