Eurowizja 2022. Na kogo stawia Halina Frąckowiak? "Ten ktoś będzie musiał zachwycić też zagraniczną publiczność"
Nie lubi rywalizacji, zagłosuje na tego, kto ją zachwyci. Tak Halina Frąckowiak komentuje swój udział w jury zajmującym się preselekcją polskich wykonawców do tegorocznego konkursu Eurowizji. - Chcę wszystkich poznać, posłuchać, spotkać się z ich twórczością. Każdy ma taką samą szansę - mówi w rozmowie WP piosenkarka.
Wraz z Haliną Frąckowiak tegorocznych wykonawców będą oceniać dziennikarz Marek Sierocki, dyrektor programowy TVP Krystian Kuczkowski, dyrektor programu 1 Polskiego Radia Marcin Kusy oraz kompozytor i muzyk Szymon Orłowski. Wyniki ich pracy mają być znane 19 lutego.
Przemek Gulda: Jak się pani poczuła, kiedy zaproponowano pani wzięcie udziału w pracach jury?
Halina Frąckowiak: Bardzo się ucieszyłam i przyjęłam tę propozycję jako miłe wyróżnienie. A nawet zaszczyt, wyraz uznania i zaufania, pamiętając też, że wiąże się to z odpowiedzialnością za dobry wybór spośród wszystkich kandydatów - często także wspaniałych - tego jednego, najlepszego.
Jakimi kryteriami będzie się pani kierować, oceniając uczestników i uczestniczki preselekcji?
- Na wybór składa się wiele elementów: ocena utworu, czyli muzyki, tekstu, aranżacji, ale także prezentacji, czyli osobowości wykonawcy, jego poziomu i klasy. Nie jest to niestety takie łatwe, obiektywne i niepodważalne jak w przypadku sportu: tam najlepszy jest ten, kto pierwszy dobiegnie do mety.
To dużo kryteriów. Ale które będzie najważniejsze?
- Chodzi o poczucie, że coś mnie zachwyca. Że będąc na koncercie, nie chcę z niego wyjść. Mam ochotę, aby trwał i trwał, pragnę słuchać tego artysty bez końca. To jest moje subiektywne spojrzenie - najważniejsza sprawa w mojej ocenie innych wykonawców i wykonawczyń.
Ma pani swoich faworytów wśród tegorocznych uczestników i uczestniczki?
- Nie chcę nikogo faworyzować już na tym etapie. Chcę wszystkich poznać, posłuchać, spotkać się z ich twórczością. Każdy ma taką samą szansę.
Ale zna ich pani?
- Jasne, słyszałam o nich wcześniej. Ale nie będę się kierować tym, kogo znam lepiej czy dłużej. Zależy mi na tym, by dowiedzieć się, co się u nich ostatnio wydarzyło pod względem artystycznym i jaki to miało wpływ na to, co obecnie prezentują. Podczas tego typu konkursów i rywalizacji czasem świetnie wypadają osoby, które niekoniecznie mają największy dorobek czy szanse wynikające z dotychczasowych osiągnięć. Zdarza się też, że ktoś po prostu ma swój dobry dzień i wypada lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Czasem bywa też odwrotnie: ktoś świetny nie zdobywa laurów, bo jego dzień jest gorszy.
A czy pamięta pani swoje uczestnictwo w konkursach?
- Tak, oczywiście. Wielokrotnie brałam w nich udział. Konkursy mają taką specyfikę: jak sama nazwa wskazuje, konkuruje się z innymi wykonawcami. Osobiście nie fascynuję się rywalizacją. Jest mnóstwo piosenek, które na zawsze weszły do rodzimego kanonu, a choćby w Opolu nie uzyskiwały wysokich not. Bo przecież chodzi przede wszystkim o spotkanie muzyki i artystów, o wymianę doświadczeń i emocji. A to jest istotą radości wynikającej z uczestniczenia w koncertach festiwalowych.
Ale w preselekcji trzeba będzie kogoś wybrać. Na dodatek to tylko początek walki...
- Tak, oczywiście. Ten ktoś będzie musiał później zachwycić także zagraniczną publiczność. Wydaje mi się jednak, że tak naprawdę bardzo trudno jest powiedzieć, co jej się spodoba.
A pani miała chęć się jej spodobać? Robić karierę za granicą?
- Miałam takie propozycje. W moim przypadku oknem na świat miały stać się Włochy i Stany Zjednoczone. Nie zdecydowałam się na to, tęskniłam za powrotem do Polski.
Żałuje pani?
Odpowiem nieco wymijająco: najważniejsze jest to, co się spełnia, zanim tego zapragniemy. Jeśli coś się nie stało, to znaczy, że tak miało być. A wracając do preselekcji - mój wybór oparty będzie o przekonanie, że to właśnie "ten" lub "ta" ma pojechać na festiwal. Niech wygrają najlepsi. Będę głosować na tego, kto dotknie mojego serca swoją artystyczną osobowością i wykonaniem.