Eurowizja 2015: plagiaty, udział Australii i nieoczekiwana zamiana miejsc, czyli największe kontrowersje tegorocznego konkursu
None
Skandal goni skandal
Już od 60 lat Eurowizja rozpala serca fanów piosenki. Co roku nie brakuje utalentowanych artystów, którym występ na międzynarodowym konkursie otwiera drzwi do wielkiej kariery. Wystarczy choćby wspomnieć o ogromnym sukcesie ubiegłorocznej zwyciężczyni, Conchicie Wurst, która znana jest dziś na całym świecie.
Każdego roku na światło dziennie wychodzą również afery i skandale, obok których trudno przejść obojętnie. Niektórzy z pewnością zachodzą w głowę, dlaczego wśród uczestników brakuje np. reprezentacji Ukrainy. Odpowiedź jest prosta: ze względów politycznych. Tamtejsza telewizja ogłosiła, że przez konflikt z Rosją i problemy finansowe zmuszona jest zrezygnować z udziału w imprezie.
W tym roku nie zobaczymy również Turcji. Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych w tamtejszym parlamencie, Volkan Bozkir, stwierdził, że głównym powodem wycofania się z konkursu jest... zwycięstwo Conchity Wurst. Niewykluczone jednak, że w 2016 roku na scenie znów pojawi się muzyczny przedstawiciel Turcji.
Jakie jeszcze kontrowersje pojawiły się przy okazji 60. edycji Konkursu Piosenki Eurowizji?
AR
Konkurs przeniesie się do Australii?
Udział Australii podczas Eurowizji 2015 od początku wzbudzał emocje i do dziś nie wszyscy wiedzą, dlaczego akurat ten kraj pojawił się w konkursie. Otóż, jego mieszkańcy od wielu lat śledzą to, co dzieje się podczas europejskiej imprezy. Nie zraża ich nawet fakt, że transmisja odbywa się u nich o godzinie piątej rano. Z okazji jubileuszu organizatorzy Eurowizji postanowili podziękować im za tę sympatię i zaangażowanie i to dlatego, zgodnie z hasłem 60. edycji "Budujemy mosty", zaprosili ich do uczestnictwa w zabawie.
A czy zastanawialiście się kiedyś, jak potoczą się dalsze losy konkursu, jeśli tegorocznym zwycięzcą okaże się właśnie Australia? Czy będzie to oznaczało, że w 2016 roku reprezentanci wystąpią w kraju kangurów, koali i eukaliptusów? Nic z tego. Owszem, istnieje szansa, że główna nagroda trafi w ręce Australijczyków, ale nawet w takiej sytuacji Eurowizja pozostanie w Europie. Jedyną zmianą byłoby to, że tamtejsza stacja telewizyjna SBS zostałaby współproducentem i współorganizatorem 61. edycji konkursu, ale impreza odbyłaby się w państwie, które zajmie drugie lub trzecie miejsce.
Z kolei, jeśli Australia nie wygra, nie pojawi się już więcej na liście uczestników w późniejszych latach.
Najkrótszy występ w historii Eurowizji
O tych uczestnikach Eurowizji 2015 było głośno jeszcze na długo przed tym, zanim wystąpili na konkursowej scenie w Wiedniu. Zespół Pertti Kurikan Nimipäivät, w skrócie PKN, to czterej niepełnosprawni intelektualnie muzycy z Finlandii, których połączyła miłość do ostrego, punkowego grania.
Choć ze względu na swoją nietuzinkowość byli murowanymi kandydatami do finału tegorocznej Eurowizji, nie zakwalifikowali się do kolejnego etapu. I tak jednak przeszli do historii. I to wcale nie z powodu swojej niepełnosprawności. Panowie grali na scenie przez zaledwie 85 sekund i był to najkrótszy występ w historii Eurowizji.
Festiwal plagiatów?
Według założeń bukmacherów, w tym roku to Mans Zelmerlöw ze Szwecji ma spore szanse na zwycięstwo. Wszyscy zgodnie zachwycają się jego głosem i tym, jak potrafi zaczarować publiczność. Show, jakie zaprezentował na wiedeńskiej scenie, wyróżniało się na tle pozostałych uczestników. Ale czy było kreatywne i pomysłowe? Jak się okazuje, nie do końca. Fani Davida Guetty doszukali się w utworze Mansa ciągu skojarzeń z inną piosenką swojego idola - "Lovers on the Sun". Sporo zamieszania wywołała również robiąca wrażenie wizualizacja, która towarzyszy Zelmerlöwi podczas jego występu. Pojawiły się głosy, że efekty specjalne także nie są nowatorskim odkryciem ekipy ze Szwecji, a na niemal identyczny pomysł wpadł wcześniej artysta o pseudonimie A DandyPunk. Choć Mans z zespołem zaprzeczyli, jakoby doszło do plagiatu, Europejska Unia Nadawców nakazała im zmianę oprawy występu.
Co ciekawe, skandynawska reprezentacja nie był jedyną grupą, którą posądzono o zbytnią inspirację. Voltaj, który występuje w barwach Rumunii, również musiał tłumaczyć się z podobieństwa utworu "De la capăt" do "I Could Sing of Your Love Forever" grupy Deliriouss.
Podobny los spotkał zresztą Eduarda Romaniutę. Przedstawiciel Mołdawii usłyszał zarzut, że jego piosenka "I Want Your Love" jest kopią "It's Like That" Mariah Carey, "Rude Boy" Rihanny i "Just A Little" zespołu Liberty X. Jakby tego było mało, wokalistę oskarżono też o to, że kupował głosy, aby przejść eliminacje krajowe. Choć artysta zdementował te doniesienia, niesmak pozostał.
Nieoczekiwana zamiana miejsc
Jakiś czas temu spore zamieszanie wywołała decyzja Andreasa Kümmerta, który w cuglach wygrał krajowe eliminacje Niemiec "Unser Song für Österreich". Choć widzowie zdecydowali, aby to właśnie on reprezentował ich kraj na arenie międzynarodowej, piosenkarz w ostatniej chwili zrezygnował z powierzonej mu roli. Jak później wyjaśnił, większą radość i satysfakcję dają mu spontaniczne koncerty w lokalnych klubach.
Swoje miejsce oddał Ann Sophie, która zajęła w konkursie drugie miejsce i to właśnie ona wystąpi podczas wielkiego finału 60. edycji Konkursu Piosenki Eurowizji w Wiedniu. Czy ta zmiana przypadnie do gustu Europejczykom? To się dopiero okaże.
Izraelski bojkot Węgier
Poważne kłopoty nie ominęły również ekipy z Węgier. Boggie, która reprezentuje ten kraj na tegorocznej Eurowizji, została oskarżona o to, że jej wizualizacje do utworu "Wars for Nothing" nawiązują do konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Wszystko dlatego, że podczas jej występu w tle pojawia się następujące zdanie: "2014. Gaza. Dwie trzecie ofiar to cywile, w tym ponad 500 dzieci". Ambasador Izraela na Węgrzech, Ilan Mor, nie krył oburzenia zaistniałą sytuacją i zażądał wycofania się Boggie z konkursu.
Jak poinformował dziennik "Le Figaro", głos w sprawie zabrał również jeden z przedstawicieli węgierskich władz, który zapewnił, że piosenka w żaden sposób nie nawiązuje bezpośrednio do tego, co dzieje się w Strefie Gazy. Wokalistka także nie pozostała obojętna na oskarżenia ambasadora i wyjaśniła aferę słowami: "To piosenka nie tylko o pokoju, ale także o naszej zdolności do brania odpowiedzialności za nasze działania". Po tych tłumaczeniach sprawa ucichła.
AR