Euro 2020. Cały świat oglądał walkę Eriksena o życie. Oburzająca decyzja realizatora transmisji

Pod koniec pierwszej połowy meczu Dania - Finlandia 1. kolejki spotkań Euro 2020 na murawę boiska bez kontaktu z rywalem upadł Duńczyk Christian Eriksen. Sytuacja wyglądała dramatycznie, ale realizator transmisji z Kopenhagi postawił na dodatkowe budowanie dramaturgii zbliżeniami na walczącego o życie piłkarza.

Duńscy piłkarza osłaniają akcję reanimacyjną Christiana Eriksena
Duńscy piłkarza osłaniają akcję reanimacyjną Christiana Eriksena
Źródło zdjęć: © PAP
Michał Fedorowicz

12.06.2021 21:11

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Decyzja o kontynuacji transmisji meczu pomimo wstrząsających scen rozgrywających się na jego murawie spotkała się z ogólnoświatową krytyką. Początkowo śledzący ją widzowie oburzali się na operatorów rozstawionych na stadionie w Kopenhadze kamer. Zdaniem kibiców przed telewizorami, ci ostatni wykazali się brakiem empatii, niepotrzebnie pokazując zbliżenia twarzy poszkodowanego Duńczyka.

Operatorzy kamer uchwycili bowiem w kadrze pierwszą część akcji reanimacyjnej, począwszy od reakcji kapitana reprezentacji Danii, który ułożył kolegę z drużyny w pozycji bocznej ustalonej, przez interwencję sanitariuszy i resuscytację krążeniowo-oddechową, aż po wstrząsające przebitki na zrozpaczonych piłkarzy, kibiców, a także żony Christiana Eriksena. Wyraźnie poruszoną i zalaną łzami kobietę pocieszali na oczach całego świata kapitan oraz bramkarz reprezentacji Danii.

Bardzo szybko jednak gniew został przerzucony z kamerzystów na realizatora transmisji, który zdecydował się posłać w świat dramatyczne ujęcia. Co ciekawe, w samej Danii od momentu, gdy było wiadomo, że Eriksen walczy o życie, widzowie na ekranach mogli oglądać jedynie dalekie kadry i zdjęcia z lotu ptaka.

W wielu innych krajach, w tym m.in. w Polsce i Wielkiej Brytanii, telewidzowie przeżywali szok nie mniejszy niż piłkarze na boisku, którzy zablokowali możliwość filmowania Eriksena ustawiając się w zwarty szpaler wokół reanimujących go medyków.

W TVP wstrząśnięci komentatorzy - Mateusz Borek i Kazimierz Węgrzyn - bardzo szybko oddali głos do studia w Warszawie, nie bardzo wiedząc, jak odnieść się do dramatycznych scen rozgrywających się na boisku w Kopenhadze.

Cała odpowiedzialność za podtrzymanie transmisji spadła więc na prowadzących studio Sylwię Dekiert oraz Adama Kotleszkę. Wyraźnie przytłoczeni wydarzeniami, zdaniem wielu osób nie poradzili sobie z ciężarem sytuacji, zbyt wcześnie i zbyt pochopnie wyrokując finał akcji reanimacyjnej.

Wielu komentujących zwróciło uwagę, że zdecydowanie lepszym wyjściem niż kontynuacja realizacji studia w TVP, które przerodziło się w kilkudziesięciominutowy "festiwal spekulacji", było całkowite przerwanie jego emisji. Tym sposobem dziennikarze i zaproszeni goście nie zostaliby zmuszeni do niepotrzebnego produkowania się na temat, o którym w danej chwili nie mieli, co zrozumiałe, większego pojęcia.

Emocje zdecydowanie opadły, gdy duńska telewizja ogłosiła, że Christiana Eriksena udało się uratować, a sam piłkarz, odzyskawszy przytomność, uspokoił swoich kolegów z drużyny i poprosił, by dokończyli spotkanie bez niego.

Po blisko dwóch godzinach spotkanie Dania - Finlandia zostało wznowione. Dość nieoczekiwanie zwycięzcami okazali się Finowie, którzy jedyną bramkę spotkania strzelili w 14 minucie drugiej połowy gry.

Po zakończeniu meczu głos ws. studia TVP zabrał dyrektor TVP Sport Marek Szkolnikowski, który stanął w obronie Sylwii Dekiert. Między wierszami przyznał jednak, że całość można było po stronie TVP zrobić lepiej.

Stan Christiana Eriksena jest stabilny.

Komentarze (249)