Eric Clapton: tego dnia zawaliło się jego życie
None
To odmieniło jego życie
Początek lat 90. był dla Claptona bardzo trudny. W sierpniu 1990 roku manager muzyka i dwóch technicznych zginęło w katastrofie śmigłowca (w wypadku śmierć poniósł również wybitny gitarzysta Stevie Ray Vaughan). Niecały rok później doszło do kolejnej tragedii, która odmieniła życie artysty. Trudno wyobrazić sobie dramat, jaki wtedy przeżył.
20 marca 1991 roku w wyniku wypadku zginął 5-letni syn Erica Claptona. Wystarczyła chwila nieuwagi, żeby doszło do tragedii. Po tym wydarzeniu muzyk wycofał się z życia publicznego. Przez bardzo długi czas nie mógł pogodzić się z tym, że nie był wystarczająco dobrym ojcem. Aby uśmierzyć ból, napisał utwór "Tears In Heaven".
Co takiego wydarzyło się tego dnia w Nowym Jorku? Przygnębiająca historia wciąż porusza.
Nie odnajdywał się w roli ojca
W połowie lat 80. artysta, po dziewięciu latach małżeństwa, rozwiódł się z żoną Patti Boyd. Bardzo szybko jednak zakochał się ponownie w Lory Del Santo. Modelka i prezenterka podbiła jego serce. Para zdecydowała się na dziecko i tak w sierpniu 1986 roku na świat przyszedł Conor Clapton.
Szybko okazało się, że Clapton nie do końca odnajduje się w roli ojca. Muzyk chciał mieć w domu ciszę i spokój, a małe dziecko nie współgrało z tymi pragnieniami. Ponadto artysta walczył z nałogami i miał dość trudny charakter.
Związek nie przetrwał próby czasu i po trzech latach gitarzysta i modelka się rozstali. Conor zamieszkał z matką.
Nikt się tego nie spodziewał
Eric Clapton starał się utrzymywać kontakt z synem najczęściej jak to było możliwe. Regularnie go odwiedzał. Jak wspominała po latach Del Santo w jednym z wywiadów, w 1991 roku muzyk miał powiedzieć jej, że nareszcie czuje, jakie szczęście daje mu syn. Gdy artysta zaczął czuć się odpowiedzialny za syna, doszło do wspomnianej tragedii.
Zbliżała się Wielkanoc, więc Lory wraz Conorem przybyli do Nowego Jorku, aby spędzić święta z ojcem chłopca. Zatrzymali się w apartamencie przyjaciela, gdzie Clapton odwiedzał ich prawie codziennie.
20 marca w godzinach porannych Conor bawił się z opiekunką w chowanego, a jego mama szykowała się do wyjścia. W międzyczasie do apartamentu wszedł dozorca, który miał posprzątać. Kiedy Lory spotkała go w kuchni powiedział jej, że uchylił okno sięgające od podłogi do sufitu, aby wpuścić trochę powietrza. W tym samym momencie rozległ się przerażający krzyk opiekunki...
Nie potrafił zrozumieć, co się stało
Niczego nieświadomy chłopiec oparł się o uchylone okno i wypadł z 53. piętra wieżowca. Zginął na miejscu.
Dosłownie kilka minut później na miejsce przybył Clapton. Nie potrafił uwierzyć w to, co się wydarzyło. Matka chłopca nie była w stanie pojechać do kostnicy w celu potwierdzenia tożsamości, więc smutny obowiązek spadł na ojca. Na pogrzeb Conora, oprócz rodziców, przybyły również światowe sławy muzyki, między innymi Phil Collins, George Harrison oraz była żona Claptona, Patti Boyd.
Niestety pęknięte serce Claptona tego dnia zostało zranione jeszcze bardziej. Gdy wrócił do domu, odebrał tajemniczy list.
"Tears In Heaven"
Okazało się, że na kilka dni przed śmiercią Conor napisał z pomocą mamy list do taty, w którym mówił, jak bardzo go kocha. Ten moment pozostał w pamięci muzyka na zawsze. Wiele miesięcy zajęło mu dojście do siebie.
Z pomocą przyjaciela Willema Jenningsema napisał jedną z najpiękniejszych ballad rockowych na świecie "Tears In Heaven". Kawałek miał załagodzić ból, a jednocześnie stał się wielkim przebojem. Utwór ukazał się na wydanej w 1991 roku ścieżce dźwiękowej do filmu "Rush" i zdobył trzy statuetki Grammy.