Emocje sięgnęły zenitu. Coraz większa rywalizacja w "Agencie" doprowadza do nagłych konfliktów
Gwiazdom zaczęły puszczać nerwy, kiedy uświadomiły sobie, że zaufanie nie popłaca. W szczególności kiedy gra toczy się o najwyższą stawkę.
07.03.2018 | aktual.: 08.03.2018 09:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwsze zadanie rozpoczęło się od... porwania Ryśka i Michała. Zawodnicy, podzieleni na dwa zespoły, musieli odnaleźć zaginionych kolegów. Od samego początku wyczuwalne było napięcie, w szczególności wtedy, kiedy okazało się, że drużyna Mai jest w posiadaniu dwóch przewodników po Hong-Kongu, przez to druga drużyna miała problem z poruszaniem się po mieście.
Tymczasem Peja i Michał czekali na jednym z najwyższych pięter hotelu w centrum miasta. Mając sporo czasu, Ryszard otworzył się i zaczął wspominać swoje dzieciństwo.
- Będąc dzieckiem, odwalałem robotę za dorosłych. A w dorosłym życiu jestem dzieckiem. Melanże nie były celem w moim życiu – przyznał raper.
Emocje szybko zaczęły narastać, kiedy obydwie drużyny uświadomiły sobie, że mają coraz mniej czasu, by dotrzeć do chłopaków. Niestety stracili cenne 7 minut, kiedy nie mogli się dodzwonić do Michała. Okazało się, że miał on wyciszoną komórkę. Przypadek? Czy to może on jest agentem? Żadnemu z zespołów nie udało się dotrzeć do hotelu na czas. 4 tys. zł przeszły im obok nosa.
Świątynia Dziesięciu Tysięcy Buddów była kolejnym miejscem, do którego udali się zawodnicy. Ich zadaniem było znalezienie 10 posągów z fotografii, które przekazała im Kinga Rusin. Ostatecznie udało się im odnaleźć tylko 5 posążków, co poskutkowało wygraną zaledwie 1 500 zł z możliwych 5 500 zł. Na dodatek wszyscy byli skłóceni. Najbardziej dostało się Benjaminowi, który podpadł Ryśkowi. W drodze powrotnej w autokarze było naprawdę nerwowo, a raper nie szczędził ostrych słów pod jego adresem.
Prawdziwe emocje pojawiły się dopiero przy ostatnim zadaniu. Połowa zawodników musiała zejść po ścianie tamy, by zebrać woreczki zawieszone na linach. W każdym z nich znajdowały się karteczki z opisem jednego z graczy. Odpowiedzi na pytania konsultowali z zawodnikami na dole. Szybko okazało się, że osobą, która najczęściej zwodziła, był znowu Michał, który kłamał, że znalazł dzień wcześniej immunitet. Okazało się również, że Tomek znalazł pierwszy czarny immunitet, który eliminuje i znosi jokery pozostałych graczy.
Jednak Ciachorowski, któremu do tej pory cieszył się zaufaniem ekipy, również wyszedł na kłamcę, dzieląc się ta informacją wyłącznie z Iloną, która przyznała, że "jest on teraz bogiem". Zapanował ogromny chaos, wszyscy zaczęli patrzeć na siebie podejrzliwie. Skończyły się przyjaźni i rozpoczęła brutalna rywalizacja. Tomek, choć wcześniej zapowiadał, że nie użyje immunitetu, ostatecznie położył go na stole, anulując immunitety pozostałych graczy. Najsłabszym graczem odcinka okazał się Jasiek, który pożegnał się z programem. Macie już swój typ? Kto według was jest agentem?