Hit Netfliksa powrócił. "Emily w Paryżu 2" to już nie to samo [RECENZJA]

Pierwszy sezon "Emily w Paryżu" okazał się jednym z najpopularniejszych seriali na Netfliksie. Od 22 grudnia możemy oglądać dalsze losy tytułowej bohaterki. Jak tym razem wypada produkcja? Fani mogą mieć powody do narzekań. Nawet ci najbardziej zagorzali.

Drugi sezon "Emily w Paryżu" nie wszystkich zachwyci
Drugi sezon "Emily w Paryżu" nie wszystkich zachwyci
Źródło zdjęć: © fot. screen z YouTube'a, Netflix

Przeniesienie bohatera z jednej przestrzeni do drugiej, w której początkowo nie czuje się komfortowo i musi sobie zacząć radzić, to bardzo wdzięczny temat na serial i zgrabny punkt wyjścia fabuły. Taki motyw wykorzystują np. twórcy wybitnego "Teda Lasso" z Jasonem Sudeikisem, produkcji opowiadającej o amerykańskim trenerze futbolu, który przyjmuje ofertę pracy z angielskiego klubu piłkarskiego i w nowym miejscu musi się uczyć wszystkiego, włącznie z zasadami futbolu.

Na podobnej zasadzie skonstruowano "Emily w Paryżu", w którym Amerykanka z Chicago (Lily Collins) znajduje się w samym sercu stolicy Francji i z nowej przygody zaczyna czerpać pełnymi garściami. Czyste szczęście: trafia do topowej agencji marketingowej, szybko znajduje przyjaciół, a nawet miłość, wszystko w rytm modnej paryskiej ulicy, ćwierkających ptaszków, szumu Sekwany i chrupnięć świeżych bagietek.

ZOBACZ TEŻ: zwiastun 2. sezonu "Emily w Paryżu"

Tak, "Emily w Paryżu" bywa serialem dość naiwnym, ale oferującym przyjemne oderwanie od codzienności. Sekret części pierwszej tkwił chyba w bezpretensjonalności głównej bohaterki, której wiele uchodziło na sucho, bo była spoza bańki lekko snobistycznie usposobionych "lokalsów" i wciąż uczyła się "obsługi" nowego miejsca.

Natomiast w drugim sezonie mamy już do czynienia z bardziej doświadczoną Emily, która zdążyła się w Paryżu zadomowić, nawiązać przyjaźnie i ważne znajomości. W dalszym ciągu buduje swoje życie zawodowe i uczuciowe. Kłopot w tym, że popełnia wciąż te same błędy, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę z konsekwencji pochopnego i nieprzemyślanego działania.

Dalej żywi uczucia do przystojnego szefa kuchni Gabriela, chociaż wie, że jej przyjaciółka Camille jest w nim zakochana. Nie mówi więc nikomu o tym, co czuje, tylko najpierw unika chłopaka, by potem z radością zaprosić go na swoje urodziny. W pracy z kolei różne dramatyczne sytuacje z poprzedniego sezonu też chyba jej niczego nie nauczyły.

Od samego początku na spotkaniach z nie swoimi klientami rzuca oryginalnymi pomysłami, podbierając zlecenia kolegom z agencji, zupełnie jakby w dalszym ciągu była tą samą "nową dziewczyną z pracy", która jeszcze nie poznała realiów biurowego życia. Podobnych sytuacji jest całe mnóstwo, a każda kolejna sprawia, że widz zaczyna odczuwać irytację.

Jednak nie ma co się oszukiwać – drugi sezon "Emily w Paryżu" zapewne okaże się przebojem na miarę części pierwszej. To w dalszym ciągu propozycja kolorowa i słoneczna, wypełniona oryginalnymi ubraniami i dodatkami, sympatycznymi ludźmi i pięknymi widokami. W Paryżu przecież nawet ulewa jest niebywale romantyczna i malownicza.

Całość wygląda dokładnie tak, jak konto popularnej influencerki na Instagramie. Tu nie ma miejsca na szare niebo, workowaty dres i ślady wczorajszego makijażu pod oczami. I podobnie jak ogląda się przypadkowe InstaStories, aby zabić czas albo wiedzieć, co się dzieje w świecie celebrytów, tak obserwuje się dalsze przygody Emily.

Można w tym czasie robić też inne rzeczy, przeglądać internet albo rozmawiać przez telefon. A z chwilą wyświetlenia ostatniego napisu końcowego ostatniego odcinka, natychmiast o tym zapomnieć i kontynuować scrollowanie.

Ładne i przyjemne obrazki to jedno, ale nie da się ukryć, że urok i czar z poprzedniego sezonu gdzieś wyparował. Brnięcie Emily w kłopotliwe sytuacje, których spokojnie mogłaby uniknąć, teraz wydaje się jedynie mechaniczną zagrywką fabularną ze strony twórców. Wiadomo jednak, że bez tego nie mieliby co pokazywać w kontynuacji. 

Źródło artykułu:WP Teleshow
netflixseriallily collins
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)