Elżbieta Jaworowicz skończyła 70 lat. Tego nie wiecie o najbardziej tajemniczej kobiecie w telewizji
None
Sekretne życie prezenterki
Na szklanym ekranie pojawia się nieprzerwanie od ponad 30 lat. Mówią o niej, że jest niezatapialna, bo jako jedna z niewielu dziennikarzy TVP przetrwała wszystkich prezesów, personalne przetasowania i - co najważniejsze - jej pozycja wciąż pozostaje niezagrożona. Co ciekawe, ona sama również nigdy nie myślała o zakończeniu telewizyjnej kariery. Jak przyznała kiedyś w jednym z wywiadów: "Czuję się potrzebna, więc o emeryturze jeszcze nie myślę".
Nie ulega wątpliwości, że Jaworowicz to kobieta instytucja, jedna z najsilniejszych osobowości szklanego ekranu i marka sama w sobie. Uchodzi za najskuteczniejszą reporterkę w kraju i jedną z najbardziej wpływowych kobiet polskiej telewizji. I choć nie ma w Polsce osoby, która nie słyszała o Elżbiecie Jaworowicz, to jednocześnie niewiele wiadomo o jej życiu prywatnym.
Dziennikarka niemal nie udziela wywiadów, nie pozuje z rodziną na okładkach kolorowych gazet i nie przechadza się po czerwonym dywanie w blasku fleszy. Jest to o tyle zaskakujące, iż w biografii prezenterki nie brakuje interesujących wątków. Niewiele osób bowiem zna kulisy małżeństwa Jaworowicz czy też słyszało o plotkach na temat gorącego romansu, jaki ponoć wybuchł między nią a znanym wokalistą.
Sprawdźcie na kolejnych slajdach, czego jeszcze nie wiecie o najbardziej tajemniczej kobiecie w polskiej telewizji!
Zobacz także: #dziejesienazywo: Agnieszka Odorowicz: ''Liczę na to, że media publiczne staną się publiczne''
AR
"Niezatapialna" Jaworowicz
Elżbieta Jaworowicz przyszła na świat dokładnie 70 lat temu w Nisku (woj. podkarpackie). Ukończyła filologię hebrajską na Uniwersytecie Warszawskim oraz zaocznie Wyższe Studium Zawodowe Realizacji Telewizyjnych Programów Dziennikarskich w PWSFTviT w Łodzi.
- Poczułam się prowincjuszką, ale później zrozumiałam, że prowincja bywa w nas, a nie zależy od miejsca urodzenia. (...) Byłam oczytana i może niegłupia. Wiedziałam, że muszę wyrwać się do innego świata. Nie mogłam zostać w Warszawie, bo nie miałam poparcia. Nie miałam szans na pracę ani na zameldowanie. Instytut Dziennikarstwa dawał pewną szansę, choć dziennikarstwo moją pasją wtedy nie było... Nie było łatwo - wspominała w wywiadach gwiazda TVP.
Przed kamerami zadebiutowała jeszcze na studiach, biorąc udział w konkursie zorganizowanym przez Telewizyjny Ekran Młodych. Przez jakiś czas prowadziła także... kącik mody w TVP.
Mimo że zaczynała karierę w tym samym czasie co Bogumiła Wander czy Nina Terentiew, tylko ona pozostała wierna Telewizji Polskiej. Choć trudno w to uwierzyć, Jaworowicz przetrwała rządy dwudziestu kilku prezesów TVP. Warto przy okazji wspomnieć, że żaden z szefów nie odważył się choćby wspomnieć o zwolnieniu uwielbianej przez widzów dziennikarki.
O innych wie wszystko, o niej wiemy niewiele
Pomysł na autorski program "Sprawa dla reportera" zrodził się w głowie Jaworowicz już w 1984 roku. Nikt jednak wówczas nie przypuszczał, że interwencyjny magazyn utrzyma się w ramówce (z niewielkimi przerwami) aż 32 lata.
Bezkompromisowa i twardo stąpająca po ziemi dziennikarka może pochwalić się wiernymi widzami, którzy upatrują w niej praworządności i sprawiedliwości. Dla wielu poszkodowanych przez państwo czy bezduszną machinę urzędniczą to właśnie ona jest ostatnią deską ratunku. Niektórzy nawet nazywają ją "patronką ds. beznadziejnych".
Na ekranie ze szczegółami prezentuje życie swoich bohaterów, a o niej samej wciąż wiadomo niewiele. Jaworowicz uchodzi w show-biznesie za jedną z najbardziej tajemniczych i skrytych osób. Jak lwica strzeże swojej prywatności i niezwykle zdawkowo wypowiada się na temat swojego życia osobistego. Być może dlatego, że w przeszłości było ono burzliwe.
Miłość od pierwszego spojrzenia
Nie jest tajemnicą, że Elżbieta Jaworowicz ma za sobą jedno nieudane małżeństwo z biznesmenem. Niewiele osób jednak pamięta, że przed laty łączono ją również z... Wojciechem Gąssowskim. Dziennikarka i wokalista przyjaźnili się w latach 80., jednak żadne z nich nigdy nie potwierdziło, czy łączyło ich coś więcej niż tylko sympatia.
Największą miłość swojego życia, czyli obecnego męża, płk. Eugeniusza Mleczaka, poznała, gdy była już dojrzałą kobietą o ugruntowanej pozycji zawodowej. Miała prawie 50 lat i długą listę sukcesów na koncie, kiedy los postawił jej na drodze przystojnego wojskowego.
Do pierwszego spotkania pary doszło w 1995 roku podczas gali wręczenia Dyplomów "Benemerenti" (wyróżnień dla osób i instytucji, które kierują się prawdą i sprawiedliwością). Mleczak, podobnie jak ona, został laureatem tej nagrody. Od tamtego wieczoru zakochani nie odstępują siebie na krok. Co ciekawe, zdecydowali się zalegalizować związek dopiero w 2010 roku, po 15 latach znajomości.
Gdy po jakimś czasie zaskakująca informacja o ślubie Jaworowicz ujrzała światło dzienne, wywołała ogromne poruszenie. Szczegóły ceremonii nigdy nie ujrzały jednak światła dziennego. Jak tłumaczył to na łamach "Na Żywo" znajomy dziennikarki:
- Od jakiegoś czasu Ela jest legalną żoną, ale, jak to ona, i za mąż wyszła bez rozgłosu.
Wyrazy uznania i antynagrody
Nieprzejednana postawa Jaworowicz oraz cały jej telewizyjny wizerunek od lat budzą kontrowersje. Wyeksponowane, zawsze założone na siebie nogi, to jeden z głównych znaków rozpoznawczych dziennikarki. Podobnie jak emocjonalne reakcje przed kamerami, stronniczość i populizm - dodają jej krytycy. A tych, zwłaszcza w ostatnich latach, jest coraz więcej. Należą do nich przede wszystkim ludzie mediów i znawcy tej branży.
Oskarżają oni Jaworowicz o tabloidowe dziennikarstwo żerujące na najniższych emocjach, brak neutralności i rażącą stronniczość w swoich programach, w których nie liczy się prawda, a telewizyjne widowisko. Bo choć Jaworowicz może poszczycić się m.in. nagrodą "Superwiktora", "Telekamerą" czy Srebrnym Krzyżem Zasługi, to jest też laureatką reporterskiej antynagrody dziennikarzy przyznanej za "Sprawę dla reportera" poświęconą krakowskiej kamienicy przy ul. Szerokiej 12 (Jaworowicz była na tropie układu urzędniczo- prokuratorsko-policyjnego, który niszczył właściciela budynku).
Głośna afera znalazła finał w sądzie
Choć wśród bohaterów jej programów wciąż przeważają głosy uznania i wdzięczności, to nie brakuje też osób, które uważają się za ofiary Elżbiety Jaworowicz. Od 2010 roku działa Stowarzyszenie Stop Nierzetelni, które zrzesza poszkodowanych przez kultową reporterkę TVP.
Jakiś czas temu jeden z antybohaterów "Sprawy dla reportera" wygrał z reporterką i TVP przed wymiarem sprawiedliwości. W 2008 roku Ireneusz Kujawa, przedsiębiorca, który odmówił udziału w programie i wypowiedzi przed kamerami, skierował przeciwko telewizji sprawę do sądu. Pozew wpłynął po tym, jak ekipa Jaworowicz, wbrew woli biznesmena, wtargnęła na jego posesję, a TVP wyemitowała nagranie z jego udziałem.
Sąd przyznał rację mężczyźnie, orzekając, że Elżbieta Jaworowicz naruszyła "cześć, wizerunek oraz mir domowy Kujawy" oraz przedstawiła w swoim programie problem w sposób jednostronny. Nakazał dziennikarce przeprosiny Ireneusza Kujawy, a TVP wypłatę 4 tys. złotych odszkodowania.
Nie zniknie z ekranów
Nie jest jednak tajemnicą, że w oczach jej wiernych widzów, zwłaszcza mieszkańców wsi i małych miast, którzy stanowią główne grono odbiorców "Sprawy dla reportera", Jaworowicz jest ostatnią sprawiedliwą na tym świecie.
A ponieważ po 32 latach emisji tego interwencyjnego magazynu dziennikarka wciąż potrafi zgromadzić przed telewizorami miliony odbiorców (wysokiej oglądalności programu nie zagroziły nawet dwie - uznane za zasadne - skargi, które wpłynęły na nią do Rady Etyki Mediów), żaden z włodarzy TVP nie odważy się zepchnąć jej z anteny. Jak przed laty żartobliwie zauważyła Krystyna Lubelska z "Polityki", nikt nie jest w stanie nawet "rozplątać jej nóg". I trudno się z tymi słowami nie zgodzić.
Zobacz także: Jan Pospieszalski: "Przeraziło mnie Bizancjum w TVP"
AR