"Elliott z planety Ziemia" bez cenzury i stereotypów
Poprzednia animacja Mica Gravesa "Niesamowity świat Gumballa" utrzymywała się na antenie przez prawie dekadę. Jego nowe dzieło "Elliott z planety Ziemia", które zrealizował z animatorem Tonym Hullem, ma szansę ten sukces powtórzyć. - Chcieliśmy burzyć stereotypy - mówią w rozmowie z Wirtualną Polską.
05.06.2021 09:11
"Elliott z planety Ziemia" różni się od innych produkcji na temat kosmosu. Oglądamy duet matki i jej 11-letniego syna, którzy wspólnie przeżywają wielką przygodę. 30-letnia Frankie jest bowiem genialną geolożką, która pewnego dnia natrafia na tajemniczy kamień. Kobieta jest przekonana, że znalezisko odmieni losy nauki. Ale koledzy po fachu nie chcą jej teorii słuchać. Frankie przypomni im, że czas podważania głosu naukowczyń należy już do przeszłości! Oryginalną produkcję można już oglądać na kanale Cartoon Network.
Artur Zaborski: Muszę wam się przyznać, że po obejrzeniu kilku odcinków "Elliotta z planety Ziemia" zapragnąłem wyłączyć komputer i wyjść z domu szukać przygód.
Mic Graves: Bardzo zależało nam, aby dzieciaki, które odpalą serial, poczuły taki sam zew. Chcieliśmy, żeby przypomniały sobie, jak ciekawy może być świat za oknem. Teraz, w czasie pandemii, życie jeszcze bardziej przeniosło się do internetu. Nam zależało, aby obudzić nostalgię za tym, jak interesujące jest to, co czeka na nas na zewnątrz.
W waszym serialu ta przygoda czeka na wszystkich. Z mojej młodości pamiętam podobne animacje, w których to chłopcy odkrywali świat za oknem. Wy pokazujecie, że to także świetna zabawa dla dziewczynek.
Mic Graves: Konotacja, jaką mamy, gdy myślimy o ekranowych matkach małoletnich bohaterów, wiąże się z tym, że matka czegoś zakazuje. My chcieliśmy to odwrócić i pokazać matkę, która zachęca swojego syna do przygód, pokazuje mu, że to, co nas otacza, wcale nie musi być tym, czym się wydaje.
Pod tym kątem odwróciliśmy utarty stereotyp. Elliott jest wychowywany tylko przez Frankie, jego ojciec jest nieobecny. Było dla nas ekstremalnie ważne, żeby ona czerpała taką samą frajdę ze wszystkiego, co im się przydarza i bawiła się tak samo dobrze jak jej syn. To jest ich wspólna przygoda, są zespołem, grają razem na siebie nawzajem.
Jak bardzo walka ze stereotypami była dla was ważna?
Tony Hull: Liczyła się dla nas bardzo mocno, czego wyrazem są kosmici w naszym show. Do każdego z nich podchodziliśmy indywidualnie, nie chcieliśmy, aby przypominały utarte wyobrażenia na temat obcych cywilizacji.
No i kosmici w "Elliocie z planety Ziemia" nie są nastawieni na konkwistę Ziemi.
Mic Graves: No bo dlaczego mieszkańcy obcych planet mieliby chcieć nas podbijać? Chyba tylko dlatego, że mierzymy wszystkich swoją miarą. Myślenie o kosmitach jako groźnych najeźdźcach staje się nieznośnie staromodne. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ktoś miałby być zainteresowany zniszczeniem Ziemi. Po co? Czemu miałoby to służyć? Kiedy Elliott i Frankie lecą w kosmos i mówią obywatelom innych planet, że pochodzą z Ziemi, ci odpowiadają, że nigdy o niej nie słyszeli. Właśnie tak wyobrażam sobie stosunek kosmitów do nas!
Jakie animacje i filmy was ukształtowały?
Tony Hull: Mic i ja kochamy serie "Gwiezdnych wojen" i "Parku jurajskiego", tak samo filmy "E.T.", "Terminator" czy "Robocop". Dorastaliśmy na tych produkcjach. Sci-fi to genialny gatunek, bo daje ci możliwość wytężenia wyobraźni, a do tego jest zabawny. Poza tym pozwala ci zawrzeć w produkcji przesłanie, którym chcesz się podzielić z innymi.
Produkcje, które wymieniłeś, mają wspólną cechę - pokazują silnych, indywidualnych bohaterów, niepasujących do otoczenia. Łatwo się w nich przejrzeć.
Mic Graves: Jednymi z najważniejszych filmów mojego dzieciństwa były "E.T." i "Bliskie spotkania trzeciego stopnia", które pokazywały, że kosmici też mogą być wyrzutkami. Ludzie bajdurzyli o tym, że niedługo nas najadą, a filmowcy pokazywali, że gdyby trafili na Ziemię, mogliby się okazać zagubionymi istotami. Kochałem też "Gwiezdne wojny", w których zaprezentowano całą panoramę postaci, jaka nigdy wcześniej nie przewinęła się przez ekrany kina. Podziwiałem wyobraźnię stojących za tą serią twórców.
To, co mówisz, pokazuje, jak wielka jest odpowiedzialność filmowców, którzy przygotowują produkcje dla dzieci.
Mic Graves: Nigdy nie cenzurowaliśmy się, jeśli chodzi o przekaz, który chcieliśmy, żeby wypływał z naszego serialu. Najważniejsze było dla nas, żeby zrobić coś, co sami byśmy kochali jako dzieciaki. Jeśli podążasz tą drogą, wtedy nie ma ryzyka, że zaszkodzisz komukolwiek. Tej zasady się trzymamy.