Eleni straciła ukochaną córkę. 17-letnią Afrodytę zabił jej były chłopak
Tragedią sprzed 30 lat żyła cała Polska. Eleni do dziś nie potrafi zapomnieć o wydarzeniach, które rozegrały się pod koniec stycznia 1994 r.
Eleni straciła ukochaną córkę. 17-letnią Afrodytę zabił jej były chłopak
Eleni, a tak naprawdę Helena Tzoka, to jedna z najbardziej rozpoznawalnych piosenkarek w naszym kraju. Choć urodziła się w Bielawie w województwie dolnośląskim, pochodzi z greckiej rodziny. Jej rodzice, Perykles i Despina Milopulos, wyemigrowali do Polski w latach 50., po wojnie domowej w Grecji.
Eleni, której urodziny przypadają 27 kwietnia, od dziecka wiedziała, że jej żywiołem jest scena. Sięgała po mikrofon już jako mała dziewczynka i przez lata rozwijała się muzycznie. O tym, że podbiła serca słuchaczy, świadczą różnorodne wyróżnienia i nagrody na jej koncie. I choć nie mogłaby sobie wymarzyć piękniejszej kariery, życie prywatne boleśnie ją pokiereszowało.
Największy koszmar, z którego skutkami próbuje uporać się do dziś, wydarzył się w życiu Eleni dokładnie 20 stycznia 1994 r. To właśnie wtedy jej 17-letnia córka Afrodyta nie wróciła jak zawsze po lekcjach do domu. Poznajcie tę tragiczną historię.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
Wszystko zostało zaplanowane
Afrodyta, ukochana i jedyna córka Eleni i jej męża Fotisa Tzokas, była wzorową uczennicą. 20 stycznia 1994 r. tuż po szkole miała wrócić do domu. Tak się jednak nie stało. Późnym wieczorem zaniepokojona przedłużającą się nieobecnością dziecka Eleni zawiadomiła policję.
Z zeznań świadków wynikało, że nastolatka po raz ostatni była widziana przed Liceum Sztuk Plastycznych w Poznaniu, gdy wsiadała do pewnego samochodu. Za kierownicą siedział jej toksyczny i zazdrosny były chłopak, 21-letni Piotr G. Towarzyszyła mu dziewczyna, która została przedstawiona Afrodycie jako jego nowa partnerka. To, jak można się domyślić, uspokoiło nieco 17-latkę i sprawiło, że jej czujność została uśpiona. Uznała, że nic jej się nie stanie, skoro jej były w końcu ułożył sobie życie z inną.
Wszystkie tropy prowadziły do Piotra G.
Afrodyta uznała, że Piotr pogodził się wreszcie z ich rozstaniem i przestał być zaborczy. Choć po decyzji o zakończeniu związku nastolatka unikała kontaktu z byłym ukochanym, zgodziła się na chwilę rozmowy z nim. To właśnie wtedy zdecydowała się wsiąść do samochodu ze swoim przyszłym zabójcą. Gdy auto odjechało, ślad po dziewczynie zaginął.
Po tym, jak Eleni zgłosiła zniknięcie córki, policja rozpoczęła poszukiwania. Wszystkie tropy prowadziły do Piotra G., który nie zaprzeczył, że widział się 20 stycznia z Afrodytą. Potwierdził też, że owszem, jechali razem samochodem, ale w wyniku kłótni postanowili przerwać wspólną podróż i ostatecznie obrażona dziewczyna miała wysiąść w połowie drogi.
Chora miłość doprowadziła do tragedii
Przesłuchiwany mężczyzna zapewniał, że Afrodyta wróciła do domu do Poznania autobusem. Coś jednak nie pozwalało śledczym spuścić Piotra z oka. Policjanci postanowili udać się do miejsca, o którym opowiadał G. i w którym rzekomo miała wysiąść z samochodu zaginiona dziewczyna.
22 stycznia, w trakcie przeczesywania zalesionego terenu, natrafiono na ciało poszukiwanej 17-latki. Dopiero wtedy mężczyzna pękł i przyznał się do morderstwa nastolatki. Podtrzymywał jednak wersję, że zdobył broń tylko po to, by to Afrodyta do niego strzeliła. Nie mógł bowiem pogodzić się z ich rozstaniem.
Gdy dziewczyna odmówiła, odebrał jej pistolet i sam w nią wymierzył. Trafił dwa razy: w skroń i serce. Zwłoki byłej ukochanej przykrył igliwiem, mając nadzieję, że nikt nigdy ich nie znajdzie.
Eleni wybaczyła mordercy córki
O tragedii, do której popchnęła 21-latka niepohamowana zazdrość, mówiła cała Polska. Podczas procesu sala sądowa pękała w szwach. 31 maja 1995 roku Sąd Wojewódzki w Poznaniu skazał Piotra G. na 25 lat pozbawienia wolności. Gdy Eleni usłyszała wyrok, nie potrafiła powstrzymać szlochu. Po raz kolejny dotarło do niej, że jej ukochana córka nie żyje.
- Zaraz po tragedii pomyślałam sobie, że tak naprawdę jest to dramat dwóch rodzin. Nie tylko naszej. Jako matki, obie straciłyśmy swoje dzieci. Wówczas zdałam sobie sprawę, że by móc udźwignąć taki ciężar i by móc żyć dalej, muszę coś zrobić. Moje częste i długie modlitwy i rozmowy z Panem Bogiem, dały mi odpowiedź, że muszę przebaczyć. I tak też uczyniłam. Przebaczyć, to nie znaczy zapomnieć. Przebaczyć to znaczy wyzbyć się negatywnych emocji, które są bardzo niszczące. Przebaczenie daje nam wolność - powiedziała Eleni w rozmowie z Istvanem Grabowskim z Radio Biper Biała Podlaska.
Dziś Piotr G. żyje już na wolności. Zmienił tożsamość i wyjechał z Polski.