Ekstrema po bałkańsku, czyli kilka słów o najbardziej niebezpiecznym filmie świata

Zakazany w kilku krajach, wywołujący ogromne kontrowersje we wszystkich innych gdzie został pokazany. Przez jego wyświetlenie dyrektor jednego z festiwali filmowych o mało nie wylądował w więzieniu. Przy nim „Salo, czyli 120 sodomy”, twórczość Gaspara Noego czy Larry’ego Clarka to potulne dobranocki dla maluchów. O czym mowa? Jaki film wywołuje tak histeryczne reakcje i czy wszystkie zarzuty skierowane wobec niego są słuszne? Witajcie w bałkańskiej otchłani piekła, świecie wykreowanym w debiutanckim dziele Srđana Spasojevića…

Ekstrema po bałkańsku, czyli kilka słów o najbardziej niebezpiecznym filmie świata

22.07.2013 14:29

O co tyle szumu?
Główny bohater „Serbskiego Filmu” (2010), Miloš (Srdjan Todorović) jest gwiazdą bałkańskiego kina porno, która lata aktywności ma już za sobą. Żeby jednak zapewnić chleb swojej rodzinie – żonie i synowi – zgadza się wziąć udział w enigmatycznym projekcie tajemniczego reżysera Vukmira (Sergej Trifunović)
. Zachętą do powrotu przed kamerę ma być całkiem pokaźna gaża. Pierwsze dni zdjęciowe zapowiadają pracę nad dość specyficznym, ale nie wybiegającym specjalnie ponad standardy produkcyjne filmem typu hardcore. Im dalej jednak, tym bardziej twórcy zbaczają z obranej ścieżki, przekraczając kolejne granice. Kiedy bohater zechce się wycofać z szemranego przedsięwzięcia, okazuje się, że jest już za późno…

Pornografia w byłych demoludach
Czy „Serbski Film” opowiada o realnych warunkach produkcyjnych w branży pornograficznej na Bałkanach? Jakub Majmurek („Krytyka polityka”): W Serbii sojusz pornografii z nacjonalizmem przybrał groteskowy wymiar. W 1990 roku parlament znosi obowiązujący w Jugosławii zakaz pornografii, erotyka (…) trafia do telewizji, czasopism, na wszechobecne kasety wideo. W parlamencie toczą się debaty nad tym problemem, pornografii bronią przede wszystkim nacjonaliści, jako instytucji wspomagającej prokreację i wzrost biologicznej substancji narodu. W latach 90., w późnych, nocnych porach, do serbskiej telewizji trafiała nawet twarda pornografia. Szczególnie silnie obecna była ona w okresie nalotów NATO na Belgrad - pełniła funkcję igrzysk mobilizujących poparcie społeczne w momencie kryzysu. Zapomnianym gwiazdorem filmów powstających właśnie w takich warunkach jest Miloš. Problem pojawia się w momencie, gdy obraz kręcony przez ekipę Vukmira zaczyna przypominać kino „snuff”, czyli film zawierający autentyczne sceny przemocy
i śmierci

* Śmierć na żywo*
Czy jednak historie o filmach snuff powstających w celu zarobkowym, w odróżnieniu od tych tworzonych ze względów ideologicznych (vide: filmiki Al-Kaidy z dekapitowaniem zakładników), są autentyczne? Zapytaliśmy o to Bartka Czartoryskiego, tłumacza i krytyka filmowego, autora bloga killallmovies.blogspot.com: Sama idea istnienia podziemia snuff jest oczywiście bardzo - przy całym swoim okropieństwie - intrygująca, lecz osobiście nie wierzę w jej istnienie. To popkulturowy wytwór. Tak jak i "Serbski Film". Spasojević próbuje nam wmówić, że to rozbudowana metafora lat wykorzystywania Serbów przez rząd mająca znamiona komentarza społecznego, ale to jawna hipokryzja, choć może już sam fakt istnienia takiego filmu skłania do refleksji na temat stanu ducha tamtejszej społeczności. Mam jednak wątpliwości, czy Spasojević, facet, który spędził lata dziewięćdziesiąte na zagranicznych uczelniach, faktycznie wie, o czym mówi. "Serbski Film" to, ni mniej, ni więcej, czyste kino eksploatacyjne, co później przyznał poniekąd
i sam Spasojević, mówiąc, że chciał po prostu wymierzyć policzek politycznej poprawności

„Kino eksploatacji” równa się „złe kino”?
Ale czy metka „kina eksploatacji” musi z miejsca wrzucać film Spasojevića na półką z najgorszą szmirą? Stanisław Liguziński (filmoznawca, krytyk filmowy): Eksploatować, znaczy "wykorzystywać kogoś lub coś maksymalnie" i w tym znaczeniu „Serbski Film” jest stuprocentową eksploatacją. Nie ma tu zabawy w subtelności, tylko ostre wiercenie, wyżymanie i wyskrobywanie. Czechow pisał, że jeśli w pierwszym akcie dramatu pojawia się strzelba, to w którymś momencie ktoś z niej wystrzeli, w „Serbskim Filmie”, miejsce strzelby zastępuje kutas, który wchodzi wszędzie tam gdzie nie chcielibyśmy go widzieć. Przez to nikt nie przejdzie wobec tego filmu obojętnie - różnice w odbiorze podyktowane są zapewne tym, że jedni z taką kanonadą wstrętu radzą sobie szukając jej przyczyn i dyskursywnych wyjaśnień, zaś drudzy odrzucają ten eksces jako pusty i zbędny. Mi samemu trudno jest rozstrzygnąć, którym jestem przypadkiem.

Spasojević – serious man?
Nie brak jednak głosów, które całkiem poważnie traktują metaforę Spasojevića. Małgorzata Cieślak, bałkanistka z UJ: Może to być reakcja na frustrację wojną, kryzysem i sankcjami – wszystkim, co działo się w czasie i po wojnie w Serbii. Jest też metaforą społeczeństwa serbskiego, któremu nagle – od czasów demokratycznych wyborów – wydawało się, że wszystko wolno. I przede wszystkim film nawiązuje do demonów, które żyją gdzieś tam w pamięci wielu uczestników samej wojny – tak, jak wysyłani na front żołnierze (głownie z paramilitarnych jednostek) robili wszystko, co im kazano pod wpływem manipulacji dowódców, tak ten bohater filmu pod wpływem środków odurzających jest w stanie posunąć się do niewyobrażalnych czynów. Cieślak zwraca uwagę, że filmów, które w sposób ostry i bezkompromisowy mówią o powojennej rzeczywistości w Serbii jest więcej, dając za przykład „Życie i śmierć porno bandy” Mladena Đorđevića i „Klip” Mai Miloš.

Kontrowersje w Serbii
W samej Serbii debiut Spasojevića wzbudził szereg kontrowersji. Już w trakcie produkcji było głośno o filmie, który zawiera ostre sceny seksu, jakich nigdy w Serbii nie oglądano. Mówi Zoran Gajin, programmer przeglądu „Oko na Bałkany”: Problemy były też na etapie post-produkcji w Niemczech, gdzie twórcom zarzucano „promocję pedofilii”, co było dość dziwne, bo to przecież tylko film, choć rzeczone sceny są rzeczywiście bardzo realistyczne. Po premierze na festiwalu filmowym Cinema City w Nowym Sadzie reakcje dziennikarzy były mieszanie, choć żaden z opiniotwórczych krytyków nie przyznał, że film mu się podobał. Zapytaliśmy Gajina, dlaczego „Serbskiego filmu” nie można było zobaczyć podczas pierwszej edycji objazdowego przeglądu „Oko na Bałkany” (pierwsza edycja skupiała się na Serbii). Odpowiedział enigmatycznie: To jest już prawdziwa ekstrema. Kręcimy liczne dramaty i filmy wojenne, ale czegoś takiego jak „Serbski film” – nigdy jeszcze nie mieliśmy.

Kontrowersje na świecie
Na mniejsze zamieszanie „Serbski film” wywołał poza granicami ojczystymi. Film został całkowicie zakazany w Australii, Brazylii (z uwagi na „obrazę rządu Brazylii”; choć w 2012 dopuszczono go z powrotem do dystrybucji), Malezji, Nowej Zelandii i Singapurze. W Niemczech został dopuszczony do obiegu, ale dopiero po wycięciu aż 13 (sic!) minut. Najgroźniej sprawa wyglądała w Hiszpanii: film został zakazany przez sąd w San Sebastian, z uwagi na propagowanie „groźnej formy wolności seksualnej”, a mimo to został wyświetlony na pokazie tylko dla dorosłych podczas festiwalu filmowego w Sitges w październiku 2010 roku. Osiem miesięcy później, dyrektor festiwalu Ángel Sara usłyszał z ust hiszpańskiego prokuratora zarzuty o „pokazywanie dziecięcej pornografii”. Co prawda zarzuty później oddalono, ale żadna inna duża impreza filmowa nie zdecydowała się później na pokaz tego, jak mówią niektórzy. „najniebezpieczniejszego filmu świata”.

* Doświadczenie graniczne*
Dziecięca pornografia, film snuff, gwałt na widzu, propagowanie przemocy; a może metafora powojennej rzeczywistości czy – jak mówi sam reżyser – policzek wymierzony w stronę politycznej poprawności? Czym jest „Serbski Film? Albo może warto zadać pytanie inaczej: dla kogo jest to kino? Na to pytanie odpowiedział nam krytyk filmowy Piotr Mirski, który podobno „widział w kinie już wszystko”: Największe zaskoczenie mojego filmowego życia: początkowo wziąłem „Serbski Film” za relaksacyjną, kampową bzdurkę. Podziemie porno, obcy i dość zabawnie brzmiąc język, niski budżet i rzekome nagromadzenie patologii – to wszystko miało gwarantować uczciwy reset mózgu po kilkunastogodzinnym dniu pracy. Nie miałem pojęcia, że po latach regularnego brania na klatę ekstremy jeszcze jakiś horror będzie w stanie zrobić mi autentyczną krzywdę. Nie wiedziałem też, że twórcy „Serbskiego Filmu” będą potrafili nie tylko mnie zniesmaczyć, ale złapać za serce i mocno je ścisnąć – że wzorowo poprowadzą intrygę, między kolejnymi scenami
przemocy umiejętnie zbudują identyfikację z bohaterem, aby w finale złamać go i poniżyć tak mocno, żebym i ja poczuł się złamany i poniżony. Zamiast c-klasowej rozrywki dostałem przeżycie graniczne, brawurową przejażdżkę autostradą do piekła. Pytanie, czy po tym, co przeczytaliście, ktokolwiek z was odważy zmierzyć się oko w oko z „Serbskim Filmem”?

Zobacz także
Komentarze (0)