Ekspert: "Reset" Cenckiewicza i Rachonia skończy się oskarżeniem Tuska o zamach
- "Reset" jest tendencyjny, robiony pod tezę i niespecjalnie odkrywczy. Nie opisuje żadnej nowej "prawdy". - mówi WP dr Krzysztof Grzegorzewski, medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego.
26.06.2023 | aktual.: 26.06.2023 17:49
Sebastian Łupak: Dziś emisja trzeciego odcinka serialu "Reset". Widać na pierwszy rzut oka, że TVP na nim nie oszczędzała…
Dr Krzysztof Grzegorzewski: Ten serial jest robiony z niebywałym rozmachem. Na przykład Michała Rachonia trzeba było elegancko ubrać…
Ktoś nawet wyliczył, jak był ubrany w jednym z odcinków: skórzana kurtka, czerwony golf, biała szwedka, czerwone mokasyny, czarny garnitur, biała koszula bez krawata, biała poszetka, czerwone sznurówki do czarnych trzewików…
Zastanawiałem się, ile razy się przebrał do jednego odcinka. Poza tym trzeba było go wysłać w różne miejsca w Europie. Trzeba mu było dać dostęp do archiwów, co też kosztuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mamy efektowne ujęcia z drona, sceny kręcone w byłym magazynie broni atomowej, w londyńskim hotelu. W sumie robi wrażenie…
No właśnie nie do końca. Ludzie się śmieją z Rachonia kiepsko udającego Bogusława Wołoszańskiego. Ten serial to jest przerost formy nad treścią. Wiadomo, że dziś nowoczesny dokument musi mieć atrakcyjną formę. Ale w tym serialu to efekciarstwo ma tani charakter – i jest go za dużo! To są dość zgrane numery, znane co najmniej od dekady. W efekcie to jest przekombinowane, kiczowate i "przebajerzone". Nie tylko styl Rachonia, ale nawet i czołówka jest odtwórcza.
A treść? Te nowe wątki, nowe dokumenty, cała prawda o Tusku i Sikorskim?
"Reset" jest tendencyjny, robiony pod tezę i niespecjalnie odkrywczy. Nie opisuje żadnej nowej "prawdy".
No jak to? A Tusk jako agent Kremla?
To jest stara, zgrana prawicowa narracja, znana od lat. Wystarczy sobie poczytać książki prof. Wojciecha Roszkowskiego np. "Kierunek Targowica". Roszkowski już opisywał Kaczyńskich jako prawdziwych bohaterów, a Donalda Tuska jako instalatora "rosyjsko-niemieckiego kondominium" w Polsce. Wystarczy zobaczyć filmy Grzegorza Brauna, poczytać Tomasza Sakiewicza, Dorotę Kanię itd. Obóz prawicowy te same zgrane tezy powtarza od lat. Tylko nie mogą się zdecydować, czy Tusk to ruski agent, niemiecki czy po prostu nieudacznik.
Eksperci w "Resecie" twierdzą, że Tusk działał na zbliżenie z Moskwą z polecenia Berlina, Angeli Merkel...
Eksperci? Sami prawicowi, wszyscy związani z PiS. Politycy i publicyści – wszyscy związani z obecną władzą. Brakuje komentarzy od ludzi, którzy nie są zaangażowani w poparcie dla tej partii. Porównajmy, jak o historii opowiadają tacy historycy, jak Antoni Dudek, Andrzej Friszke czy Andrzej Paczkowski, a jak Rachoń z Cenckiewiczem.
Brakuje też próby dotarcia do ludzi, którzy tę politykę wtedy współtworzyli. Zamiast tego widzom wmusza się pewne interpretacje, które niekoniecznie są zgodne z prawdą. A do tego – dla wzmocnienia przekazu - po emisji "Resetu" na dwóch kanałach jednocześnie, odbywają się pseudodebaty. Kto dyskutuje? Grono "bezstronnych obserwatorów", czyli Rachoń, Cenckiewicz i Sakiewicz, a także – nie zapominajmy o nim – Jakub Maciejewski. I mówią, jaki ten serial jest ważny i jak strasznie są atakowani.
W sumie to ja nawet mogę się założyć z panem, jak ten serial się skończy.
Ale przecież przed nami jeszcze kilka odcinków…
Ale łatwo się domyślić dokąd Rachoń z Cenckewiczem zmierzają. Idę o zakład, iż w końcówce okaże się, że zabójstwo Lecha Kaczyńskiego było rezultatem polsko-rosyjskich knowań. Powiedzą, że Tusk zaproponował reset z Rosją, ale Lech Kaczyński stał na przeszkodzie, więc Putin go wykończył. Pewnie do spółki z Tuskiem – albo nawet z jego wskazania. Zapewne tak to się właśnie skończy. Znamy już dobrze te kawałki i wielokrotnie je słyszeliśmy.
Po co je po raz kolejny odgrzewać?
To się przyda Kaczyńskiemu przed nadchodzącymi wyborami. Niestety Antoni Macierewicz wielokrotnie ośmieszył się swoimi teoriami na temat trotylu, bomb termobarycznych czy sztucznej mgły. Jemu już nikt nie uwierzy. Więc jeśli jest szansa, że opowieść o zamachu może wrócić w jakiejkolwiek formie, to tylko przez taką złożoną narrację, jaką prowadzą Rachoń z Cenciewiczem.
Tymczasem reset z Rosją to była polityka globalna tamtego okresu. Prowadziły ją i Stany Zjednoczone, i Unia Europejska. Wszyscy wierzyli, że Rosja się zmieni i będzie można się z nią jakoś dogadać.
Czy ten serial może mieć duży wpływ na widzów?
Odbiorca tego filmu jest kuszony efekciarską, artystyczną formą. I co dostaje? Opowieść, że jakaś notatka z wizyty Tuska w Moskwie w 2008 roku była, ale jej nie było. Nikt jej nie widział. Cenckiewicz mówi, że opiera się tu na tzw. "źródłach relacyjnych". A co to są źródła relacyjne? Czyje są to relacje? Czy chodzi znów o plotki w stylu, że młody Wałęsa sikał do chrzścielnicy w kościele? Jak prof. Cenckiewicz to rozumie? Takie "źródła relacyjne" budzą wątpliwości co do rzetelności tego serialu.
Cenckiewiczowi nie można wierzyć w jego metodę badawczą?
Czytałem książki Cenckiewicza. Jeśli prezentuje dokumenty z IPN, to jest OK. Istnieją autentyczne dokumenty i on je pokazuje – tu nie można się przyczepić. Ma dowód na mikrofilmach, są sygnatury, są źródła. Ale później on się zamienia z historyka w publicystę, który sprzyja obecnej władzy. Jest zaangażowany politycznie, więc odpowiednio prowadzi całą narrację. Wszystkie fakty i wszystkie dokumenty są interpretowane zgodnie z przyjętą z góry tezą.
Czyli ten serial nie spełni swojej roli?
Ten serial jest mniej więcej tak ważny, jak komisja ds. rosyjskich wpływów, która miała powstać tuż po jego emisji, bo przecież ten serial jest skorelowany z bieżącą polityką. Tymczasem sam PiS już zdążył "wybić zęby" swojej jeszcze niepowołanej komisji. Zobaczyli, że narobili sobie kłopotów na arenie międzynarodowej i powoli się wycofują.
Pokazałby pan ten serial młodzieży na zajęciach z medioznawstwa?
Tak. Jako wstęp do dyskusji o mechanizmach perswazji i manipulacji w filmach dokumentalnych.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski