Katarzyna Dowbor wyremontowała dom. Jej podopieczna zdradza szczegóły
Pani Sylwia została wybrana do polsatowskiego programu "Nasz nowy dom" i dzięki temu ma już łazienkę oraz ciepłą wodę. Autorzy wycięli tylko jedną, ale niezwykle emocjonalną scenę.
Kłopoty mieszkaniowe pani Sylwii wzięły się stąd, że musiała uciekać od swoich partnerów, którzy byli uzależnieni od alkoholu. Tułała się po obcych domach z dwiema córkami, w tym jedną chorą na epilepsję. Sama pani Sylwia jest osobą niedowidzącą. Zdesperowana zapożyczyła się i kupiła dom, aczkolwiek w fatalnym stanie.
Do programu pani Sylwia zakwalifikowała się z dużą pomocą swojej kuzynki, która słała zgłoszenia, jedno za drugim. Sam remont trwał pięć dni. Teraz w mieszkaniu jest przede wszystkim ciepło i sucho. Niestety niektórzy widzowie ciągle na coś psioczą: a to zmniejszenie powierzchni użytkowej, a to brak osobnej sypialni dla pani Sylwii, a to kolor płytek.
- W ogóle nie reaguję na te komentarze. Ucieszyłam się z łazienki przede wszystkim dlatego, że pojawił się w niej sedes. A takie rzeczy, czy komuś się płytki podobają, czy nie, to są dla mnie sprawy kosmetyczne. Ważne, że mamy się gdzie umyć. Nie mogę też za dużo wymagać. Życie nauczyło mnie pokory. Byłabym niewdzięczna, gdybym marudziła czy okazywała niezadowolenie. Tu już bym bardzo zgrzeszyła - wyznała w rozmowie z Plejadą.
Pani Sylwia uważa, że ekipa remontowa znakomicie poradziła sobie z takim wyzwaniem, jakim był jej rozpadający się dom.
- W jednej szafce rzeczywiście śrubki były niedokręcone, ale wystarczyło tylko wziąć śrubokręt i je dokręcić. Nie wiem, jak tu panowie pracowali, czy się zmieniali, ale to pokazało, że nie ma rzeczy niemożliwych - pochwaliła fachowców.
Jedna scena nie znalazła się w programie po montażu. To był pierwszy dzień nagrań.
- Od rana mieliśmy w domu ekipę. Było bardzo dużo ludzi, a my wciąż nie wiedziałyśmy, czy jesteśmy w programie. To miały być zdjęcia próbne, tak nam mówiono. W pewnym momencie, tak jak to jest zazwyczaj pokazywane w telewizji, ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to Katarzyna Dowbor. Rozpłakałam się. Ten moment właśnie wycięli. Nie byłam wtedy w stanie nic powiedzieć - opowiedziała z uśmiechem pani Sylwia.