Edyta Górniak złamała regulamin na Eurowizji. Mogła zostać zdyskwalifikowana
Pierwszy raz o tym opowiedziała! Edyta Górniak po 25 latach od pamiętnego występu na Eurowizji, który zapewnił jej drugie miejsce, zdradziła kulisy konkursu. Mało brakowało, a w ogóle by nie wystąpiła podczas finału.
01.05.2019 12:54
30 kwietnia minęło 25 lat od pamiętnego występu Edyty Górniak na Eurowizji. W 1994 roku piosenkarka zajęła drugie miejsce z piosenką "To nie ja". Udział w konkursie zapewnił jej popularność i sławę nie tylko w Polsce.
Artystka z okazji okrągłej rocznicy występu zdecydowała się na wywiad dla serwisu Eurowizja.org, gdzie zdradziła nieznane wcześniej kulisy konkursu. Okazuje się, że początkowo Górniak miała pojechać do Dublina z zupełnie inną piosenką.
- Wszyscy mieli pomysł na to, żeby połączyć siły najbardziej reprezentacyjnym w tamtym czasie twórców. Miała być muzyka pana Korcza, a słowa miał napisać pan Młynarski. Stylizację miała mi zrobić stylistka pracująca przy Teatrze Telewizji. Myślę, że ja zostałam wybrana, bo miałam już doświadczenie pracy z dużą orkiestrą symfoniczną podczas występu na żywo. (...) Jak powstał ten utwór, to zupełnie do mnie nie przemówił. Na gwałt szukałam czegoś innego - zdradziła.
Piosenkarka zaczęła po kryjomu przygotowywać dwa utwory. Ten, który dostała od TVP oraz drugi od Jacka Cygana.
- Wiedziałam jednak, że na tamtym etapie nie mogę się sprzeciwić telewizji, (...) dlatego przygotowywałam równolegle dwie piosenki: tę, o którą mnie poprosili, i drugą, o której nie wiedział prawie nikt - powiedziała w wywiadzie.
Na spotkaniu z władzami stacji przed wyjazdem do Dublina Górniak zaprezentowała utwór "To nie ja" i zagroziła, że albo pojedzie z nim, albo wcale. To jednak nie był koniec przygód.
Na początku lat 90-tych na Eurowizji można było śpiewać tylko w języku ojczystym. Górniak na próbie generalnej złamała regulamin, co spotkało się z oburzeniem przedstawicieli innych krajów. Groziła jej dyskwalifikacja. Ostatecznie, ze względu na debiut Polski w konkursie, jury podjęło decyzję o pozostawieniu utworu w stawce konkursowej. Pomimo tego, kilka państw zbojkotowało występ i nie przyznało Górniak punktów. Edytę wspierał wówczas menadżer, Wiktor Kubiak.
- Na próbie zaśpiewałam po angielsku dlatego, że w Dublinie przeziębiłam się. Miałam zapalenie krtani, tchawicy i gardła. Cały mój aparat był totalnie wyniszczony. Język angielski ma trochę inną emisję i oszczędza trochę to gardło. Bałam się, że jak zaśpiewam na próbie kamerowej w całości, to stracę głos i nie będę mogła wykonać tego utworu wieczoru. Szukałam oszczędności w tym gardle. Porozmawiałam z Wiktorem, a on mi powiedział: "Musisz zaśpiewać raczej cały [utwór], ale może zaśpiewaj fragment po angielsku? To jest lżejsze dla twoich strun głosowych". Taki był powód, który zdecydował, że zaśpiewałam w języku angielskim. Wiedzieliśmy, że łamiemy regulamin i zrobiliśmy to świadomie: ja, żeby ratować gardło, a Wiktor - żeby ratować moje późniejsze, wieczorne wystąpienie.
Przed wieczornym wyjściem na scenę do Edyty przyszła irlandzka bioenergoterapeutka, która pomogła jej odzyskać głos. Dziś Górniak nazywa to cudem.