"Dziewczyny": Lena Dunham: Miałam dużo szczęścia, że mogłam nakręcić serial, który pchnął moją karierę do przodu
Lena Dunham, autorka hitu HBO pt. "Dziewczyny" opowiada o tym, jak dojrzała jako artystka i jako bohaterka własnego serialu. Jaką widzi przyszłość dla tytułowych bohaterek? Dunham mówi także o tym, jak dzieli pracę z życiem prywatnym i czy spełnia się w komitecie wyborczym Hilary Clinton.
Co słychać u twojej bohaterki w kolejnym sezonie serialu?
Zwariowała. Tyle mogę ci o niej powiedzieć. To wariatka. Najciekawszym wątkiem tego sezonu jest opieka, jaką Hannah musi zapewnić swoim rodzicom. Ten motyw był dla mnie bardzo ważny, bo pokazuje relacje międzypokoleniowe. Kiedy dorastamy, zaczynamy uświadamiać sobie, że rodzice nie będą opiekować się nami do końca życia. Taka jest naturalna kolej rzeczy - zmienia się nasza życiowa sytuacja i z podopiecznym stajemy się opiekunami, ale wielu dzieciom bardzo trudno jest się z tym pogodzić. Bardzo chciałam pokazać to w serialu. Hannah jest bardzo zajęta swoimi własnymi problemami, ale musi odsunąć je na bok, co nie jest dla niej łatwe.
W końcu udaje się jej zbudować dość trwały związek...
Tak, ale pamiętaj, że w "Dziewczynach" wszystko może się zdarzyć. To prawda, że Hannah stara się nie kontemplować własnych problemów, walczy z obsesją na swoim punkcie i staje się normalniejsza. Pytanie brzmi, jak długo wytrwa w tym stanie? To może być dla niej problemem.
Na pierwszy plan wysuwa się też wątek Jessy i Adama... Mam wrażenie, że Jessa jest w dużo lepszej formie...
To prawda. Jest w dobrej formie i chciałabym powiedzieć, że ich związek jest nieudany, ale to nieprawda. Jest w nim dużo dobrej energii, z czym najbardziej nie może pogodzić się Hannah. Zobaczymy tego przykłady w kolejnych odcinkach. Tych dwoje do siebie pasuje - tworzą razem lepszą parę niż Hannan i Adam, co chyba jest dla mojej bohaterki najtrudniejsze do przełknięcia. Bardzo się przed tym broniliśmy - nie chcieliśmy, by sprawy przybrały taki obrót - kiedy zobaczyłam ich razem po raz pierwszy, wiedziałam, że do siebie pasują. Nie chcieliśmy jednak, żeby Jessa wyszła na niewdzięczną przyjaciółkę. W końcu zdaliśmy sobie sprawę, że taka wolta jest dla nas dużą okazją. Możemy pokazać, że Jessa ma z tego powodu wyrzuty sumienia, że broni się przed tym związkiem, że to dla niej trudne, bo jest rozdarta między przyjaciółką, z którą co prawda nie dogaduje się tak jak dawniej, i facetem, na którym jej zależy. Chciałam, żeby widzowie jej współczuli. Nie chodziło mi o to, aby została przez nich potępiona jako
dziewczyna, która odbija przyjaciółce chłopaka. Kiedy po raz pierwszy się pocałowali, aż krzyknęłam za kamerą. Ta scena wyglądała bardzo naturalnie. Powiedziałam im, że byli świetni, a Jemima spytała się mnie, czy nie czułam się niezręcznie? Odpowiedziałam, że nie, bo przecież całuje mojego serialowego chłopaka, a nie życiowego partnera. Moja reakcja byłaby diametralnie inna gdyby obściskiwała się na planie z Jackiem, ale tak nie było.
Czy w tym sezonie wspominasz okres, w którym rozluźniały się więzi z twoimi przyjaciółmi, bo większość z nich gdzieś się przeprowadzała, była zajęta własnym życiem lub zaczęła wysyłać zaproszenia na ślub...?
Tak. Zdecydowanie tak. Nasze życie zmienia się całkowicie w okolicach 30-tki, ale kiedy masz dwadzieścia kilka lat przychodzi moment, w którym musisz zastanowić się nad kręgiem swoich znajomych. Czy wszyscy z nich są ci bliscy, czy ze wszystkimi znajdujesz wspólny język, czy jest ktoś, z kim utrzymujesz kontakty wyłącznie z przyzwyczajenia? Czy mamy w życiu te same cele, czy łączy nas poczucie humoru, czy jesteśmy dla siebie mili? Kiedy bohaterki skończyły studia, Hannah i jej przyjaciółki nie były pewne czy lubią się, czy nie znoszą. Potem zdały sobie sprawę, że nienawidzą reszty świata bardziej niż siebie nawzajem. Moje doświadczenia były bardzo podobne - mam od lat wiele bliskich koleżanek, a w naszej przyjaźni były i dobre i złe okresy. Mój chłopak śmieje się ze mnie, bo wiele razy wracałam do domu z różnych spotkań, przysięgając sobie, że nigdy nie odezwę się do którejś z nich. Zawsze powtarzał mi, że spotkamy się następnego dnia i przejdziemy nad tym do porządku dziennego. Przyciągają mnie trudne
kobiety. Podejrzewam, że trudne charaktery w ogóle przyciągają się nawzajem. Uwielbiam moich znajomych, którzy są nie do końca normalni. Czasem nawet bardzo nienormalni.
Jak udaje ci się pielęgnować wieloletnie przyjaźnie - dzielisz przecież swój czas pomiędzy Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżem?
To trudne. Czasem się z kimś pokłócę, a potem stwierdzam, że to dlatego, że nie widzieliśmy się od pięciu miesięcy, bo ten ktoś jest zajęty i nie może do mnie przylecieć, a ja nie jestem w stanie odwiedzić tej osoby. Jestem nieobecna podczas ważnych momentów w życiu moich przyjaciół. Cieszę się, że w tym roku miałam sporo szczęścia, co pewnie ma związek z moją bardziej ugruntowaną pozycją zawodową, i mogłam być z moimi przyjaciółmi w ważnych dla nich chwilach, które nie wydarzą się po raz drugi. Jeśli nie uda mi się przylecieć na wieczór panieński albo ślub, nie dostanę nigdy drugiej szansy.
Czy trudno jest ci pogodzić pracę z życiem prywatnym?
Wszystko jest kwestią wyboru - czasem jestem zapraszana na jakąś imprezę, na którą mogę pójść, pod warunkiem, że zrezygnuję ze ślubu jednego z moich przyjaciół. Przyjaciół znam cale życie, a o imprezie dowiedziałam się tydzień wcześniej. W takim przypadku odrzucam zaproszenie bez względu na to jak świetne i eleganckie jest to przyjęcie. Borykałam się też z innym, dużym problemem, o którym pisałam na stronie Lenny Letter - byłam długo chora. Miałam endometriozę, z którą nie mogłam poradzić sobie przez długi czas. W tym czasie albo ciągle pracowałam, albo spałam. Można powiedzieć, że funkcjonowałam w dwóch trybach - byłam na pełnych obrotach na imprezach prasowych albo leżałam chora w łóżku. W końcu udało mi się wyzdrowieć i zdałam sobie sprawę, że równowaga między pracą a życiem towarzyskim jest konieczna, jeśli chcę być zdrowa. Jeśli harujesz jak koń, a potem przez długi okres dochodzisz do siebie, wiele z życia ci po prostu umyka. Trzeba o siebie dbać i zastanawiać się, jak ocenimy konkretne życiowe wybory
za kolejne pięć lat.
Czy myślisz, że kobiety są pod większą presją - chodzi mi o to, że więcej wybaczamy facetom, którzy dużo pracują kosztem swojego życia prywatnego?
Trafiłeś w sedno! Dobrym tego przykładem jest mój facet, który cały czas jest w trasie i... często mówi swoim kolegom, że chętnie by się z nimi spotkał, ale gra na festiwalu muzycznym w Glastonbury. W odpowiedzi słyszy, że to zrozumiałe, bo to ważna impreza i duża szansa dla jego zespołu, której nie powinien zmarnować. A jeśli ja powiem, że jestem cały dzień na planie zdjęciowym, to słyszę, że zawsze mam zdjęcia i właściwie to dlaczego nie mogę przyjść? Moja praca i praca mojego chłopaka jest tak samo ważna, ale społeczeństwo oczekuje, że kobieta zrobi, co ma zrobić, a potem znajdzie czas i dla rodziny i dla przyjaciół. To doprowadza nas kobiety na skraj szaleństwa. Autorka książki "Włącz się do gry. Kobiety, praca i chęć przywództwa" potwierdza, że oczekuje się od kobiet, które są członkami zarządów, że będą miały czas dla rodziny, ale to przecież nierealistyczne. Nawet jeśli nie masz dzieci, to i tak powinnaś być sumienna w pracy i być idealną partnerką dla swojego chłopaka, z uśmiechem na twarzy
przychodzić na wszystkie jego firmowe imprezy, zajmować się kotem i dbać o to, by w łazience był zawsze papier toaletowy - to trochę za dużo jak na jedną osobę. Pewnie nie będę jedną z tych kobiet, która pamięta, by wysłać każdemu kartkę z podziękowaniami. Musi wystarczyć mail z podziękowaniami, bo życie jest zbyt trudne. Mam nadzieję, że wiadomość elektroniczna przyniesie podobny skutek, jak podziękowania napisane na kartce.
(Fot. HBO)
Potwierdziłaś informację, że kolejny, szósty sezon będzie ostatnią częścią "Dziewczyn". Jak czujesz się zmierzając do końca?
O Boże, to trudne! Mam wrażenie, że wszystkie osoby, które pracują przy tym serialu to moja rodzina. Z jednej strony bardzo ich kocham - ekipę, aktorów i producentów, a z drugiej cieszę się z perspektywy nowych możliwości, bo jestem ciekawa co jeszcze wydarzy się w moim życiu. Chciałabym zamknąć tę historię mocnym akcentem, który dałby mi poczucie, że jest to prawdziwe zakończenie, tak jak cały nasz serial.
W tym roku skończysz 30 lat, więc wszystko układa się w logiczną całość...
Tak, po raz szósty będę obchodzić urodziny na planie "Dziewczyn". To był doskonały układ. Miałam dużo szczęścia, że mogłam nakręcić ten serial, który pchnął moją karierę do przodu. Pomimo tego, kiedy miałam dwadzieścia kilka lat, nie byłam pewna siebie i cały czas miałam poczucie, że ciągle muszę coś sobie udowadniać. Starałam się nikogo nie zdenerwować, nikomu nie nadepnąć na odcisk i zrobić wszystko, co powinnam na czas. Zauważyłam, że moi przyjaciele, którzy mają trzydzieści kilka lat, mają zdrowsze podejście do życia i mniej przejmują się, czy spełniają oczekiwania otoczenia. Ich pewność siebie rodzi się zapewne z większego życiowego doświadczenia. Bardzo się z tego cieszę. Cały czas pytam się mojego chłopaka, jak to jest po 30-stce. W tym roku kończy 32 lata, a ja mam wrażenie, że po 30-tych urodzinach zaczął bardziej brać sprawy w swoje ręce, że stał się silniejszy, a poza tym tworzy najlepszą muzykę w swoim życiu. Cały czas powtarzam sobie, że też taka będę - będę jak wszyscy inni 30-latkowie.
Co chciałabyś osiągnąć po 30-stce?
Równowagę między karierą i życiem prywatnym. Wiem, że to nudne, ale cieszę się, że będę mogła to lepiej wyważyć. * "Dziewczyny" zadebiutowały na antenie w bardzo szczególnym okresie - tuż po kryzysie gospodarczym. Wszystkie bohaterki chcą twórczo pracować i bardzo o to walczą. Czy mogłabyś napisać taki scenariusz w innych okolicznościach i innych czasach?*
To był bardzo szczególny moment, choć sam temat nie jest oryginalny. Na przykład, wszyscy bohaterowie "Cyganerii" chcą zaistnieć w sztuce i robią wszystko, co w ich mocy, by zrealizować swoje marzenia. To stary wątek, ale okres, który nadszedł po recesji jest ważnym kontekstem, bo moi bohaterowie to nie tylko ludzie, którzy chcą być artystami, wykorzystywać swoją kreatywność, to przede wszystkim jednostki, które wkraczają w dorosłość w świecie, który oferuje bardzo niewiele absolwentom studiów. Zastanawiają się, co mogą zrobić, by to zmienić, co jest źródłem ich rozżalenia. Zastanawiają się po co uczyli się tyle lat, jeśli nie mogą teraz znaleźć pracy? Ja skończyłam studia w 2008 roku, dokładnie wtedy, kiedy nastąpił krach. Dużo pisałam i miałam nadzieję, że zdobędę pracę w jakimś magazynie literackim. Miałam wiele marzeń, tak jak moi starzy znajomi - każdy z nas robił fajne, kreatywne rzeczy. Uczyłam się pisać, dostałam dyplom, miałam doskonale referencje - byłam gotowa do zawodowego startu. Półtora
miesiąca później, pracowałam jako hostessa w restauracji, a czasami jako opiekunka do dzieci. Paradowałam przez pół miasta w idiotycznych butach dla hostess i zastanawiałam się, jak do tego doszło? Mając w kieszeni dyplom uczelni i poczucie, że jest się wyjątkowym, że twoje pomysły zawojują świat uważamy, że nic ważnego się nie odbędzie się bez naszego udziału, a potem wchodzimy na rynek pracy i okazuje się, że musimy codziennie rozstawiać świeczki na stołach. Nadal dręczą mnie koszmary z tego okresu życia - na przykład, wczoraj śniło mi się, że nadal pracuję w tym strasznym miejscu, a wieczorami jestem opiekunką do dzieci. Prosto z planu "Dziewczyn" jadę, żeby opiekować się dzieckiem, albo prosto z planu jadę do restauracji i zastanawiam się, jak to wszystko pogodzić? Zawsze towarzyszył mi lęk, że moja sytuacja nigdy się nie zmieni. Pamiętam jak się czułam, kiedy nie byłam w stanie zaplanować przyszłości, nawet tej najbliższej. Śni mi się często, że jestem w liceum i pracuję nad serialem "Dziewczyny".
Jestem tym zdenerwowana, bo nie radzę sobie ze wszystkim. Kręcę serial telewizyjny i jestem ciągle w niedoczasie.
Ale wiem, że od niedawna jesteś jeszcze bardziej zajęta, bo bierzesz udział w kampanii prezydenckiej Hillary Clinton...?
Właśnie wróciłam do domu po trzech dniach spotkań wyborczych. Pojechałam w jej imieniu do New Hampshire, Iowa, Bostonu i Chicago. To było niesamowite. Odwiedziłam sześć miast w ciągu 48 godzin i spotkałam na miejscu wielu ciekawych ludzi. W tej chwili, moja praca dla Hillary jest dla mnie najważniejsza.Głosuję na nią nie dlatego, że jest kobietą - jest cała masa kobiet, które nie sprawdzają się w polityce i wielu doskonałych polityków, którzy są mężczyznami. Zależy mi na tym, aby na to ważne stanowisko została wybrana kompetentna, inteligentna i roztropna kobieta, bo jeśli tak się stanie, to wyślemy ważny sygnał całemu światu. Hillary łączy w sobie obie pożądane przeze mnie cechy - jest doskonałą kandydatką, a na dodatek kobietą. Czy może być coś lepszego?
Jakie są twoim zdaniem jej szanse?
Wierzę w nią i trzymam za nią kciuki. Brałam udział w spotkaniu, na które zaproszona była Abby Wambach z amerykańskiej kobiecej drużyny piłki nożnej, która powiedziała, że musimy zmienić swój sposób myślenia. Zamiast zastanawiać się "czy", powinniśmy myśleć w kategoriach "kiedy to się wydarzy"? Powiedziała, że przypominamy olimpijczyków, że wszystko jest w naszych rękach - jeśli użyjemy swojej tajemnej siły, wszystko stanie się możliwe.
Czy zaplanowałaś już co wydarzy się w końcowych odcinkach serialu?
Tak, ale wiem, że będzie dużo zmian, kiedy zaczniemy pisać scenariusz. To standard, ale wiemy jak chcemy poprowadzić poszczególne wątki, co daje nam poczucie komfortu. Bardzo lubię układać różne części historii w całość. Jakiś czas temu wymyśliliśmy co wydarzy się w życiu naszych bohaterek i bardzo chciałabym zobaczyć tego efekty. Mam nadzieję, że zostawimy wszystkie postacie w takim punkcie życia, do którego będziemy mogli się odnieść za 10, 15 lub 20 lat. To byłoby naprawdę ciekawe. Podoba mi się pomysł spotkania po latach. Chciałabym wiedzieć, jak ułoży im się przyszłość. A poza tym chciałabym zawsze pracować z aktorami z serialu. Nie jestem gotowa rozstać się na zawsze z moimi bohaterami.