Trwa ładowanie...
28-11-2011 11:41

Dziewczynka bez właściwości

Dziewczynka bez właściwościŹródło: komiks.wp.pl
d466g4w
d466g4w

Akcja pierwszego tomu "Louve" rozgrywa się w tym samym czasie, co wydanego właśnie "Statku miecza". Jolan opuścił domowe pielesze i ruszył na spotkanie z bogami. Przy żonie i córce brakuje również Thorgala zajętego ratowaniem drugiego z synów - porwanego przez czerwonych magów Aniela. Pozostawione same sobie Aaricia i Louve nie mają zaś w wiosce łatwego życia - zresztą negatywne doświadczenia Thorgala z wikingami już dawno powinny go nauczyć, iż nie jest mu pisane życie wśród nich. Zmuszona do walki z rówieśnikami Louve trafia na dziką wilczycę, zdetronizowaną przywódczynię stada, która prosi ją o pomoc.Tak rozpoczyna się jej pojedynek z tytułową Raissą, groźną i agresywną czarną wilczycą, atakującą ludzi i oddającą ich tajemniczemu magowi Azzalepstönowi.

"Louve" to trzecia już próba wprowadzenia na scenę nowego bohatera - po niezbyt udanym debiucie Jolana (który ma zostać głównym bohaterem serii, ale póki co wciąż musi konkurować z ojcem) i ciekawym powrocie do Kriss de Valnor. Niestety, córce Thorgala i Aaricii bliżej do brata niż ojca - w pierwszym tomie jest raczej zbiorem przypadkowych cech, niż pełnoprawną, wielowymiarową postacią. Można odnieść wrażenie, że to manekin potrzebny twórcom do prowadzenia fabuły. Louve nie ma więc własnej osobowości, a i jej losy zaczerpnięte zostały z innych tomów serii - wątek prześladowania przez innych wikingów, to przecież niemal dokładna kopia doświadczeń Thorgala, przygoda z wilkami otwarcie czerpie z "Wilczycy", a motyw ukrytej przed ludźmi fantastycznej krainy, był przez Van Hamme'a eksploatowany już kilka razy.

Ale wtórność to nie najcięższy z grzechów Yanna. O wiele większym wydaje się być brak autokrytycyzmu - zachwycony swoim rzemiosłem scenarzysta zarzuca czytelnika wątkami, których nie potrafi rozwiązać. W jednym tylko albumie upycha ich aż trzy (walka Louve z rówieśnikami, pojedynek z czarną wilczycą i spotkanie z Azzalepstönem), nie odpuszczając jednocześnie postaciom drugoplanowym - Aaricii i Thorgalowi. W efekcie historii brak wyraźnego punktu kulminacyjnego, a źle poprowadzona główna bohaterka pozostaje dla czytelnika obca. Na tak wątłej podstawie bardzo trudno zbudować jakikolwiek dramatyzm - Yann chyba zdaje sobie z tego sprawę, gdyż w pewnym momencie chwyta się ostatniej deski ratunku i zupełnie bezsensownie zabija Thorgala.

Nie lepiej z zadaniem poradził sobie Roman Surżenko, który jawi się tu jako najęty wyrobnik. Kadry rosyjskiego rysownika pozbawione są własnego stylu i wyraźnie widać, że próbuje on naśladować wczesne prace Rosińskiego. Ale w porównaniu do poziomu, do którego przyzwyczaił nas polski rysownik, Surżenko wypada blado i bezbarwnie, a o jego kresce można co najwyżej napisać, że jest poprawna.

d466g4w

Niełatwo jest być fanem "Thorgala". Seria kiepsko znosi próbę czasu, jej autorzy są nią zmęczeni (Van Hamme całkowicie już ją porzucił), a nowi twórcy nie radzą sobie z ciężarem legendy. Owszem, czasami trafiają się lepsze albumy - dobrze czyta się choćby "Statek miecz" czy "Nie zapominam o niczym!" - ale nawet one są tylko echem dawnej chwały. Nudna i mało pomysłowa "Raissa" czytana tuż po fatalnej powieści "Dziecko z gwiazd" przekonuje mnie, że być może czas już pożegnać się ze słynnym wikingiem. 35 albumów to kawał czasu, nie każdy musi żyć wiecznie.

d466g4w
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d466g4w