Dziewczyna po przejściach
"Wyrok walkirii" podejmuje wszystkie wątki, które rozpoczęto w "Nie zapominam o niczym!". Kriss, która po śmierci trafiła przed sąd walkirii, wciąż próbuje ocalić życie. By jej się udało musi udowodnić, że uczyniła na Ziemi coś wartościowego. Opowiada więc o swojej młodości. W poprzednim tomie dowiedzieliśmy się o traumatycznym dzieciństwie i ucieczce z rodzinnej wioski. Tym razem Kriss postanawia wziąć odwet, powraca na stare śmieci i odnajduje swoich prześladowców.
11.04.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:10
O ile "Nie zapominam o niczym!" broniło się ciekawą intrygą, o tyle "Wyrok walkirii" jest po prostu kolejnym tomem z serii. Rozpoczyna się od domknięcia otwartych wątków, a następnie streszcza kolejne lata życia bohaterki. Szkoda, bo choć widać, że Yves Sente zaczął czuć postać, to wciąż jest ona zbyt prosta, by pociągnąć cały album. Zresztą siłą "Thorgala" zawsze były doskonale skomponowane zamknięte historie - fakt, że łączyły się one w większą całość był tylko wisienką na torcie.
(*_uwaga następny akapit może zdradzać ważne szczegóły fabularne_*)
Z ułomności głównej bohaterki zdaje sobie zresztą sprawę sam scenarzysta. By uczynić ją ciekawszą, zsyła na nią cierpienia. To ciekawy i sprytnie wprowadzony wątek, który mógł uratować cały album. Kriss, postrzegana do tej pory jako bezwzględna i kłamliwa zabójczyni, nagle staje się ofiarą. I przez moment musi się zmierzyć z prawdziwie tragicznym wyborem (będącym zresztą konsekwencją jej bezmyślnych działań). Problem w tym, że wszystko toczy się tu nieco zbyt łatwo, a Sente poważne problemy (gwałt, aborcję) traktuje instrumentalnie - jako proste usprawiedliwienie dla okrucieństwa Kriss. Nie daje czytelnikowi nawet chwili na refleksję i zaraz powraca do pościgów i bijatyk. Jakby bał się, że męski odbiorca nie będzie zainteresowany kobiecymi głupotkami.
Żadnych zastrzeżeń nie mam za to do pracy Giulio De Vity. Jego styl jest odmienny od malarskich dokonań Rosińskiego i bliżej mu do Régisa Loisela (zwłaszcza z "W poszukiwaniu ptaka czasu"), ale serii dobrze robi taka odmiana. Szkoda tylko, że artyście zdarzają się niepotrzebne ukłony w stronę chłopięcego czytelnika i banalne seksualne podteksty - obecne chociażby na ostatniej stronie, w całkowicie aseksualnej scenie.
"Wyrok walkirii" to średniak na wysokim europejskim poziomie, utwierdzający mnie w przekonaniu, że "Thorgal" nie powróci do czasów świetności. Ale być może wcale nie musi - po "Statku mieczu", "Nie zapominam o niczym" i "Wyroku walkirii" jestem w stanie pogodzić się z faktem, że Sente nie jest Van Hamme'em. O tym, że mogło być dużo gorzej przekonała mnie "Raissa", cieszę się więc, że moi ulubieni bohaterowie przynajmniej się nie kompromitują.