Dziesiątki castingów, fryzjer i wróżka. Dlaczego dla sławy zrobią wszystko?
- Bardzo ciężko jest mi odpowiedzieć na pytanie, co jest nie tak - mówi Krzysztof, na co dzień taksówkarz, od święta wokalista, który łącząc wizerunek kowboja z muzyką disco polo marzy o karierze i sławie. Dziesiątki castingów, tyle samo odmów i… oczekiwanie. O tym, dlaczego sława tak kusi i uwodzi, rozmawiam z psycholog Dorotą Mintą.
"Każdego dnia tłumy odważnych próbują przebyć drogę do świata pełnego kamer, czerwonych dywanów, błysków fleszy i reflektorów. Choć sukces może odnieść zaledwie garstka zwycięzców, próbuje wielu" - mówi lektor w programie "Apetyt na sławę" w Canal+ Discovery. W Polsce powstały dziesiątki talent show, gdzie głodni sławy tańczyli, śpiewali czy też pokazywali swój talent. Każdy z widzów dobrze wie, jak często przewijają się te same twarze.
To o takich ludziach, pragnących sławy i sukcesu, jest program "Apetyt na sławę", w którym Ola mówi o sobie: "Jestem utalentowaną multiinstrumentalistko-wokalistko-aktorko-twerkistką." Jej talent wciąż jednak nie jest doceniany ani przez reżyserów, ani słuchaczy. Rudowłosa Sylwana wylicza: "Żadnych reklam, żadnych paradokumentów, chcę grać dobre filmowe role i grać w teatrze", a w poszukiwaniu pomocy idzie do fryzjera i wróżki.
Jedynie pan Mieczysław, który już w dojrzałym wieku poczuł powołanie do bycia na scenie, odnosi sukcesy na castingach. Nic dziwnego, pewnie niewielu starszych ludzi chce grać w paradokumentach. O tym, dlaczego ktoś chce być znany i jakie czyhają na niego pułapki, rozmawiam z psycholog Dorotą Mintą.
Co jest najbardziej pociągające w byciu znanym?
To są różne czynniki, jak chęć osiągniecia wysokich dochodów, ale też uzyskania akceptacji. Patrząc na niektóre osoby mam poczucie, że to są ludzie, którzy mają silną potrzebę akceptacji.
Czy to jest rodzaj rekompensaty?
Myślę, że trochę tak i to jest widoczne także wśród niektórych bohaterów tego programu. Ale także gdy już obserwujemy osoby faktycznie sławne, to widzimy próby rekompensowania czegoś, czego się nie miało.
To znaczy?
Tu trzeba byłoby się "pobawić" w psychoterapeutę, przyjrzeć temu, jak wyglądało dzieciństwo takich ludzi, relacje z bliskimi, jak przyjmowali porażki, jakie odnosili sukcesy itd.
Bohaterowie programu doznają porażki na tej drodze do sławy, niektórzy usłyszeli kilka razy od innych że się nie nadają, ale wciąż zaprzeczają temu, co słyszą. Determinacja zbliża do sławy czy oddala?
Autorefleksja jest jednak potrzebna. Nie można wszystkiego zrzucać na świat zewnętrzny, chwilami nawet na pograniczu teorii spiskowych. Druga rzecz, której im brakuje to mentorzy. Mimo tego, że panuje moda na coaching, to wciąż nie doceniamy postaci mentora, czyli kogoś, kto potrafi merytorycznie popracować nad naszymi talentami, pomóc zrobić ich analizę w sposób bardziej obiektywny. Czasem nie chcemy właśnie dlatego mieć takiego nauczyciela, który powie nam "słuchaj, to robisz źle, to trzeba zrobić inaczej". Może czasami jest tak, że obawiamy się, że mentor podpowie nam wybór innej drogi życiowej.
Często w swoich historiach powtarzają, że "coś się po prostu któregoś dnia wydarzy".
Myślę, że niektórzy ludzie wierzą w pewnego rodzaju magię: jakiś cudowne zdarzenie, jedyny fotograf, który zrobi TO zdjęcie, impreza, na której coś się wydarzy. To wiara w los, a może nawet w magię. A brakuje im analizy działań ludzi, którzy coś już osiągnęli. Piosenkarz Bruno Mars sprawia wrażenie kogoś spontanicznego, któremu wszystko wychodzi po prostu "samo", jednak jeśli przyjrzymy się jego ścieżce kariery, dowiemy się, że jest świetnie wykształcony muzycznie, ćwiczy wiele godzin, ma nauczycieli śpiewu i ruchu scenicznego. Ale my lubimy bajki, one tłumaczą nam rzeczywistość, opierają się na schematach i stereotypach, dają poczucie bezpieczeństwa. Niestety czasami chcemy, aby nasze życie było taką bajką o Kopciuszku.
Teledysk Krzysztofa Stera, bohatera programu ma już kilkadziesiąt tysięcy odtworzeń:
Kiedy należy powiedzieć sobie "dość" w takim dążeniu?
To zależy, do czego właściwie się dąży. Jeżeli wymyślę sobie, że będę grała na perkusji, to nie ma w tym nic złego. O ile nie podporządkowuję całego świata, życia swoich bliskich temu dążeniu. Patrząc na bohaterów tego programu, ale także na osoby znane z tego, że są znane, mam wrażenie, że to jest pewnego rodzaju uzależnienie. Tzn. że całe życie jest podporządkowane tej jednej rzeczy, tracimy hamulce, możemy być nawet autodestrukcyjni, by tylko ten sen się spełnił.
Tu często brakuje mądrego wsparcia. Bo wspieranie bliskiej osoby w dążeniu do celu jest super, ale powinno polegać też na ukierunkowaniu. "Jeśli chcesz być aktorką, idź najpierw do logopedy"; "jeśli chcesz być projektantką mody, zapisz się na studia, znajdź staż". Wspieranie to bycie mądrym doradcą. Gdy dziewczynka chce zostać tancerką, jej rodzice powinni dbać o takie rzeczy, jak odpowiedni nauczyciele czy szkoła, wyszukiwać mądrych doradców, którzy poprowadzą ich dziecko.
Nie sposób teraz nie pomyśleć o matkach dziewczynek startujących np. w konkursach piękności.
Tak, małe dziewczynki poprzebierane za dorosłe kobiety, malowane i opalane to już sprawa dla Rzecznika Praw Dziecka. To jest przekraczanie granic i traktowanie dziecka przedmiotowo. Jest małe, ale jest przecież wolnym człowiekiem.
Jak wyglądają psychologiczne skutki dla dzieci, które były znane, ale wyrastają z tego i sława się kończy?
W takich życiorysach dochodzi nieraz do sytuacji nawet dramatycznych. Znane są przypadki uzależnień wśród bardzo młodych osób, które doświadczyły sławy, Drew Barrymore na swój pierwszy odwyk trafiła bardzo wcześnie, w wieku 13 lat.
Jak można je przed tym uchronić?
Dzieci występujące na scenie powinny być otoczone szczególną opieką, a rodzice powinni być odpowiednio wspierani przez psychologa. Dziecko przecież nie rozumie różnicy między chwilową sławą a innym życiem. Taki występ to poddanie się ocenie innych, a to nigdy nie jest łatwe i niesie za sobą ogromne narażenie na stres. Do tego dochodzą kwestie relacji z rówieśnikami, które sława często zniekształca. Jednym słowem, dziecko, które występuje na scenie czy w filmie, nie powinno być pozostawione z tymi wszystkimi emocjami samo.
Przypomina mi to bohaterkę programu, Olę, która, mimo tego, że jest dorosła, po nieudanym castingu ucieka ze sceny z płaczem.
W większości szkół muzycznych, do których trafiają małe dzieci, niewiele czasu poświęca się walce ze stresem, umiejętnościom radzenia sobie z porażką. A to są bardzo trudne sytuacje. Sława i bycie wystawionym na ogląd innych powodują stałe napięcie. Właśnie dlatego często świetni, utalentowani aktorzy, których oglądamy w filmach, nie radzą sobie z tym piętnem i sięgają po używki. Bywa że na szczęście w porę się "budzą", znajdują pomoc i zaczynają inne życie, jak Borys Szyc. Otwarcie opowiada o tym, że skończył z alkoholem i jest w procesie terapeutycznym.
Więc sława jest nie tylko bardzo pociągająca, ale także niebezpieczna.
Tak jest z wieloma rzeczami: trzeba umieć z nich korzystać i je kontrolować, mieć wachlarz działań, które pomagają w sytuacjach kryzysowych. To jak z promieniowaniem: może ratować życie w diagnostyce, ale może zabić w bombie.
Sylwana w 2013 roku brała udział w castingu do "Zostań gwiazdą filmową", dziś jest bohaterką "Apetytu na sławę":
Jakie uczucia wywołują w pani bohaterowie programu?
Najbardziej smutek.
Pani wierzy w to, że im się uda?
To zależy, do jakiej sławy dążą. Czy to ma być sława dla sławy, czy bycie świetnym w jakiejś dziedzinie? Widziałam teledysk sióstr Godlewskich i wiem, że mają miliony odtworzeń, ale właściwie do kogo one chcą dotrzeć i z czym?
Ja uważam, że siostry Godlewskie są czyimś tworem, ktoś zaprojektował ich popularność. Czy pani uważa, że można sztucznie stworzyć gwiazdę?
Na pewno są ludzie, którzy mają instynkt biznesowy i zauważają, że ktoś wzbudza kontrowersje, szczególne zainteresowanie i może być źródłem dochodu. W wielu przypadkach wokół takiej "gwiazdy" jest całkiem spora grupa osób, które zajmują się ustawkami i promocją.
Co zwykłego zjadacza chleba fascynuje w gwiazdach?
Celebryci są dla nas nieco egzotyczni. Pokazują nam inny świat. W codziennym życiu obracamy się w określonym kręgu, nie mamy okazji poznać słynnego aktora czy wybitnego sportowca. Wydaje się nam, że jak ktoś pokazuje się gdzieś często, to może być dowód na to, że on jest "ważniejszy" od nas.
A pani chciałaby być sławna?
Pewnie trochę tak. Ale zależy mi nie na byciu sławnym, ale na byciu autorytetem w swojej dziedzinie. Chciałabym, żeby to, co wiem, było uznane za istotne. Więc budowanie autorytetu tak – ale wokół wiedzy i kompetencji.