Dziennikarze w opałach, czyli kiedy politykom puszczają nerwy
starcie
None
Politycy i dziennikarze są na siebie skazani. Jak wiadomo, jedni bez drugich żyć, albo, jak kto woli, zaistnieć nie mogą i doskonale zdają sobie z tego sprawę.
To dlatego politycy mają swoich ulubieńców wśród dziennikarzy, którym nigdy nie odmawiają komentarza czy wizyty w studiu i na odwrót. Dziennikarze też mają faworytów, których najchętniej widzą w swoich programach. Nie zawsze z sympatii, częściej z przekonania, że to właśnie oni zapewnią im emocjonujące show.
Koegzystencja przedstawicieli świata mediów i polityki nie zawsze jest jednak kolorowa. Ponieważ politycy doskonale zdają sobie sprawę z siły mediów, niektórzy nie potrafią zaakceptować, gdy coś dzieje się nie po ich myśli. Chociażby, kiedy podczas konferencji prasowej z sali pada niewygodne pytanie lub, gdy rozmowa zmierza w zupełnie innym kierunku, niż się spodziewali. Takie sytuacje potrafią rozzłościć niektórych polityków do czerwoności.
A co się dzieje, kiedy politykom puszczają nerwy? Padają ostre słowa, nieprzyjemne epitety, a nawet groźby. Tak było m.in. w przypadku amerykańskiego dziennikarza, który usłyszał od kongresmena, że skończy za balustradą.
Ale takie rzeczy dzieją się nie tylko w Ameryce. W Polsce też dochodzi do konfrontacji dziennikarzy i polityków. I to nierzadko.
KŻ/AOS