Dziennikarze w opałach, czyli kiedy politykom puszczają nerwy
None
starcie
Politycy i dziennikarze są na siebie skazani. Jak wiadomo, jedni bez drugich żyć, albo, jak kto woli, zaistnieć nie mogą i doskonale zdają sobie z tego sprawę.
To dlatego politycy mają swoich ulubieńców wśród dziennikarzy, którym nigdy nie odmawiają komentarza czy wizyty w studiu i na odwrót. Dziennikarze też mają faworytów, których najchętniej widzą w swoich programach. Nie zawsze z sympatii, częściej z przekonania, że to właśnie oni zapewnią im emocjonujące show.
Koegzystencja przedstawicieli świata mediów i polityki nie zawsze jest jednak kolorowa. Ponieważ politycy doskonale zdają sobie sprawę z siły mediów, niektórzy nie potrafią zaakceptować, gdy coś dzieje się nie po ich myśli. Chociażby, kiedy podczas konferencji prasowej z sali pada niewygodne pytanie lub, gdy rozmowa zmierza w zupełnie innym kierunku, niż się spodziewali. Takie sytuacje potrafią rozzłościć niektórych polityków do czerwoności.
A co się dzieje, kiedy politykom puszczają nerwy? Padają ostre słowa, nieprzyjemne epitety, a nawet groźby. Tak było m.in. w przypadku amerykańskiego dziennikarza, który usłyszał od kongresmena, że skończy za balustradą.
Ale takie rzeczy dzieją się nie tylko w Ameryce. W Polsce też dochodzi do konfrontacji dziennikarzy i polityków. I to nierzadko.
KŻ/AOS
Przypadek zza oceanu, czyli groźna scena balkonowa
To wyjątkowo niekorzystne dla przedstawiciela Partii Republikańskiej nagranie obiegło niedawno amerykańskie i zagraniczne media. Groźby kongresmena, Michaela Grimma, które w zdecydowany sposób formułował pod adresem reportera kanału New York One, Michaela Scotto wielu widzów wprawiło w osłupienie.
- Pozwól, że wyrażę się jasno. Jeśli zrobisz mi to kiedyś jeszcze raz, zrzucę cię z tego pier... balkonu. Nie jesteś nawet mężczyzną. Złamię cię na pół. Jak chłopca - straszył dziennikarza polityk, wytrącony z równowagi pytaniem dotyczącym nieprawidłowości wokół finansowania jego kampanii.
Reakcja kongresmena z pewnością nie byłaby tak odważna, gdyby zdawał sobie sprawę, że nagrywa go kamera. Niestety, zorientował się dopiero po tym, jak kompromitujący fragment wywiadu został wyemitowany we wszystkich największych stacjach telewizyjnych. Kiedy wybuchł skandal, Grimm przyznał, że przesadził i przeprosił za swoje zachowanie, również zastraszonego dziennikarza.
Polscy politycy niestety też mają za co przepraszać.
Stefan Niesiołowski - Ewa Stankiewicz
Stefan Niesiołowski słynie z braku umiaru w wyrażaniu swoich poglądów, jak i obrażania politycznych przeciwników. Poseł Platformy Obywatelskiej wielokrotnie naraził się nie tylko swoim oponentom, ale i sympatyzującym z nimi mediom.
Znany jest spór polityka z dziennikarką "Gazety Polskiej Codziennie", Ewą Stankiewicz, którą przepędził słowami: "Won do PiS-u!".
Incydent miał miejsce w maju 2012 roku, kiedy poseł próbował się przedostać przez tłum związkowców z "Solidarności" protestujących przed Sejmem przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego. Według relacji dziennikarki, polityk, z którym chciała porozmawiać przed kamerą, nie tylko był wobec niej obraźliwy, ale też zaatakował kamerzystę.
-_ Rozbiję, jeśli będzie mnie pani filmować bez mojej zgody!_ - groził i odsyłał ekipę gazety do "PiS-owskich lizusów swoich".
Ujawnione nagranie wywołało ogromne poruszenie. W obronie Stankiewicz stanęli przedstawiciele najróżniejszych mediów. Zareagowała m.in. dziennikarka TVN, Anna Kalczyńska, która nazwała zachowanie Niesiołowskiego "popisem chamstwa". Posłowie PiS złożyli doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury, ta jednak umorzyła postępowanie. Przyparty do muru Niesiołowski co prawda przeprosił później Stankiewicz, jednak szczerość tego gestu budziła spore wątpliwości.
Lech Kaczyński - Monika Olejnik
Równie głośne swego czasu było spięcie Moniki Olejnik i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, do którego doszło po jednym z wydań "Kropki nad i" w październiku 2008 roku.
Jak twierdziła gospodyni programu, tuż po zejściu z anteny Lech Kaczyński nie chciał podać jej ręki i pożegnał ją następującymi słowami:
"Stokrotka, stokrotka, jest pani na mojej krótkiej liście, pożałuje pani tego, wykończę panią, nie obronią pani agenci służb specjalnych Walterowie".
Złość prezydenta wywołała różnica zdań w ocenie Lecha Wałęsy i jego kandydatury do tzw. rady mędrców w UE.
- Prezydent był przeciw. Mówił, że Wałęsa obrażał jego i brata. Już zdenerwowany pytał, czy można obrażać jego brata- relacjonowała Olejnik w rozmowie z Agnieszką Kublik z "Gazety Wyborczej".
Niedługo potem prezydent dzwonił do Olejnik i wysłał dziennikarce bukiet czerwonych róż wraz z przeprosinami. Te zostały przyjęte.
Janusz Piechociński - TVP i TVN
W ostatnich miesiącach niezadowolenia z pracy konkretnych dziennikarzy nie krył wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński. Jesienią 2013 roku prawdziwy skandal wywołała kuluarowa rozmowa szefa ludowców z prezesem TVP, Juliuszem Braunem podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdroju. Piechociński nie przebierał wtedy w słowach i utyskiwał na fatalny poziom "Wiadomości" oraz programu Tomasza Lisa. Ostrzegał nawet prezesa, że z tym ostatnim sam zrobi porządek, jeśli władze telewizji same się do tego nie zabiorą.
-_ Ten Lis już oszalał zupełnie!? Kreujcie telewizję gwiazd, proponuję następny program o przygodach rodziny Lisów, Kingi Rusin i tak dalej. Oglądalność wzrośnie wam o 200 procent, a najlepiej zróbcie to w "Wiadomościach". Zleciłem monitoring gospodarki w "Wiadomościach", to skandal panie prezesie, to jest szok! Dość tego celebryctwa. Zrobiliście pogoń za oglądalnością, a telewizja publiczna się zatraciła i mówię to ja, największy w polityce zwolennik telewizji publicznej_ - grzmiał Piechociński.
Prywatną, jak sądził polityk, rozmowę zarejestrował jednak dziennikarz serwisu money.pl i tak o bolączkach wicepremiera dowiedzieliśmy się wszyscy. Ale to nie jedyna tak wpadka polityka PSL. Innym razem wprost zagroził reporterom TVN 24, że doniesie na nich do ich przełożonego.
-_ Zachowujecie się skandalicznie niepoważnie. Ja osobiście w tym tygodniu poproszę o spotkanie przedstawicieli waszego kierownictwa_- straszył na nagraniu, które pokazano m.in w "Faktach".
Ale cóż, brak ogłady w kontaktach z mediami ludowcy mają chyba we krwi. Kultowe "sio" Waldemara Pawlaka przeszło już do historii.
KŻ/AOS