Mógł liczyć na pomoc przyjaciela
Z każdym dniem czuł się coraz gorzej. Wreszcie, pod wpływem impulsu, skontaktował się z przyjacielem, który ostatecznie pomógł mu wygrać z depresją.
Któregoś wieczoru wstałem z kąta w przedpokoju u siostry i chciałem pójść do ubikacji. Po drodze kątem oka zobaczyłem na stoliku telefon. Widocznie na tyle jeszcze byłem przytomny, że w ułamku sekundy usiadłem i uświadomiłem sobie, że jeżeli natychmiast nie wykorzystam w jakiś sposób tego telefonu, to chyba zostanę na zawsze u siostry. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela Jurka Redlicha, z którym pracowałem w telewizji, a wcześniej w "Życiu Warszawy". Powiedziałem mu: "Jurek, prośba, przyjedź następnego dnia rano do mnie tutaj, bo ze mną się różne rzeczy dzieją" - mówił.