Dziennikarze Trójki ujawniają skalę nacisków politycznych
Nakazy czytania na antenie wywiadów z Jarosławem Kaczyńskim czy konkretne instrukcje, co należy powiedzieć, a czego nie - tego typu naciski były codziennością dziennikarzy Trójki. SMS-y od dyrekcji, takie jak ten ws. piosenki Kazika, nie były wyjątkiem, lecz normą.
01.06.2020 | aktual.: 27.07.2020 08:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dzień Babci na cenzurowanym
Choć od tygodnia radiową Trójką zarządza Kuba Strzyczkowski, nie opadły jeszcze emocje związane ze skandalem wokół rozgłośni. Byli i obecni dziennikarze Programu Trzeciego ujawnili ostatnio w reportażu TVN24 ogromną skalę nacisków politycznych jakim byli poddawani przez ostanie pięć lat. Niezależność pracujących przy Myśliwieckiej dziennikarzy była ograniczana na wiele sposobów, a konkretne instrukcje, co powiedzieć, a co przemilczeć redaktorzy otrzymywali od przełożonych np. drogą SMS-ową.
Ernest Zozuń, związany z Trójką od ponad 20 lat, pokazał przed kamerą kilka takich instruktażowych SMS-ów od byłego już dyrektora Kowalczewskiego i Mirosława Rogalskiego. "O babciach ma być bez długów, ma być miło i nie mówcie o zadłużeniu, na pewno nie może być z gościem z Rejestru Długów" - tak brzmiał komentarz dyrektora do jednego z tematów audycji "Za a nawet przeciw". Równie pomocne dziennikarzom wskazówki dawał Mirosław Rogalski, pisząc o: "drugim podejściu do przeglądu prasy z uwzględnieniem wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim. (...) PILNE".
Komunistyczne metody
Zozuń wspominał też, jak dziennikarze Trójki musieli pomagać rządowi podczas afery z szefem NIK, Marianem Banasiem. Wyznaczeni do materiałów przy sprawie dziennikarze zamiast zadawać w tej sprawie trudne pytania, spisywali to, co miał im do powiedzenia pełnomocnik szefa NIK.
Poza Ernestem Zozuniem polityczne naciski potwierdzili przed kamerą także Dariusz Rosiak, Michał Olszański czy Agnieszka Szydłowska. Była prowadząca audycję "Program alternatywny" zauważyła, że to nie jest pierwszy raz, kiedy władza interesuje się mediami publicznymi, jednak skala i metody tym razem są odmienne. - Dla mnie, osoby która nie pamięta komunizmu, to jest właśnie powrót takich metod, które wydawały się niemożliwe - mówiła Szydłowska.
Każdy z dziennikarzy zresztą potwierdzał, że problem w Trójce nabrzmiewał od dawna.
- Proces erozji zaczął się właśnie od tej części informacyjnej, potem publicystycznej i tak doszliśmy po tych 5 latach do muzyki i kultury - podsumowuje sytuację Paweł Sołtys, były dziennikarz Programu Trzeciego.
Strzyczkowski nie czeka na SMS-y
W reportażu Marcina Gutowskiego, notabene też byłego dziennikarza Trójki, wystąpił także Kuba Strzyczkowski, który obecną sytuację na Myśliwieckiej opisał słowami "ruina, lej po bombie". Najmocniej jednak to, co zostało po aferze w Trójce, skomentował Zozuń, który nie przebierał w słowach przed kamerą. - Tam jest roz… struktura redakcji, roz… ramówka, rozp… załoga cała - wyliczał.
Jak Strzyczkowski zamierza sobie radzić z próbami wywarcia na niego i zespół presji? Nie ukrywał, że obawia się współpracy z Prezes Polskiego Radia Agnieszką Kamińską, jak jednak twierdził: "wszystkie SMS-y zachowuję, a w telefonie mam program nagrywający rozmowy".