Dziennikarz TVP w ogniu krytyki. Marcin Meller nie zostawił na nim suchej nitki
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Marcin Meller nie pozostawił suchej nitki na Michale Adamczyku po jego kontrowersyjnej wypowiedzi o prof Bartoszewskim. Publicysta w mocnych słowach opisał też, co sądzi o narracji prowadzonej w ostatnim czasie przez prawicowych dziennikarzy.
Nie milkną echa dyskusji wywołanej przez kontrowersyjne wypowiedzi dziennikarzy TVP o Władysławie Bartoszewskim. Wątek profesora Bartoszewskiego w rozmowie na Twitterze postanowił kontynuować prezenter Michał Adamczyk. Najpierw zapytał, ile jest znanych przypadków zwolnienia z Auschwitz-Birkenau z powodów zdrowotnych. Odnosiło się to do wypuszczenia profesora z obozu po jego długim pobycie w szpitalu obozowym. Następnie Adamczyk "wytknął" profesorowi, że "zablokował pośmiertnie przyznanie Orderu Orła Białego dla rtm. Pileckiego". Mimo że Bartoszewski wszedł w skład kapituły decydującej o przyznawaniu odznaczenia pół roku po tym, gdy odmówiono go Pileckiemu. - Zostały przekroczone wszelkie granice przyzwoitości - mówił Wirtualnej Polsce dr Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Do sprawy postanowił odnieść się także Marcin Meller. Dziennikarz o wypowiedzi prezentera TVP wypowiada się jasno – to "internetowa hejterada" i powielanie nieprawdziwych informacji. - Że Bartoszewski był współpracownikiem gestapo, jego siostra wyszła za SS-mana (w rzeczywistości w ogóle nie miał siostry), nieprzypadkowo więc został zwolniony – pisał Meller na swoim profilu na Facebooku.
Dziennikarz zwrócił jednak uwagę nie na sam temat kontrowersyjnej wypowiedzi Adamczyka, ale na fakt, że w ogóle ją opublikował, bo wiedział, "że mu wolno". - Firmuje twarzą i nakręca największą fabrykę nienawistnej propagandy jaka działała w Polsce od stanu wojennego. Która dzień w dzień w najbardziej prymitywny, prostacki i chamski sposób opluwa wszystkich, którzy nie leżą plackiem przed prezesem z drabinki i którzy mają choć drobne wątpliwości wobec tego co się dzieje w naszym kraju od dwóch lat. Która manipuluje i miota kłamstwa tak absurdalne, że byłyby nawet śmieszne gdyby nie to, że za ich sprawą niszczy się ludzi. Która szczując na protestujących młodych lekarzy, swym skalkulowanym na zimno opętaniem staje w szeregu z najbardziej odrażającymi popisami propagandy marca 1968 roku – punktuje Meller.
Podobieństw z propagandą roku 1968 dziennikarz znajduje więcej. Dziennikarz zauważa, że dziś, tak samo jak wówczas, "niedowartościowane miernoty, którzy nagle poczuły krew, usłyszały, że już można gryźć, rozszarpywać i rzuciły się w amoku na wskazane ofiary". Ostrej krytyce poddaje nie tylko Michała Adamczyka, ale i także Magdalenę Ogórek czy Mariusza Błaszczaka. Dziennikarz wysnuwa także ponurą teorię, że obecnie można obrażać czy poniżać przedstawicieli innych poglądów z jednej przyczyny – odgórnego przyzwolenia przez władzę.
- Jedną z najbardziej obrzydliwych postaci marcowej propagandy 1968 roku był niejaki Tadeusz Kur. Polemikę z jednym z jego szmatławych tekstów napisał w "Polityce" Dariusz Fikus i zatytułował "Kur wie lepiej", co cenzura, ewidentnie zmulona nadmiarem roboty, przepuściła. W ten sposób i tylko w ten Tadeusz Kur został zapamiętany. Może Michał Adamczyk i jemu podobni zrozumieją aluzję – podsumował.