Dziennikarz TVP w ogniu krytyki. Marcin Meller nie zostawił na nim suchej nitki
Marcin Meller nie pozostawił suchej nitki na Michale Adamczyku po jego kontrowersyjnej wypowiedzi o prof Bartoszewskim. Publicysta w mocnych słowach opisał też, co sądzi o narracji prowadzonej w ostatnim czasie przez prawicowych dziennikarzy.
07.11.2017 | aktual.: 07.11.2017 18:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie milkną echa dyskusji wywołanej przez kontrowersyjne wypowiedzi dziennikarzy TVP o Władysławie Bartoszewskim. Wątek profesora Bartoszewskiego w rozmowie na Twitterze postanowił kontynuować prezenter Michał Adamczyk. Najpierw zapytał, ile jest znanych przypadków zwolnienia z Auschwitz-Birkenau z powodów zdrowotnych. Odnosiło się to do wypuszczenia profesora z obozu po jego długim pobycie w szpitalu obozowym. Następnie Adamczyk "wytknął" profesorowi, że "zablokował pośmiertnie przyznanie Orderu Orła Białego dla rtm. Pileckiego". Mimo że Bartoszewski wszedł w skład kapituły decydującej o przyznawaniu odznaczenia pół roku po tym, gdy odmówiono go Pileckiemu. - Zostały przekroczone wszelkie granice przyzwoitości - mówił Wirtualnej Polsce dr Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Do sprawy postanowił odnieść się także Marcin Meller. Dziennikarz o wypowiedzi prezentera TVP wypowiada się jasno – to "internetowa hejterada" i powielanie nieprawdziwych informacji. - Że Bartoszewski był współpracownikiem gestapo, jego siostra wyszła za SS-mana (w rzeczywistości w ogóle nie miał siostry), nieprzypadkowo więc został zwolniony – pisał Meller na swoim profilu na Facebooku.
Dziennikarz zwrócił jednak uwagę nie na sam temat kontrowersyjnej wypowiedzi Adamczyka, ale na fakt, że w ogóle ją opublikował, bo wiedział, "że mu wolno". - Firmuje twarzą i nakręca największą fabrykę nienawistnej propagandy jaka działała w Polsce od stanu wojennego. Która dzień w dzień w najbardziej prymitywny, prostacki i chamski sposób opluwa wszystkich, którzy nie leżą plackiem przed prezesem z drabinki i którzy mają choć drobne wątpliwości wobec tego co się dzieje w naszym kraju od dwóch lat. Która manipuluje i miota kłamstwa tak absurdalne, że byłyby nawet śmieszne gdyby nie to, że za ich sprawą niszczy się ludzi. Która szczując na protestujących młodych lekarzy, swym skalkulowanym na zimno opętaniem staje w szeregu z najbardziej odrażającymi popisami propagandy marca 1968 roku – punktuje Meller.
Podobieństw z propagandą roku 1968 dziennikarz znajduje więcej. Dziennikarz zauważa, że dziś, tak samo jak wówczas, "niedowartościowane miernoty, którzy nagle poczuły krew, usłyszały, że już można gryźć, rozszarpywać i rzuciły się w amoku na wskazane ofiary". Ostrej krytyce poddaje nie tylko Michała Adamczyka, ale i także Magdalenę Ogórek czy Mariusza Błaszczaka. Dziennikarz wysnuwa także ponurą teorię, że obecnie można obrażać czy poniżać przedstawicieli innych poglądów z jednej przyczyny – odgórnego przyzwolenia przez władzę.
- Jedną z najbardziej obrzydliwych postaci marcowej propagandy 1968 roku był niejaki Tadeusz Kur. Polemikę z jednym z jego szmatławych tekstów napisał w "Polityce" Dariusz Fikus i zatytułował "Kur wie lepiej", co cenzura, ewidentnie zmulona nadmiarem roboty, przepuściła. W ten sposób i tylko w ten Tadeusz Kur został zapamiętany. Może Michał Adamczyk i jemu podobni zrozumieją aluzję – podsumował.