Dziennikarka zbadała, jak koronawirus rozruszał czarne rynki. Te dane przerażają

"Ciemna strona świata" - nowa seria National Geographic od stycznia 2021
"Ciemna strona świata" - nowa seria National Geographic od stycznia 2021
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Artur Zaborski

08.02.2021 07:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Serial dokumentalny National Geographic "Ciemna strona świata" to autorski projekt Mariany Van Zeller, która przez ponad rok infiltrowała sieci nielegalnego handlu na świecie - od handlarzy tygrysami, przez międzynarodowych oszustów i fałszerzy, po dostawców kokainy, broni czy fentanylu.

Dzięki temu poznała nie tylko ludzi żyjących poza prawem, ale też przyczyny, które popchnęły ich w tym kierunku. Przy okazji zbadała, co rządy robią w kierunku uratowania tych ludzi. Praca rządzących jest jednak wyjątkowo utrudniona, bo - jak przekonuje Zeller w rozmowie z Wirtualną Polską - pandemia tylko zasiliła szeregi czarnych rynków.

Artur Zaborski: Jak koronawirus wpłynął na czarne rynki?

Mariana Van Zeller: Zawsze gdy przychodzi kryzys ekonomiczny, czarne rynki mają hossę. Kiedy ludzie tracą pracę i nie mają możliwości zagwarantowania godziwego bytu swoim bliskim, decydują się przejść na stronę bezprawia. Handel żywym towarem, stręczycielstwo czy dilowanie narkotyków bardzo się w czasie pandemii ożywiło. Jeszcze długo będziemy zwalczać jej skutki w tym aspekcie. Warto pamiętać, że czarne rynki i szare strefy mają obroty na poziomie połowy światowej ekonomii. To porażające liczby, których się nie nagłaśnia.

Faktycznie robią wrażenie.

Weźmy przykład Peru, gdzie większość ekonomii kraju napędza produkcja i sprzedaż kokainy. Kraj nie radzi sobie z problemem, bo nie może ot tak pozbyć się rynku narkotykowego. Gdyby to zrobił, większość populacji kraju znalazłaby się na granicy głodu. Te zależności skutecznie utrudniają walkę z problemem.

Rządy takich krajów nie są potępiane na międzynarodowej arenie?

Niektóre fałszują informacje na temat tego, co dzieje się w ich państwach. Te, które decydują się na walkę z problemem, inwestują w to potężne środki, ale nie odnoszą sukcesu. Ale przynajmniej mają podkładkę, dowód na to, że się starają. Gorzej z rządami, które są skorumpowane i kompletnie przymykają oko na to, co się dzieje na czarnych rynkach.

Dziennikarka zbadała, jak koronawirus rozruszał czarne rynki.
Dziennikarka zbadała, jak koronawirus rozruszał czarne rynki. © Materiały prasowe

Rzeczywiście ludzie najczęściej decydują się na przyłączanie się do zorganizowanej przestępczości z biedy?

Odpowiem na przykładzie Jamajki, gdzie brak możliwości rozwoju i zarabiania pieniędzy popychał ludzi w tę stronę. Ale kiedy już zakosztowali smaku pieniądza, obudziła się w nich chciwość. Kontynuowali więc nielegalną działalność, chcąc jeszcze więcej. To błędne koło nakręciło tamtejsze czarne rynki na dużą skalę. Motywacją nie była już walka o przeżycie, tylko zakup jachtu albo szybkiego samochodu. Potrzeby zmieniają się w zależności od poziomu życia. Dobrze przecież o tym wiemy.

W programie dużo mówi się o zależności pomiędzy potęgami gospodarczymi a istnieniem czarnych rynków.

Broń ze Stanów Zjednoczonych, na której kraj zarabia krocie, można spotkać w całej Ameryce Południowej. Na szlak sprzedaży w Meksyku i Brazylii mówi się Żelazna Rzeka, która jest rurociągiem, przez jaki płynie różnego rodzaju broń z USA i daje niewyobrażalny napęd przemocy w tych miejscach, zasilając budżet USA. Sytuacji działającej w drugą stronę doświadczyłam, gdy przez dwa dni towarzyszyłam przemytniczce szmuglującej narkotyki do USA. Miałam rozdarte serce, gdy uświadamiałam sobie, że trafią do tysięcy amerykańskich rodzin, a niektórzy ich członkowie nawet zginą pod ich wpływem. Jednocześnie wiedziałam, że od powodzenia misji przemytniczki zależy, czy przeżyją jej dzieci i ona sama. Bardzo chciałam, żeby się jej nie powiodło, a jednocześnie trzymałam za nią kciuki.

Infiltrowałaś dilerów koki, handlarzy tygrysami i przemytników. Musisz być uzależniona od adrenaliny.

Nie jestem. Napędza mnie ciekawość, co czasami prowadzi do trudnych sytuacji, bo w pojedynku ciekawości i bezpieczeństwa to ta pierwsza wygrywa. Chcę zrozumieć świat, dowiedzieć się, co siedzi pod kamieniem. Ale prawda jest taka, że im więcej wiesz, tym brutalniej przekonujesz się, jak wielu rzeczy nigdy nie zdołasz się dowiedzieć.

Znasz granice bezpieczeństwa?

Miałam zajęcia z profesorem dziennikarstwa, który powiedział coś, co zapamiętałam na lata. "Jako dziennikarz musisz przekraczać własne granice, ale tylko wtedy, kiedy wiesz, że jesteś w stanie wrócić do strefy bezpieczeństwa bez zaklinowania swojej stopy". Tak właśnie pracuję. Staram się dostać do prawdy, historii, bohatera i jego motywacji tak blisko, jak to tylko możliwe. Ale decyzję o postawieniu każdego kolejnego kroku dokładnie analizuję i obmyślam.

Masz na to czas? W programie wydajesz się osobą spontaniczną.

Przed wyruszeniem w niebezpieczne miejsce odbywam szereg spotkań z ludźmi pracującymi w agencjach bezpieczeństwa, którzy mają wiedzą na temat miejsca, gdzie się wybieram. Okres przygotowania do "Ciemnej strony świata", który kręciłam przez rok, wyniósł dwa lata. Kręciliśmy na czterech kontynentach, w dziesięciu krajach. Musiałam dokładnie poznać ich specyfikę.

Jak zostałaś dziennikarką?

Dziennikarką chciałam być od dwunastego roku życia, ale dopiero po atakach terrorystycznych na World Trade Centre zrozumiałam, jak ważna jest praca ludzi, którzy relacjonują te wydarzenia i tłumaczą ich kontekst. Odkryłam, że to dzięki nim wynurzamy się z chaosu i dostajemy realny zarys kształtu świata. Zabawne, że nie dostałam się na dziennikarstwo ani za pierwszym, ani za drugim, ani nawet za trzecim razem. Ale paradoksalnie to ugruntowało mój upór i zaciętość w dążeniu do wyznaczonych sobie celów.

Jako kobieta masz w świecie przestępców łatwiej? Są w stosunku do ciebie mniej podejrzliwi?

Świat przestępczy jest silnie zmaskulinizowany. W wielu organizacjach przestępczych byłam jedyną kobietą, która kiedykolwiek weszła w ich szeregi. Jeden z dilerów powiedział mi, że jeszcze nigdy nie robił interesów z kobietą. Paradoksalnie, pomaga mi to. Kobiety są postrzegane jako mniej groźne. Uchodzą za słabsze fizycznie, a także za mniej sprytne - takie stereotypy wciąż funkcjonują, zwłaszcza wśród gangusów. Po drugie - w świecie, w którym nigdy nie pojawiła się kobieta, nie do końca wiadomo, jak się wobec niej zachować. Myśli się o nas jako o osobach empatycznych, w związku z czym przestępcy nie podejrzewają, że mamy wobec nich złe zamiary, co z kolei bardzo ułatwiło mi robotę, bo niezależnie od tego, z kim rozmawiałam, rozmówcy chętnie się otwierali, choć na każde "tak", usłyszałam najpierw dziesięć razy "nie".

Przestępcy mają podobną konstrukcję psychologiczną jak ludzie żyjący zgodnie z prawem?

Potwierdza się, że jeśli traktujesz kogoś z szacunkiem i z uprzejmością, to nawet w takim świecie odwdzięcza ci się tym samym. Wiem, jak to brzmi, ale moje doświadczenie pokazuje, że naprawdę tak jest.

Jakie masz metody wyciągania z ludzi informacji?

Na początku zawsze się przedstawiam, żeby nie pozostawiać wątpliwości co do swojej tożsamości. Poza tym traktuję wszystkich tak samo - nie ma dla mnie znaczenia, czy rozmawiam z bossem, czy z szeregowym członkiem organizacji. Dzięki temu ci niżej ustawieni wiedzą, że nie mam wobec nich pogardy i sympatyzują ze mną. Próbuję sprawiać wrażenie osoby, która nie ma zamiaru nikogo osądzać i zdaniem każdego jest zainteresowana tak samo. Pytam, skąd pochodzą i jak to się stało, że trafili w takie miejsce.

Serial dokumentalny "Ciemna strona świata" to autorski projekt Mariany Van Zeller.
Serial dokumentalny "Ciemna strona świata" to autorski projekt Mariany Van Zeller.© Materiały prasowe

Rozmawiasz z gangusami z bronią w ręku i tak po prostu pytasz, jak to się stało, że pracują w taki sposób?

Nie ma nic ważniejszego niż spokój. Gdyby wykryli u mnie chociaż cień zdenerwowania, cała praca wzięłaby w łeb. Więc spokojnie właśnie o to pytam.

Bardzo mnie zaskoczyło, że w twoim programie pokazujesz przestępców bez napiętnowania. Nie oceniasz wyborów, których dokonali, tylko szukasz przyczyn ich drogi życiowej.

Taki był mój cel. Kim jestem, żeby oceniać innych? Nie cierpię tego upraszczającego podziału na dobrych i złych. Świat tak nie działa, jest znacznie bardziej skomplikowany. Lubimy myśleć, że my nigdy nie poszlibyśmy ich drogą, ale to naiwne przekonanie o własnej wyższości. Nawet z ludźmi, którzy wybrali drogą bezprawia, mamy dużo wspólnego. Uświadomiłam sobie to na samym początku pracy w zawodzie dziennikarki - zajmuję się czarnymi rynkami już ponad piętnaście lat. I to przeświadczenie nigdy mnie nie opuściło. Przemytników, handlarzy zwierzętami czy dilerów zwykliśmy traktować jako naszych wrogów.

Nie są nimi?

Wielu z nich ma rodziny. Są ojcami i matkami, które kochają swoje dzieci. Mają swoje cele, marzenia i aspiracje tak samo jak my. Gdybyśmy tylko zechcieli postawić się na ich miejscu, łatwo moglibyśmy to odkryć. Dlatego zdecydowałam się zrealizować dokumentalny serial dla National Geographic, właśnie żeby pokazać, jak wiele mamy wspólnego. Sama dzięki temu mam odwagę patrzeć na świat z większym optymizmem.

To dość oryginalne podejście w czasach, kiedy dziennikarze opowiadają się po stronie konkretnych opcji politycznych, przyczyniając się do podziałów społecznych, a nie niwelując je.

Nigdy nie było tak trudno być dziennikarzem jak dzisiaj. Ci, którzy stają się niewygodni, giną, więc spora część nas decyduje się milczeć w istotnych sprawach. Inni na masową skalę produkują fake newsy. Ważne jest, żebyśmy nie bali podejmować się ryzyka. Moją rolą jest szukanie prawdy. Nie zgadzam się z tym, że mam być obiektywna. Nie o to chodzi, tylko o to, żeby powiedzieć prawdę, która dla wielu ludzi jest niewygodna. O to w tym zawodzie chodzi. W czasach social mediów każdy może udawać dziennikarza i pisać obrzydliwe rzeczy. Jesteśmy o jedno kliknięcie od zdobycia informacji z nieprawdziwych źródeł.

Ważna jest też forma, w jakiej podaje się informacje. Dla ciebie było wyzwaniem unikanie pornografii biedy w serialu?

Bardzo dbałam o to, żeby jej unikać. Każdy odcinek montowaliśmy trzy, cztery miesiące. Bardzo łatwo było pójść w stronę sensacji i estetyki szoku, czego się z ekipą wystrzegaliśmy. Ale jednocześnie musieliśmy zrobić program, który będzie oglądany. Bez widowni nie mielibyśmy żadnego wpływu na odbiorców.

Jaki chciałabyś mieć wpływ na nich?

Chciałabym, żeby widzowie przekonali się, że niezależnie od tego, jak daleko odsuniesz się od społeczeństwa, zawsze masz szansę wrócić na jego łono. Wierzę, że nasz program uświadamia, że nikt się nie rodzi z aspiracjami, by zostać przemytnikiem czy dilerem. Jest wiele okoliczności, które do tego popychają. Chcę, żeby nasz serial był kopalnią wiedzy właśnie na temat tych okoliczności. Wierzę, że zaznajomienie z nimi nie pozwoli nam wydawać łatwych osądów na temat tych, którzy poszli tą drogą. Pamiętajmy: lepiej jest rozumieć i humanizować, niż oceniać.

Serial "Ciemna strona świata" można oglądać w soboty o 21:00 w National Geographic.

Źródło artykułu:WP Teleshow