Robiła wszystko, by chronić córkę
Połamane żebra, poważnie uszkodzone organy wewnętrzne, w tym żołądek i śledziona - to bilans wypadku z udziałem Magdy Modrej. Choć ostatecznie skończyło się na strachu, i to głównie o stan córki, prezenterka ma świadomość, że ta kraksa mogła zakończyć się tragicznie. Z samego wypadku pamięta jedynie urywki i towarzyszące jej pytanie: czy uda im się przeżyć?
- To są ułamki sekund, takie czekanie, aż to przyjdzie i myślenie, czy przeżyjemy. Huk, uderzenie, hałas jaki temu towarzyszył. Ja wiedziałam, że do tego dojdzie i nie byłam w stanie nic zrobić. To jest tak niesamowite, bo wiesz, że to się wydarzy. I wtedy robisz to, co musisz, żeby ochronić córkę. Mam w głowie jedną wizję. Moje dziecko i jej twarz. Jej buźka to jest to, co widziałam przez cały czas, kiedy samochód się obracał i kręcił- opowiadała w telewizyjnym wywiadzie Modra, wyraźnie poruszona tymi wspomnieniami.
Jak wyznała w rozmowie z reporterką programu "Dzień dobry TVN", najgorszy był jednak niepokój o stan maleńkiej Lei, która w chwili feralnego zdarzenia była w aucie. Choć dziewczynka niemal nie odniosła obrażeń, dziennikarka nie odetchnęła, dopóki nie przekonała się o tym sama.