Dwa do czterech
Zacznijmy od pochwał:
01.07.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:23
"On" według scenariusza Tomasza Kontnego, narysowane przez Rafała Szłapę, to sympatyczna, acz niespecjalnie oryginalna miniatura kryminalno-horrorowa w stylu serialu "The Twilight Zone". Niczym nie zaskoczy czytelnika, warto jednak docenić płynne prowadzenie narracji, dobrze napisane dialogi i dwuznaczne zakończenie. Świetnie spisuje się także Szłapa operując czernią i bielą na tyle umiejętnie, że udaje mu się podkreślić dwoistą naturę głównego bohatera. "On" być może nie zapada w pamięć, ale dostarcza miłych wrażeń.
"Robaczywe Jabłka" napisane przez Daniela Gizickiego, a narysowane przez Krzysztofa Małeckiego. Najlepsza nowelka w tomie. Opowieść o seryjnym mordercy polującym na meneli. Rozpisana na kilka głosów, sprawnie poprowadzona, umiejętnie zilustrowana (choć postacie na niektórych kadrach są trochę sztywne). Gizicki krytykuje media i stereotypowe myślenie. Pokazuje bezsilność instytucji i negatywne skutki rozwarstwienia społecznego. Skupia się na wykluczonych i zwykłych obywatelach. Najciekawszą postacią jest tu Sylwia. Prosty, codzienny nienawistnik, uśmiechający się do wszystkich miło, w myślach zaś życzący śmierci. Oczywiście wszystko to grubymi nićmi szyte, dużo tu uproszczeń i intelektualnych skrótów, ale pamiętajmy, że mamy do czynienia z 28-stronicową nowelką.
A teraz krytyka:
"Buc Kartofel: Skisłeś" Tomasza Grządzieli. W poprzednim "Profanum" Grządziela proponował najciekawszą nowelkę, tym razem oferuje niewypał. Owszem, warzywne dowcipy wciąż są śmieszne. Owszem, postacie wciąż mają sporo uroku. I owszem, Grządziela nie stracił z dnia na dzień talentu, więc jego rysunki są czytelne i miłe dla oka. Ale historia opowiedziana w "Skisłeś" jest miałka i nudna. Brak jej lekkości i przewrotności poprzedniej części. Zamiast tego mamy wycieczkę z punku A do punku B i żadnych atrakcji na trasie.
"Grand Banda" Marka Lachowicza. Długi, nieśmieszny dowcip. Rozumiem, że opowiadanie drętwych kawałów ma swój urok i może się podobać, nie rozumiem jednak jak długo można je powtarzać. "Grand Banda" nie sprowokowała mnie nawet do lekkiego uśmiechu. To jeden z tych komiksów, które wylatują z pamięci tuż po lekturze.
"Centrum Reperacji" Rafała Kołsuta(scenariusz)* i Janusza Wyrzykowskiego*(rysunki). Ani to ciekawy miejski horror, ani wciągający kryminał, ani angażująca historia obyczajowa. Papierowe postacie wygłaszają swoje kwestie, podejmują jakieś działania, ktoś kogoś zdradza, a na końcu czeka zwrot akcji (równie obowiązkowy, co nieudany). Czyta się to z całkowitą obojętnością - żaden z bohaterów nie budzi w czytelniku emocji, żadnemu nie dopingujemy. I nawet meta-komiksowe żarty nie wynagradzają straconego czasu. Na pochwałę zasługują jedynie rysunki Wyrzykowskiego.
"But z lewej nogi" według scenariusza Grzegorza Janusza, narysowany przez Piotra Michalczyka. Największe rozczarowanie tomu. Długa, ślimacząca się historia o człowieku, który zgubił czterolistną koniczynę, więc poszukuje szczęścia. Jeden, niespecjalnie śmieszny żart, rozciągnięty na ponad 20 stron. Chybiona puenta. Nuda. Powiedzieć, że po Grzegorzu Januszu, jednym z najzdolniejszych polskich scenarzystów, spodziewałem się więcej, to mało.
Podsumowanie
"Profanum" miało być nową jakością na naszym rynku. Nie jest. To kolejny, taki sam magazyn komiksowy. Brat bliźniak "Kolektywu", poprzedniego projektu, przy którym pracowali Jan Mazur i Robert Sienicki. Trafiają się w nim lepsze i gorsze historie, nie widać jednak, by ktokolwiek miał na "Profanum" jakiś konkretny pomysł. Nie znaczy to, że odradzam zakup i lekturę. Jak to zwykle bywa, wśród kilku historii znajdą się i perełki. Gwiazdą tego numeru jest duet Gizicki i Małecki, rozczarowaniem nowelka Janusza i Michalczyka. I chociażby dla nich warto poznać "Profanum".