Dumny powrót Mrocznego Rycerza

Ostatnimi czasy Batman jest nie lada szczęściarzem. Oprócz tego, że trzyma Gotham silną ręką dzielnego obrońcy, to jego występy kinowe i wirtualne zewsząd zbierają pochwały. "Batman: Arkham Asylum" było dla mnie sporym zaskoczeniem, bo po komiksach adaptowanych na gry spodziewam się raczej produkcji solidnych, a często są to, niestety, odcinające kupony od filmów gnioty. Choć gra Rocksteady nie ma nic wspólnego (oczywiście oprócz głównego bohatera i paru innych szczegółów) z filmami Christopera Nolana, to z powodzeniem może rywalizować z nimi o miano batmańskiego arcydzieła. Wizyta w masce nietoperza w więzieniu dla największych świrów z Jokerem jako głównym adwersarzem była przeżyciem wspaniałym, kwintesencją tego, czym powinna być wirtualna rozrywka. Wszystkie elementy - walka, fabuła, zabawa w detektywa, gadżety i wiele innych - współgrały ze sobą w sposób niemal idealny, tak bliski growemu Olimpowi, że powszechnie zastanawiano się, czy
studio Rocksteady jest w stanie przeskoczyć samo siebie. Uspokoję Was od razu - jest.

Dumny powrót Mrocznego Rycerza
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

20.10.2011 | aktual.: 29.10.2013 16:54

To nie miejsce dla bohatera

Jakim cudem w środku Gotham powstało więzienie, wydzielony obszar, w którym zamknięto najgorszych przestępców znanych z kart komiksów? Czy nikt nie wpadł na to, że takie nagromadzenie superzłoczyńców osiągnie bardzo szybko masę krytyczną i mogą być z tego tylko poważne kłopoty? Tak zaczyna się nasza przygoda w Arkham City, miejscu stanowczo odradzanym, jeśli chodzi o nocne spacery. Nie zamierzam ujawniać szczegółów fabularnych, ale zapewne wiecie, że na naszej drodze staje doktor Hugo Strange ze swoimi diabolicznymi pomysłami, a także największy przeciwnik Batmana - Joker. Udział w zaprezentowanej w grze opowieści jest niezapomniany z dwóch powodów. Po pierwsze - utożsamienie się z walczącym o dobro miasta Bruce'em Wayne'em jest natychmiastowe, dzięki świetnie przedstawionej postaci od razu traktujemy jego problemy jako swoje. Po drugie - bardzo dobrze napisana i zagrana historia nie pozwala złapać chwili oddechu, niespodzianka goni niespodziankę, a znane postacie sypią się jak z rękawa. W pewnym momencie
zaczyna to troszkę pachnieć wtórnością i naciskiem na nerwowe sytuacje rozwiązywane chwytem "gdy wtem!" i wprowadzaniem nowego wątku, ale trzeba być strasznie czepialskim, żeby uznać to za mankament.

Kilkanaście godzin zabawy w głównym trybie fabularnym (mimo wszystko bliżej 10) to jednak tylko niewielka część tego, co ma do zaoferowania cała gra. Choć "Batman: Arkham City" pod względem zawartości nie jest zbyt duże, a już na pewno nie ma się co porównywać z "GTA IV" czy "The Elder Scrolls: Oblivion", to jest tak pełne różnych atrakcji, że początkowo można dostać oczopląsu. Mamy mnóstwo zadań pobocznych, które nie są jedynie generowanymi w kółko zdarzeniami, a konkretnymi misjami wykonywanymi dla popularnych postaci, takich jak Bane, Zsasz czy Człowiek Zagadka, który oprócz serwowania znanych z poprzedniej części łamigłówek bawi się z nami w kotka i myszkę, przetrzymując zakładników. Co ciekawe, zlecenia od różnych osób wymagają innego podejścia i wykorzystania innych umiejętności - od szybkiego przemieszczania się po mieście aż po żmudną detektywistyczną robotę. Dodajmy do tego osobne wyzwania poza główną kampanią, a dostaniemy produkt, który wypełni długie godziny naszego życia. Fantastyczne jest to,
że nie są to na siłę wciśnięte, sztucznie przedłużające czas minigierki, ale zadania z prawdziwego zdarzenia. Nie warto więc pędzić na złamanie karku, by zaliczyć wszystkie wątki (choć będzie to trudne, bo chęć ich poznania jest bardzo silna) - w Arkham City jest naprawdę wiele do zrobienia.

Najlepszy Detektyw Świata

Elementy rozgrywki, z jakich składa się "Batman: Arkham City", w zasadzie nie różnią się od tego, co znamy z części pierwszej. Mamy więc bijatyki z odmiennymi rodzajami przeciwników, mamy pomieszczenia, które musimy po cichu oczyścić z rzezimieszków, mamy trochę zadań detektywistycznych, mamy drobne łamigłówki przestrzenne, mamy walki z bossami (spektakularne, choć miejscami może zbyt łatwe), mamy minigierki polegające na łamaniu kodów czy znajdowaniu sygnałów radiowych. Każdy z tych aspektów został jednak znacząco wzbogacony w stosunku do części pierwszej. Czasem jest to zaleta nowych gadżetów, pozwalających na więcej sposobów zdejmować tabuny goryli Jokera czy Strange'a. Innym razem - lepsze zbalansowanie walk, które wymagają teraz więcej kombinowania niż wcześniej, zarówno ze względu na ciekawszych przeciwników (z pałkami, tarczami, mieczami itp.), jak i na bardzo udane wprowadzenie nowości: szybkiego używania gadżetów czy możliwości
kontrowania kilku wrogów naraz. Widać przy tym, że gra do dobrej zabawy nie wymaga godzinnej nauki sekwencji przycisków, ale wynagradza nas za to, że trochę potrenujemy.

Nowym elementem jest na pewno nawigacja po mieście, bo Batman na swojej drodze do zwycięstwa musi pokonać kilka ładnych kilometrów. System nabierania prędkości, polegający na umiejętnym łączeniu swobodnego pikowania, szybowania i wykorzystywania linek, został opracowany fantastycznie. Uczucie lekkiego i bez wysiłku przedostawania się na kolejne dachy w stroju Mrocznego Rycerza pozostaje niezapomniane. Kwestią naprawdę nieprostą jest stworzenie ciekawego, w miarę otwartego i rozległego świata. Rzeczą równie ważną jest umożliwienie graczowi sprawnego i wciągającego sposobu poruszania się po nim. Rocksteady upiekło tu dwie pieczenia przy jednym ogniu. Umiejętności hulającego po dachach Człowieka Nietoperza możemy rozwijać, dokupując gadżety lub nowe zdolności. System "zadanie - punkty doświadczenia - awans na nowy poziom" Ameryki nie odkrywa, ale nadal się sprawdza, tym bardziej że do odblokowania jest multum atrakcji w wielu kategoriach i chwała temu, kto zbierze je wszystkie przy pierwszym podejściu do
kampanii.

Kto się boi nietoperzy

"Batman: Arkham City" jeszcze jedną rzecz robi wspaniale. Twórcy gry przyznawali w wywiadach, że Batman jest jedną z ciekawszych postaci komiksowych, choćby ze względu na brak supermocy i klimat opowieści. Mroczna atmosfera świata oddana została znakomicie. Chwała artystom za to, w jaki sposób zaprezentowali więzienie jak z najgorszych koszmarów. Nie dość, że wygląda ono tak, że gdyby nie odwaga płynąca z chowania się za maską, to pewnie bralibyśmy nogi za pas, to jest jeszcze bardzo zróżnicowane z wyraźnie zarysowanymi (i odpowiadającymi personaliom rezydentów) obszarami. Napotykamy też niesamowicie wiele smaczków, jak choćby wielki znak świetlny na chmurach, przypominający o tym, że ratujemy miasto. Zasilający grę Unreal Engine sprawdza się bardzo dobrze, szczególnie przy animacjach postaci, których jest niezmiernie dużo i których płynność jest sprawą kluczową dla przyjemnego oddawania się rozgrywce. Są na pewno gry jakościowo na wyższym
poziomie, ale ta ma swój specyficzny, bardzo przekonujący rys.

Tegoroczna wizyta w Arkham ma to, czego brakowało w niemal idealnym poprzedniku. Narzekaliśmy, że świat wcześniejszej części jest zbyt pusty? Tutaj roboty mamy w bród, a przy tym nic nie wygląda na upchnięte na siłę. Chcieliśmy więcej gadżetów i ulepszeń? Otrzymaliśmy je, w ilości - moim zdaniem - odpowiedniej. W charakterze przyjemnego urozmaicenia dorzucono także Catwoman, która stanowi odskocznię od wiecznie poważnego Mrocznego Rycerza i ciekawy kontrast dla dzielnego "harcerzyka". Najnowszy Batman to tytuł, który zaskakuje na każdym kroku, zawsze pozytywnie. Jeżeli zastanawiacie się, czy w Arkham City warto zagrać, porzućcie wszelkie wahania. W tę grę trzeba zagrać. I nieważne, czy jesteście fanami komiksów, tytułów action-adventure, miłośnikami wirtualnej rozrywki na co dzień czy od święta.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)