Drużynowa gra nie popłaca. Uczestnikom w "Agencie" puściły emocje
28.02.2018 23:38, aktual.: 01.03.2018 13:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już na początku sezonu robi się gorąco. Są pierwsze konflikty i pierwsze zacięte rywalizacje. Jak widać, gdy wyścig nabiera tempa, graczom puszczają emocje.
Drugi odcinek "Agenta" upłynął pod znakiem konfliktu Piotra i Benjamina. Piotr, wyraźnie cięty na kolegę, oskarżał go o wszystko, począwszy od tego, że zaspał, aż do tego, że nie umie wykonać zadania. W pokoju nie omieszkał dopiec mu, że nie utrzymuje porządku. - Pognieciesz moje włoskie ubrania, to nie są tanie rzeczy - mówił, a na koniec podrzucił mu kartkę, na której rzekomo Rusin każe mu dobrowolnie opuścić program w zamian za powrót Wiktora. Cóż, nie było to miłe, a co więcej, niechęć do Benjego przeniosła się później na innych uczestników.
Tym razem podzielili się na rowerzystów i amatorów wspinaczki. Pod okiem Rusin Ania Skura, pierwsza na górze, musiała dobrać wspinaczy tak, by szybciej wchodzili na górę, niż kolarze dojeżdżali na metę. Jak się okazało, rowerzystom nie było łatwo i co ciekawe, Tomek Ciachorowski był szybszy od Mai Włoszczowskiej. Najbardziej rozbroił Peja, który z dużą pewnością siebie podszedł do zadania. - Jasne, że mam doświadczenie we wspinaczce. Zimą na….lony w adidasach wszedłem na Gubałówkę - wyznał dowcipnie. I jak się okazało, też wyprzedził przeciwną drużynę, dzięki czemu jego zdobyła 6 tys. zł.
Drużyna kolarzy nie znała całości zadania, co okazało się problemem. Maja zarządziła, że wszyscy jadą grupą, co znacznie opóźniło wyścig. Tylko Benjamin podejrzewał, że chodzi o to, by być najszybszym. Gdy wyszedł na prowadzenie, Maja szybko go skarciła. - Okantowałeś grupę, trzymaliśmy się razem, a ty nikomu nic nie powiedziałeś, nie mam zaufania, bo już pokazałeś, że nie grasz z drużyną - mówiła. Urażony Bejni skomentował potem, że i tak miał wrażenie, że to on działał dobrze.
Gdy dotarli na metę, czekała ich niemiła niespodzianka. - Jak mogło ci to tyle zająć? Dwukrotna mistrzyni olimpijska, 3 km po asfalcie w półtorej godziny? - rzuciła Rusin z przekąsem przez telefon Mai i się rozłączyła. Nietrudno się domyślić, jak bardzo ukuło zawodniczkę, że prowadząca ją wyśmiała.
Gorzej poszło im, gdy przyszło do drugiego zadania. Wesołe miasteczko, do którego przyprowadziła uczestników Kinga Rusin, nie zapowiadało dobrej zabawy. Do gondol diabelskiego młyna wsiadali parami, ale później, w 25 min musieli przesiąść się zgodnie z wytycznymi. Jakimi? Na dole dowiadywali się, że muszą się dopasować pod względem m.in. wzrostu, wieku czy ilości posiadanych dzieci. Przy tym zadaniu coraz więcej uczestników zaczęło się zastanawiać, czy to aby Karolina Ferenstein-Kraśko nie jest agentem. Zwiodła ich skrytością i coraz większym wycofaniem. Mało brakowało, a zdobyliby 6 tys. zł (podwojonych w nagrodę), gdyby nie fakt, że zamiast 6, skompletowali 5 par i skończyli grę z 5 tys. na koncie.
Widać było, że dużo lepiej szła im praca indywidualna, gdy szukali jokerów i immunitetu na targu. Pewność siebie im minęła, gdy Kinga Rusin sprawdzała testy. Ostatecznie w tym odcinku próby nie przeszedł Maciej Myszkowski.
Oglądaj swoje ulubione programy za darmo na komputerze, telefonie i telewizorze! Sprawdź WP Pilot!
src="https://d.wpimg.pl/189603138--1994112988/bwiosna.png"/>