Nie wiedział, czy dotrwa do emisji
- W związku z tym, że podczas programu stacja ma lokal na wyłączność, musiałem na własny koszt wynająć inny lokal i przenieść tam imprezę na 50 osób, którą miałem zaplanowaną na ten termin. Muszę się przyznać, że prosiłem o emisję jeszcze przed wakacjami, bo nie byłem pewien, czy finansowo wytrzymam do września. Musiałem się zapożyczyć u rodziny, ale udało się - zdradził właściciel Gościńca.
To m.in. z powodu tych okoliczności restaurator oszacował, że udział w "Kuchennych rewolucjach" wyniósł go łącznie aż 25 tys. złotych.
- Co prawda stacji nie musiałem nic zapłacić, ale na tak duże koszty naraził mnie brak klientów, gdy lokal został zamknięty na czas "Kuchennych Rewolucji", opłacenie wszystkich pracowników na czas nagrań [...]. Ponadto, sama kolacja pochłonęła kilkanaście tysięcy złotych, a kiedy skończył się budżet stacji, poproszono mnie żebym dorzucił się jeszcze do prania dywanów- wyliczał Dziekoński.
Mimo iż koszty związane z programem okazały się ogromne, restaurator z pewnością liczył na to, że szybko się zwrócą. Rewolucja odniosła jednak połowiczny sukces.