Droga rewolucja Magdy Gessler. Uczestnik programu ujawnia, ile kosztowała go kulinarna metamorfoza
None
Droga rewolucja
Historia Grzegorza Dziekońskiego, restauratora z Gdańska, była pierwszą, którą pokazano w najnowszym sezonie "Kuchennych Rewolucji". "Gościniec Myśliwski", który siedem miesięcy temu przeszedł pod okiem Magdy Gessler wielką zmianę, dziś wciąż nie prosperuje tak dobrze, jak życzyłby sobie tego właściciel.
Jak wyznał w rozmowie z lokalnym serwisem internetowym bohater programu TVN, choć większość zmian zaproponowanych przez kontrowersyjną restauratorkę było słusznych, to rewolucja mocno go zaskoczyła. Najbardziej pod względem finansowym. "Musiałem zapożyczyć się u rodziny"- przyznał właściciel lokalu.
Ile naprawdę kosztują "Kuchenne rewolucje"? I ile z tego, co pokazane jest na ekranie, zostało wyreżyserowane na potrzeby programu? Restaurator rozwiał wszystkie wątpliwości.
KM
Rewolucja ostatnią deską ratunku
Gościniec na gdańskiej Morenie przed rewolucją był miejscem dość osobliwym, które tak po swojej pierwszej wizycie oceniła Magda Gessler:
- Restauracja myśliwska to jeden wielki magazyn rekwizytów, mebli i wypchanych zwierząt. A kuchnia to archiwum z lat 70.
Rzeczywiście, potrzebę zmian i to od dawna czuł już sam restaurator, przerażony widmem bankructwa. Do udziału w show ostatecznie namówiła go rodzina.
- Któregoś dnia, kiedy narzekałem na trudności przy rodzinnym stole, moja bratowa zasugerowała, że powinienem się zgłosić do programu - opowiada w rozmowie z serwisem namonciaku.pl.
Choć na zgłoszenie pana Dziekońskiego produkcja odpowiedziała już po dwóch dniach, na nagrania musiał cierpliwie poczekać. Niestety, termin wyznaczony przez ekipę programu naraził restauratora na niespodziewane koszty.
Nie wiedział, czy dotrwa do emisji
- W związku z tym, że podczas programu stacja ma lokal na wyłączność, musiałem na własny koszt wynająć inny lokal i przenieść tam imprezę na 50 osób, którą miałem zaplanowaną na ten termin. Muszę się przyznać, że prosiłem o emisję jeszcze przed wakacjami, bo nie byłem pewien, czy finansowo wytrzymam do września. Musiałem się zapożyczyć u rodziny, ale udało się - zdradził właściciel Gościńca.
To m.in. z powodu tych okoliczności restaurator oszacował, że udział w "Kuchennych rewolucjach" wyniósł go łącznie aż 25 tys. złotych.
- Co prawda stacji nie musiałem nic zapłacić, ale na tak duże koszty naraził mnie brak klientów, gdy lokal został zamknięty na czas "Kuchennych Rewolucji", opłacenie wszystkich pracowników na czas nagrań [...]. Ponadto, sama kolacja pochłonęła kilkanaście tysięcy złotych, a kiedy skończył się budżet stacji, poproszono mnie żebym dorzucił się jeszcze do prania dywanów- wyliczał Dziekoński.
Mimo iż koszty związane z programem okazały się ogromne, restaurator z pewnością liczył na to, że szybko się zwrócą. Rewolucja odniosła jednak połowiczny sukces.
Restaurator pozytywnie zaskoczony Gessler. Efektami trochę mniej
Jak przyznał właściciel "Gościniec Myśliwskiego", choć zaraz po rewolucjach zainteresowanie lokalem było ogromne, nie utrzymało się długo.
- Pierwsze dwa tygodnie po emisji były dla nas bardzo dobre. W weekend nie byliśmy gotowi na tak liczne odwiedziny gości. Klienci czekali na dania nawet godzinę, a obsługa zapominała o osobach siedzących na tarasie. Szybko ustaliliśmy efektywny podział pracy i teraz na kuchni jest już znacznie lepiej, czego nie można powiedzieć o zainteresowaniu, które po okresie pierwszego wzlotu spadło. Oczywiście nadal jest lepiej, niż przed rewolucją, ale nie ukrywam, że liczyliśmy na lepsze efekty- czytamy w wywiadzie.
Mimo wszystko gdański restaurator dobrze wspomina spotkanie z Magdą Gessler. Jak stwierdził, jego zdaniem odcinek nie był reżyserowany, a gwiazda TVN w rzeczywistości okazała się mniej groźna niż na ekranie. Co więcej, był nawet mile zaskoczony efektem końcowym, który zobaczył w telewizji.
- Myślałem, że będzie gorzej. Podczas nagrywania było kilka krytycznych momentów i prawdę mówiąc nie chciałem nawet oglądać odcinka w telewizji, ale materiał został zmontowany w taki sposób, że jestem zadowolony z tego, co pokazano w telewizji. Gdybym wiedział wcześniej jak to będzie wyglądało na ekranie, to bym się nie denerwował, a stres był ogromny.
KM