Dramatyczne losy Elżbiety Dmoch: bez miłości straciła sens życia
None
Elżbieta Dmoch
Historia zespołu 2 plus 1 do dziś budzi ogromne emocje. Głównie za sprawą smutnych wieści na temat jego wokalistki, która kilkanaście lat temu odcięła się od świata. Fani pamiętający zawrotną karierę zespołu w latach 70., nie mogą uwierzyć, jak potoczyły się losy Jerzego Kruka i Elżbiety Dmoch, którzy tworzyli niezwykły duet nie tylko na scenie, ale i w życiu.
Silne i szczere uczucie dwojga artystów najpierw doprowadziło do rozwodu Kruka z pierwszą żoną, ale też, jak podkreślali inni, owocowało niezwykłą twórczością. To właśnie w pierwotnym składzie 2 plus 1 nagrało największe przeboje i odnosiło sukcesy nie tylko w Polsce, ale i za granicą. W oczach znajomych Dmoch i Kruk tworzyli wzorową parę. "Byli udanym małżeństwem. Dopełniali się" - oceniali zgodnie.
Niestety, pod koniec lat 80. wspólne szczęście dobiegło końca. Świat Elżbiety Dmoch runął, gdy ukochany zostawił ją dla innej. Ale największym ciosem i tak była jego przedwczesna śmierć. Do tej pory legendarna gwiazda nie pogodziła się z tym dramatem.
KŻ/AOS
Uczucie silniejsze od rozsądku
Przez niektórych byli nazywani polską Abbą, podobnie jak grupa ze Szwecji, muzycy 2 plus 1 byli piękni, młodzi i niezwykle utalentowani. W latach 70. osiągnęli wszystko, o czym mogą marzyć artyści. Mieli międzynarodową sławę, pieniądze, a liderzy zespołu, Jerzy Kruk i Elżbieta Dmoch, dodatkowo jeszcze miłość. Podobno od pierwszego wejrzenia.
Poznali się pod koniec lat 60. na studniówce, gdzie Kruk występował z poprzednią kapelą, Warszawskimi kurantami. Kiedy w czasie zabawy, w jednym z konkursów wzięła udział śliczna dziewczyna, od razu zwróciła na siebie uwagę lidera. Wysoka, szczupła, z bujnymi kasztanowymi włosami, na dodatek obdarzona pięknym głosem.
Nic nie było w stanie powstrzymać tego uczucia, nawet fakt, że Jerzy Kruk był wtedy nie tylko mężem innej kobiety, ale i ojcem. Dla 17-latki porzucił rodzinę. Z nią i Andrzejem Rybińskim założył trio 2 plus 1, które w błyskawicznym tempie podbiło serca słuchaczy.
Król życia i roztropna piękność
Pierwszy wielki przebój, "Chodź, pomaluj mój świat", nagrali w 1972 roku. Po nim posypały się kolejne - "Wstawaj, szkoda dnia", "Kołysanka matki" czy "Windą do nieba".
W marcu 1973 Dmoch i Kruk przysięgli sobie miłość. Zbudowali dom wraz ze studiem nagraniowym na warszawskiej Sadybie, razem mieszkali, tworzyli i koncertowali. Zdaniem znajomych, dobrze się dobrali. Zdyscyplinowana i uporządkowana Elżbieta potrafiła zmotywować męża do pracy i poskromić jego rozrywkowy temperament. O tym, jak bardzo lubił dobrą zabawę niech świadczy fakt, że jego wieczór kawalerski trwał dwa tygodnie!
- Przyjaźniłem się z Januszem. A on był cudownie szalony. Jak mógł, wymykał się z domu. Ale jemu była potrzebna dyscyplina, zwłaszcza w pracy. Byli udanym małżeństwem. Dopełniali się. l w życiu, i na scenie. Ela go stymulowała do pracy. Była osobą bardzo ambitną - mówi Marek Dutkiewicz, autor tekstów do wielu przebojów grupy i dodaje:
- Gdyby nie ona, Janusz nie skomponowałby połowy tych utworów, które zostały po nim.
Niestety, idealne małżeństwo skończyło się po kilkunastu latach.
Jej świat runął, gdy odszedł do innej
W połowie lat 80. Elżbietę Dmoch spotkało to samo, co pierwszą żonę Jerzego Kruka. Mąż zostawił ją dla innej. To był ogromny cios. Kruk był pierwszym i jedynym mężczyzną w jej życiu.
- Bardzo przeżyła odejście z domu. Mieli też problemy z jego sprzedażą. Poza tym wiele stracili, gdyż były to czasy reformy Balcerowicza i pieniądze bardzo szybko traciły na wartości - wspominała na łamach gazety "Świat i Ludzie" ich dawna znajoma, Maria Szabłowska.
Dmoch nigdy już nie ułożyła sobie życia u boku innego mężczyzny. Została zupełnie sama. Z byłym mężem nie miała dzieci. On z kolejną żoną doczekał się jeszcze dwojga, choć niestety nie miał okazji długo się nimi nacieszyć. 18 czerwca 1992 roku, w wieku zaledwie 46 lat, zmarł na zawał. Elżbiecie Dmoch po raz drugi zawalił się świat, bo choć nie byli już małżeństwem, pozostawali w dobrych relacjach. Od tamtej pory słuch o wokalistce niemal zaginął. Odcięła się od dawnych znajomych, przeprowadziła na wieś, dramatycznie pogorszył się jej status materialny. Pojawiły się tez wzmianki, że nie jest w najlepszej kondycji psychicznej.
Samotność z wyboru
Po raz ostatni pokazała się publicznie jesienią 2002 roku w czasie koncertu 2 plus 1 z okazji pikniku olimpijskiego. Trzy lata później stacja TVN wyemitowała reportaż o Elżbiecie Dmoch, pokazując fatalne, wręcz ubogie warunki, w których żyła na wsi pod Warszawą. Materiał poruszył wielu widzów, którzy oferowali jej swoją pomoc, także materialną. Na tego rodzaju wsparcie nigdy się jednak nie zgodziła. Od kilku lat 63-letnia Dmoch znów mieszka w stolicy, w jednym z bloków na Saskiej Kępie. Żyje samotnie.
- Taka jest jej decyzja. Nie chce kontaktów z dawnymi przyjaciółmi i nie chce żadnej pomocy, choć żyje bardzo skromnie. Kwoty z tantiem nie są zbyt wielkie. Ale przecież nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę - mówił jej znajomy tygodnikowi "Świat i Ludzie".
KŻ/AOS