Dorota Gawryluk: uporządkowana? Nie zawsze taka była. Zaskakujące życie dziennikarki Polsatu
Pochwała normalności
Dorota Gawryluk nie wzbudza tylu emocji co emocji Monika Olejnik czy Hanna Lis. Dziennikarka Polsatu stroni od show bzinesu, rzadko bywa na salonach, a do tego prowadzi nad wyraz normalne życie.
Od ponad dwudziestu lat jest żoną tego samego mężczyzny, z którym wychowuje dwoje dzieci. Po pracy sprząta i gotuje. Myli się jednak ten, kto myśli, że uporządkowane życie prowadzącej "Wydarzeń" zawsze takie było.
Ciąża na studiach, ślub z obcokrajowcem, powrót do tzw. pieluch po osiemnastu latach przerwy i zawodowa zdrada, którą wybaczono jej w macierzystej stacji, to tylko niektóre ciekawostki z życia dziennikarki, która zaskoczyła szczerym wywiadem dla magazynu "Gala". Poznajcie prywatną stronę Doroty Gawryluk.
KM/AOS
Dziecko na studiach. Prawdziwa szkoła życia
Dorota Gawryluk nie jest bohaterką skandali, te śledzi jedynie w kolorowej prasie. Poważna dziennikarka polityczna przyznała się na łamach "Gali" do drobnej słabości do amerykańskiego show biznesu.
- Lubię sobie poczytać na przykład o Angelinie Jolie i Bradzie Pitcie. O ich ślubie tym bardziej- wyznała.
Ale to niejedyna wiadomość na temat Gawryluk, która może zaskoczyć. Dla wielu niespodzianką będą początki jej kariery, które zbiegły się w czasie z wczesnym macierzyństwem. Miała zaledwie 21 lat, kiedy została mamą. Nikon jest owocem studenckiej miłości Doroty i Jerzego, która narodziła się w jednym z warszawskich akademików i trwa do dziś. Kiedy się poznali, ona studiowała dziennikarstwo na UW, on był pochodzącym z Białorusi studentem SGH. W rozmowie z dziennikarką "Gali" Gawryluk przyznaje, że bycie matką na trzecim roku studiów było "przełomowym doświadczeniem".
- Dało mi rozpędu i po raz pierwszy zrozumiałam, że muszę zmierzyć się z życiem, które stawia przede mną wyzwanie. Prawdziwa szkoła- opowiadała.
Dziecko nie stało się przeszkodą w realizacji zawodowych planów. W 1992 roku Gawryluk dołączyła do zespołu nowej stacji - Polsat. Jak podkreślała, godzenie pracy i domu nie byłoby możliwe bez pomocy rodziców z obydwu stron. Nietypowe w Polsce imię syna dziennikarki jest: "ukłonem w stronę kultury i tradycji, z której wywodzi się mąż. W ten sposób chciałam podziękować teściom za wielką pomoc, jaką mi okazali" - czytamy w kolorowym magazynie.
Macierzyństwo w dwóch wymiarach
Dziś Nikon ma 21 lat i jest studentem Politechniki Warszawskiej. Zanim jednak zdecydował się zostać inżynierem, próbował swoich sił w mediach, choć dawno temu.
- Jako dziecko wystąpił w filmie. Nawet o tym nie widziałam. Mało tego, wystąpił w konkurencyjnej telewizji. Zagrał epizod w "Annie Marii Wesołowskiej" - pochwaliła się dziennikarka, która nie kryje radości, że ostatecznie syn zdecydował się na inną zawodową ścieżkę. Być może w jej ślady pójdzie córka Marysia, choć ona ma jeszcze sporo czasu na tego typu wybory. Na świat przyszła zaledwie trzy lata temu. Dlaczego tak późno? Gawryluk mówi wprost: z wygody.
- To nie moja praca stanęła na drodze, ale lenistwo i konformizm. Było mi wygodnie. [...] Po latach uświadomiłam sobie, że posiadanie jedynaka to żaden wyczyn. Mogłam się bardziej postarać. Trochę czasu zmarnowałam. Marysia powinna pojawić się dużo wcześniej- przyznaje.
Gawryluk, która poznała smak zarówno wczesnego, jak i późnego macierzyństwa nie ma wątpliwości, że każde nowe życie to cud. Dlatego, kiedy kilka lat temu rozpoczęła się publiczna debata o in vitro, otwarcie sprzeciwiła się tej metodzie leczenia bezpłodności. Wtedy po raz pierwszy w swojej karierze Gawryluk wywołała kontrowersje.
Wolność w Polsacie
Felieton dziennikarki opublikowany w tygodniku "Idziemy" odbił się w mediach szerokim echem, choć po stronie ruchu _ pro life_ opowiedziały się również inne znane dziennikarki: Brygida Grysiak i Anna Kalczyńska z TVN.
Jak w wywiadzie dla "Gali" przyznaje Gawryluk, za sprawą jej konserwatywnych poglądów wielokrotnie próbowano ją "zszyć" z określoną partią polityczną, ona jednak nigdy do żadnej nie należała i co więcej, nie przyjaźni się z politykami.
Pytana o światopogląd czy wartości mówi o nich bez oporów. Przyznaje, że katolickie zasady są dla niej ważne, że w trudnych chwilach ukojenia i rozwiązania problemów szuka w modlitwie. W przeciwieństwie do niektórych kolegów po fachu, nie afiszuje się jednak ze swoimi poglądami, nie ma w niej zacietrzewienia i pogardy dla tych, którzy myślą inaczej. W swojej pracy stara się być obiektywna i to jej się udaje.
"Wydarzenia" Polsatu są uznawane przez widzów za najbardziej bezstronne spośród wszystkich telewizyjnych serwisów informacyjnych (dane z raportu "Demokratyczny Audyt Polski 2014" przygotowanego przez warszawski SWPS). Zdaniem Doroty Gawryluk, ten sukces to w dużej mierze zasługa samej stacji, o czym mówiła w wywiadzie z Dorotą Łosiewicz z serwisu wpolityce.pl.
- Jeśli chodzi o Polsat, wbrew różnym sugestiom, od 20 lat mogą się tam rozwijać osoby, które mają bardzo różne poglądy. Od bardzo konserwatywnych po liberalne. Polsat daje mi poczucie bezpieczeństwa. Nikt nie narzuca mi, jak mam myśleć. To, że w jakimś medium dominuje jakiś pogląd, czy więcej jest osób z danymi poglądami, to może być wynik takiego, a nie innego przekroju społecznego. Mówię o poglądach na życie, a nie poglądach politycznych. Bo tu staramy się być przezroczyści i apolityczni. Nie wychylamy się z poparciem tej czy innej partii. Dziennikarz musi się ogradzać murem od takiej sytuacji.
Drugiego transferu nie będzie
Warto przypomnieć, że komplementująca dziś swoje miejsce pracy dziennikarka, w przeszłości na krótko zamieniła Polsat na TVP. Zapytana jednak o kulisy tej zawodowej zdrady, nie chciała i jak podkreślała, nie mogła ich ujawnić.
- Nie znając ich, faktycznie można powiedzieć, że zdradziłam Polsat - stwierdziła.
Przez trzy lata Gawryluk była prowadzącą "Wiadomości" TVP, za czasów prezesury Bronisława Wildsteina na Woronicza. Z telewizji publicznej odeszła wraz z prezesem i innymi utożsamianymi z wyraźnie prawicowymi poglądami dziennikarzami serwisu - Jackiem Karnowskim i Dominiką Długosz. Niedługo potem wróciła pod skrzydła Zygmunta Solorza, z którym poza zawodową łączy ją także prywatna znajomość.
- W Polsacie pracowałam od początku. Miałam szczęście współtworzyć to miejsce. [...] Znalazłam się w grupie pionierów. To był okres, kiedy mieliśmy bezpośredni kontakt z prezesem. Była nas wtedy garstka - wspomina Gawryluk.
Wszytko wskazuje na to, że drugiego transferu w życiu dziennikarki nie będzie.
KM/AOS