Dorastanie podwójnie strasznie. "Stranger Things" powraca [RECENZJA]
Pierwsza miłość, pierwsze poważne kłótnie z przyjaciółmi, nawet pierwsza praca. Wchodzenie w dorosłość jest trudne samo w sobie, więc wyobraźcie sobie, co muszą przeżywać dzieciaki z Hawkins!
Zapomnijmy o strasznych przejściach, trwa gorące lato, serca też mamy gorące. Przejście do Drugiej Strony jest zamknięte na amen, więc nic nam nie grozi. Prawda? Wszyscy znamy reguły tej gry i dobrze wiemy: o, na pewno nie!
Trzeci sezon serialu braci Duffer zaczyna się, gdy lato trwa w najlepsze. Mike, Will, Lucas i Dustin wciąż są paczką najlepszych przyjaciół wraz z Jedenastką i Maxime. Niestety przyjaźń jest wystawiona na próbę. Gdy pojawia się miłość, gra w Dungeons & Dragons czy zabawa w radiostację już nie wydają się tak fascynujące.
Jak w każdej dobrej przygodzie, w obliczu niebezpieczeństwa przyjaciele potrafią zewrzeć szyki, by stawić mu czoła. Brzmi jak bajka? Wybuchające szczury i ludzie opętani przez potwory skutecznie psują ten idylliczny nastrój. Demoniczny Billy (Dacre Montgomery), o którym już w poprzednim sezonie wiedzieliśmy, że chcemy się trzymać od niego z daleka, powraca, a Druga Strona ma dla niego zadanie. Na naszych oczach z basenowego lowelasa przemienia się w czarny charakter. Biedny mały Will chce żyć jak normalny chłopak, niestety to jeszcze nie jest mu pisane…
Czy będziemy się bać? My, widzowie, już wiemy, gdzie kryje się niebezpieczeństwo, za dobrze znamy wszystkie tajemnice tego miasteczka. Nawet dom Willa, którym w pierwszej serii odgrywał się istny koszmar, nie wydaje się nam już taki straszny. Z kolei tajemnicza Jedenastka przestaje już być w centrum wydarzeń. Nastoletnia "El" walczy teraz o swoją niezależność i tożsamość, ale nie martwcie się, jej supermoce znowu będą (bardzo) pomocne. Wierzcie mi. Tyle o różnicach. A co dla tych, którzy najbardziej kochają to, co już znają?
Dufferowie znowu nie bali się sięgnąć po motywy znane nam ze starych VHS-ów, na których grupa młodych ludzi walczy z potworami. Odhaczają wiele okien: otwarty basen miejski z ratownikami (było!), centrum handlowe, w którym można spędzać całe dnie (znamy!), Rosjanie i ich nikczemne zamiary (to prawdziwa obsesja Amerykanów w latach 80.). I bądźcie spokojni, to jest prawdziwe "Stranger Things", więc ścieżka dźwiękowa jest tu absolutnym złotem. Czy jesteśmy karmieni modą, muzyką i scenografią jak wielką łyżką? Trochę. Jedni powiedzą, że to przesada i kostium, a inni docenią, że serial gra z nimi w to, w co oni kochają grać.
"Strangersi" nie traktują jednak tej dekady powierzchownie i i osadzają bohaterów w realiach wykwitu kapitalizmu i braku równouprawnienia. Nancy (Natalia Dyer), która na początku serii była nastolatką myślącą o chłopcach, w trzecim sezonie jest młodą kobietą walczącą o swój głos. Ta seria "Stranger Things" w ogóle daje ten głos swoim bohaterkom. Jak na dłoni widać, że są spiritus movens wydarzeń. Joyce (Winona Ryder) alarmuje ospałego Hoppera, Maxime wraz z Jedenastką działają, gdy chłopaki siedzą w piwnicy i roztrząsają nieistotne tematy. Gdy Steve (Joe Keery) wraz z Dustinem (Gaten Matarazzo) nieudolnie próbują złamać rosyjski kod, pomaga im zdolna Robyn (Gaten Matarazzo). I wreszcie perełka, istna wisienka na torcie. Pamiętacie z drugiej serii małą siostrę Lucasa? Erica powraca i tak, od teraz będzie waszą ulubioną postacią.
Bo gdy ogląda się trzeci sezon "Strangers", trudno nie zauważyć, że twórcy doskonale wiedzą, za co pokochaliśmy ten serial trzy lata temu i nie porzucają ani nie zmieniają genialnie napisanych postaci. Dowcip, świetnie napisane dialogi, wiarygodni, angażujący bohaterowie. Ten serial wcale nie potrzebuje Drugiej Strony! Mogłabym oglądać 10 odcinków przygód Mike'a, Willa, Lucasa, Dustina i całej reszty nastolatków z Hawkins bez żadnych potworów w tle. Powracają już 4 lipca, w dniu, w którym cała Ameryka odpala fajerwerki, a Netflix "odpala" najnowszy sezon swojego hitu.