"Dom": Nagła śmierć Krzysztofa Kołbasiuka wstrząsnęła widzami
Przystojny aktor zyskał sławę dzięki roli w serialu "Dom". Na planie produkcji znalazł też swoją wielką miłość. Przedwczesne odejście Krzysztofa Kołbasiuka wstrząsnęło fanami. 3 marca minęła 8. rocznica jego śmierci.
Niepowtarzalny głos polskiego kina
Pierwsze role
Zadebiutował w 1975 roku. Po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie występował na stołecznych scenach.
Na szklanym ekranie po raz pierwszy pojawił się w serialu "Daleko od szosy". Popularność wśród młodych widzów przyniosła mu postać Gniewka w serii "Znak Orła".
Miłość jak z filmu
Przełomowa okazała się dla niego kreacja w serialu "Dom". To tu spotkał swoją drugą żonę - Jolantę Żółkowską. Para poznała się pracując razem na planie. To właśnie ekranowy Łukasz Zbożny podbił serce aktorki i to nie tylko w telewizyjnej produkcji.
- To było wielkie uczucie i namiętność - wspominała po latach artystka.
Połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia. Oboje szybko zrozumieli, że są dla siebie stworzeni.
Panie go uwielbiały
Kołbasiuk cieszył się powodzeniem u kobiet. Przystojny aktor zjednywał sobie sympatię pań nie tylko dzięki urodzie, ale i wrażliwości, której mu nie brakowało.
Mało kto dziś pamięta, że był mężem Doroty Stalińskiej. Ich związek nie przetrwał próby czasu. Co innego małżeństwo z Żółkowską, z którą artysta był do końca swych dni.
Chociaż nie zawsze mogli związać koniec z końcem, uczucie ich łączące dawało im siły, by trwać dalej razem. Gdy brakowało dla nich ról, zajmowali się, czym się dało.
Jak czytamy w tygodniku "Rewia", projektowali ubrania, remontowali domy w Szwecji albo... zbierali jagody. Żółkowska do dziś wspomina tamten niełatwy czas z wielkim sentymentem.
Niepowtarzalny głos
Na dużym ekranie Kołbasiuk zagrał m.in. w "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana i w "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy. Regularnie oglądać go można było w spektaklach Teatru Telewizji, w których najczęściej wcielał się w postaci oficerów.
Niski i ciepły tembr głosu stał się jego atutem. Nic dziwnego, że chętnie zatrudniano go w dubbingu czy jako lektora w filmach dokumentalnych.
Swoje miejsce znalazł też na antenie radiowej, wiążąc się na stałe z Teatrem Polskiego Radia. Usłyszeć go można było m.in. w powieści "W Jezioranach". Za kreacje na antenie rozgłośni otrzymał Złoty Mikrofon.
Śmierć nadeszła niespodziewanie
Gdy wydawało się, że jego kariera znów nabiera tempa, stała się tragedia. Kołbasiuk zasłabł rano w swoim mieszkaniu. Okazało się, że przeszedł rozległy zawał. Lekarze nie byli w stanie mu pomóc.
Nic nie zapowiadało tego, co się stało. Aktor pozostał do końca aktywny zawodowo. Dzień przed nagłą śmiercią występował na deskach Teatru Polskiego w spektaklu "Zielona Gęś".
Byli razem do końca
Krzysztof Kołbasiuk zmarł w 2006 roku w wieku 54 lat. Jego niespodziewane odejście dla wszystkich było szokiem.
- Trudno pogodzić się z taką tragedią. Ten moment wciąż wraca do mnie we wspomnieniach - zwierzyła się żona artysty.
Aktor został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach.