"Dom marzeń": pakty i układy, problem z jajkiem sadzonym i prawdziwe oblicze Patrycji
Dom zaczyna wyglądać okazale
None
W programie pozostało 8 z 10 par. Choć uczestnicy wspólnie z profesjonalnymi robotnikami i pod okiem szefa Wiesia pracują od niedawna, to duży, okazały dom coraz bardziej przypomina miejsce do zamieszkania, a nie kupę cegieł. To oznacza, że w walczących o niego parach rośnie chęć rywalizacji, zawiązują się sojusze. Uczestnicy, co prawda, tłumaczą je prawdziwą przyjaźnią, ale czy ona rzeczywiście ma prawo przetrwać poza planem?
Dom pod koniec tygodnia miał znaleźć się w stanie surowym zamkniętym. Tym razem team liderami zostali Patrycja i Robert. Narzeczeni stanęli po przeciwnych stronach, wybrali sobie pary do drużyn, które mieli poprowadzić do zwycięstwa o nagrodę tygodnia.
Samotni na placu budowy, bez przydziału do grupy A lub B zostali Boguś i jego żona Magda. Pozostali nie polubili tej dwójki, poza tym małżonkowie nie zdecydowali się na dołączenie do sojuszu. Prowadząca, Ula Chincz, wyznaczyła im więc zadanie specjalne - mieli przygotowywać dla całej załogi obiady. Nie mogło być gorzej?
Mogło! Już na początku tygodnia okazało się bowiem, że niechęć Iwony do Patrycji zaczyna przeradzać się w głęboką antypatię. Iwona i jej mąż zgodnie uznali, że młodsza koleżanka to "słodka idiotka", której "fałsz wylewa się uszami".
Zobacz także: "Dom marzeń": rywalizacja o wymarzone lokum nabiera tempa