Dobra forma Lucyfera
Piąty tom "Lucyfera" zaczyna się w bardzo ciekawym momencie. Mike'owi Careyowi udało się zbudować postać jednocześnie potężną i podatną na ciosy. Lucyfer, choć osłabiony, wciąż jest istotą niezwykle niebezpieczną. Boją się go najpotężniejsze stworzenia wszechświata. W końcu też, wokół tej postaci pojawia się aura, w sporządzaniu której mistrzem jest Neil Gaiman. Lucyfer staje się bohaterem prawdziwie pociągającym. Charyzmatyczny, dwuznacznym, pociągającym i okrutnym aniołem, który sprzeciwił się Bogu, a następnie porzucił Piekło. Bo taką miał ochotę.
25.05.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:22
Świetnie sprawdzają się wątki poboczne. Jak to zwykle bywa, w tle wielkiego pojedynku, rozgrywają się pojedynki mniej spektakularne. Bierze w nich udział cały zastęp dobrze skonstruowanych, intrygujących postaci, w których motywacje nietrudno uwierzyć. Dobrze radzi sobie zwłaszcza postać byłego męża zabójczej Mazikeen. Wielki Konstruktor opanowany żądzą zemsty wnosi nieco świeżości do nieźle już poznanego uniwersum. Zresztą Carey w ogóle bardzo sprawnie radzi sobie z postacią kochanki i wojowniczki Lucyfera - to najprawdopodobniej jedna z najciekawszych postaci nie tylko tej serii, ale i całego uniwersum Vertigo.
Cztery zeszyty "Inferno" to najlepsze jak do tej pory fragmenty opowieści o Gwieździe Zarannej. Fakt, seria wciąż potyka się o pewne niedoskonałości, ale nie jest to już tak zauważalne jak w poprzednich tomach. Najważniejsze jednak, że, mimo iż Carey tworzy bardzo dobrą serię, to wciąż nie potrafi uwolnić się spod skrzydeł Neila Gaimana i jego "Sandmana". A w tym porównaniu "Lucyfer" wypada nieco blado. Intrygi Niosącego Światło przypominają szkolne zabawy, przy skomplikowanych spiskach Władcy Snów i jego przeciwników. Gaiman o wiele lepiej radził sobie też z przeplataniem świata realnego wątkami czysto fantastycznymi.
Jeżeli jednak traktować "Lucyfera" jako osobny tytuł, to ciężko mu cokolwiek zarzuć. Doskonale radzą sobie rysownicy. Świetnie skonstruowani są bohaterowie. Fabuła autentycznie wciąga. Przede wszystkim jednak Carey sięgnął do wielkiego, magicznego świata "Sandmana" i innych serii Vertigo, i nie zepsuł go. Czuć, że mamy do czynienia z czymś niesamowitym, z komiksem, który po prostu warto znać. A to daje dużo satysfakcji.
Więcej o gwiazdkach Komiksomanii.pl możecie przeczytać tutaj.