Disney+ po roku w Polsce. Ilość nie zawsze szła w parze z jakością

Netflix cały czas jest synonimem platformy streamingowej z filmami i serialami, ale rok temu do Polski zawitał inny poważny gracz. Od debiutu Disney+ sporo się wydarzyło i zmieniło - bywały wzloty, upadki i kontrowersje. Jak dziś wypada platforma Myszki Miki na tle konkurencji i w stosunku do oczekiwań widzów?

"Predator: Prey" to jeden z hitów dostępnych tylko na Disney+
"Predator: Prey" to jeden z hitów dostępnych tylko na Disney+
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

14 czerwca 2022 r., czyli ponad dwa lata po starcie w USA, Disney+ stał się oficjalnie dostępny dla widzów z Polski. Niektórzy już wcześniej kombinowali, jak obejść blokady regionalne, by móc oglądać niedostępne nigdzie indziej filmy i seriale. Co stanowiło wyraźny sygnał, że nowy gracz na polskim rynku będzie się cieszył sporym zainteresowaniem. I tak też się stało.

Przez pierwsze dwa tygodnie Disney odnotował 3,7 mln nowych klientów z Polski. Ilu z nich zostało na dłużej i stanowi dziś część 158-milionowej bazy użytkowników na całym świecie? Nie wiadomo. Pewnym jest, że powitalna oferta skusiła wielu, a kolejne premiery przyciągały uwagę nowych odbiorców.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co i za ile?

Powitalna oferta przygotowana przez Disney+ dla Polaków obejmowała wykupienie rocznego abonamentu za 229,90 zł. To 19,16 zł za miesiąc, podczas gdy standardowa opłata wynosi 28,99 zł/miesiąc. Obecnie jedyna zniżka to 289,99 zł za rok dostępu do Disney+, czyli decydując się na zapłacenie z góry, otrzymujemy dwa miesiące w gratisie.

Jakiś czas temu pojawiły się doniesienia, że właściciel podniesie ceny abonamentów, ale obecnie Disney+ pozostaje jedną z największych i najtańszych platform streamingowych (biorąc pod uwagę wysokość miesięcznej opłaty bez zniżek "lojalnościowych" i innych promocji). Tańszy dostęp do zagranicznych filmów i seriali oferuje rynkowa nowość - SkyShowtime (24,99 zł/miesiąc, 199,90 zł/rok), a bezapelacyjnym numerem jeden jest Prime Video Amazona ze stawką na poziomie 49 zł za cały rok.

HBO Max w skali miesiąca jest droższy od Disney+ o złotówkę. Tak samo jak Netflix, przy czym ten gigant oferuje za 29 zł śmieszną w dzisiejszych czasach jakość obrazu SD i możliwość oglądania na jednym ekranie jednocześnie. Za standard UHD i HDR musimy płacić aż 60 zł miesięcznie. I trzeba się liczyć z ograniczeniami związanymi z dzieleniem się hasłem do konta, które w Disney+, Prime Video i innych nie występuje.

"Thor: Love and Thunder"
"Thor: Love and Thunder"© Materiały prasowe

IMAX w domu

W przeciwieństwie do Netfliksa Disney+ nie dzieli swoich klientów pod kątem zasobności portfela i stawia na jednorodną ofertę z wysoką jakością dźwięku i obrazu dla wszystkich. Dźwięk przestrzenny 5.1 to standard, a kinomani z odpowiednim sprzętem mogą też korzystać w wybranych filmach z Dolby Atmos.

Tak samo jest z jakością obrazu Full HD/Ultra HD i HDR. Ponadto Disney+ kusi sloganem, że jego subskrybenci "mogą jako pierwsi we własnym domu oglądać wybrane filmy w rozszerzonych proporcjach obrazu IMAX". Logo IMAX Enhanced pojawia się np. przy filmach Marvela, które są udostępniane w dwóch wersjach: wide screen i IMAX, czyli w "rozszerzonych" proporcjach obrazu 1.90:1.

Tylko u nas

Disney+ pod względem treści wszedł na polski rynek z mocną i przede wszystkim konkurencyjną ofertą. Produkcje z logiem Disney, Pixar, Marvel, Star Wars, Hulu czy National Geographic działały jak magnes, bo Disney+ gromadził w jednym miejscu mnóstwo uwielbianych tytułów praktycznie dla każdego popkulturowego konsumenta. Polscy widzowie mogli wreszcie wygodnie, legalnie i relatywnie tanio przypominać sobie seanse pełnometrażowych kreskówek Walta Disneya, filmów z superbohaterami Marvela czy wracać do wszystkich epizodów "Gwiezdnych wojen". A później czekać na więcej.

Koncern Disneya nie traktował bowiem swojej platformy wyłącznie jako wideoteki ze szlagierami. Siłą napędowo miały się stać oryginalne produkcje, z których wiele osadzono w uwielbianych uniwersach. Tak powstał Mandalorian, jeden z największych fenomenów popkulturowych ostatnich lat, Hawkeye, Loki i inne seriale traktujące o komiksowych herosach.

"The Mandalorian"
"The Mandalorian"© Materiały prasowe

Po roku Disney+ w Polsce liczba tych oryginalnych produkcji może przyprawić o zawrót głowy. Co prawda ilość w tym przypadku nie zawsze szła z jakością (vide rozczarowująca "Księga Boby Fetta"), ale "taśmowa" produkcja nowych seriali dla streamingu zaowocowała powstaniem wielu perełek (m.in. "Andor", "WandaVision", "Gwiezdne wojny – Wizje").

Potknięcia i skarby

Ale Disney+ to nie tylko Myszka Miki, Jedi i superherosi. W przypadku nowości przypomniał nam o tym "Willow", czyli kontynuacja klasyki fantasy z 1988 r. Niestety był sporym rozczarowaniem, co doprowadziło do bezprecedensowej sytuacji, w której Disney nie tylko przekreślił możliwość nakręcenia kolejnego sezonu, ale po prostu usunął swój własny serial zaledwie kilka miesięcy po starcie. Taki sam los spotkał "Potężne kaczory". Serialowa kontynuacja familijnego hitu z lat 90. co prawda doczekała się dwóch sezonów, ale pod koniec maja zniknęła z oferty streamingowej.

Kasowanie swoich własnych produkcji wydaje się być kuriozalnym posunięciem. Na szczęście widzowie mogą otrzeć łzy (jeśli ktoś płakał po nowym "Willow") wieloma innymi tytułami. A jest w czym wybierać, zarówno jeśli chodzi o filmy fabularne czy seriale, filmy animowane, krótkometrażówki, dokumenty, przyrodnicze itp.

Disney cały czas wprowadza do oferty nowe, oryginalne produkcje, np. "Prey", "Piotruś Pan i Wendy" czy "Krater" (świetne kino science fiction o grupie dzieciaków w typie "Goonies"). A jednocześnie nie zapomina o ponadczasowych hitach jak seria "Obcy" czy "Indiana Jones", której nieobecność na Disney+ budziła zdziwienie przez prawie rok. Jest masa popularnych seriali jak "Chirurdzy", "Z archiwum X" czy "Jak poznałem waszą matkę", a jednym z hitów wykorzystanym na billboardach do reklamowania platformy w Polsce był reality show "Z kamerą wśród Kardashianów".

"The Kardashians" (2022)
"The Kardashians" (2022)© Materiały prasowe

Pod górą blockbusterów Disney+ skrywa też wiele skarbów, o których wielu abonentów nie ma pojęcia. Są to chociażby fenomenalne dokumenty podróżnicze/przyrodnicze "Podwodne życie Jacques’a Cousteau" ("Becoming Cousteau") czy cała seria "Disneynature" z najwyżej ocenianą "Rafą delfinów" na czele. Jest cała masa nagrań zabierających widzów za kulisy poszczególnych nowości, dokumenty o wytwórni Walta Disneya, Industrial Light & Magic i wiele, wiele innych.

Jak było?

Disney+ wkroczył szturmem na polski rynek i choć z pewnością nie każdy wykupił roczny abonament, a część odpadła po początkowej fascynacji, to jest to topowa platforma streamingowa ze świetną ofertą. Znakomita rzecz dla zjadaczy kinowych blockbusterów, "bajek" Disneya, popularnych seriali i hitów z ostatnich 3-4 dekad. Dodatkowo zbiór świetnych dokumentów, filmów przyrodniczych, anime itd. Może w niedalekiej przyszłości cena abonamentu wzrośnie, a Disney będzie kasował kolejne nieudane/niechciane seriale swojego autorstwa, ale pierwszy rok z perspektywy widza był dla Disney+ bardzo udany.

Jakub Zagalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy szokującego i rozseksualizowanego "Idola" od HBO, znęcamy się nad Arnoldem Schwarzeneggerem i jego Netfliksowym "FUBAR-em" i, dla równowagi, polecamy najlepsze seriale wszech czasów. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)