Trwa ładowanie...

Depresji ciąg dalszy. Człowiek koń powraca z kolejnym sezonem

Niczego tak nie kocha jak użalania się nad sobą. I jest w tym mistrzem. Tak samo jak w szukaniu problemów. Konsekwentnie od kilku sezonów. A jak jest w piątym? Może lepiej? Może chociaż troszkę lepiej?

Depresji ciąg dalszy. Człowiek koń powraca z kolejnym sezonemŹródło: Materiał prasowy
d3srjly
d3srjly

"BoJack Horseman" to animacja. To dramat i komedia. To przede wszystkim bohater, który przyciąga od pierwszego odcinka. Mimo że jest pół człowiekiem - pół koniem, nie da się przejść obok niego obojętnie. A co do pytań z początku tekstu - nie, nic się nie zmieniło. BoJack jest wciąż tym samym pijanym dupkiem, jakim był. W dodatku w tym sezonie musi grać pijanego dupka detektywa. I to jest najgorsze. W postaci "’Philberta" widzi samego siebie. Pragnie być lepszym koniem. Nawet idzie na terapię. Nic z tego. Apogeum samozniszczenia osiąga w momencie, gdy wydarzenia z planu serialu mieszają mu się całkowicie z rzeczywistością. Mimo ciężaru, jakie niosą odcinki z tego sezonu, mam wrażenie, że już to kiedyś widziałem.

Bo tak naprawdę wszystko jest po staremu. A nawet i jeszcze gorzej. Chamstwo i nonszalancja ma swoje skutki w postaci pustki i wciąż nieudolnym powrocie. Tylko jak ma być inaczej, kiedy ten chłop ma już 50 lat, a zachowuje się wciąż jakby miał 19. Traumy z dzieciństwa z poprzednich sezonów konsekwentnie zbierają swoje żniwo. I w tym, z numerem 5, mamy kilka retrospekcji, które wciąż przypominają, że to przez ojca i matkę BoJack jest, jaki jest.

A jest gorzką, nienawidzącą codzienności gwiazdą starego sitcomu. Gdyby zebrać wszystkie sceny ze wszystkich sezonów, w których Horseman jest szczęśliwy - wyszłoby może z pół odcinka. I nie mówię tu o narkotyczno - alkoholowym zabijaniu rzeczywistości, podczas których brak jakichkolwiek zmartwień. Nie. Jego nie cieszą małe rzeczy, bo sam jest wielkim problemem.

Momentami sezon 5. przypomina mi 1. Netflix daje nam małą powtórkę z rozrywki. Pierwszy odcinek to szybka akcja i dużo czarnego humoru. Nasz ulubiony koń powrócił, więc nie możemy dostać zamułki na sam początek. Na ekranie dzieje się dużo, ale nic z tego nie wynika. Są to pojedyncze epizody, które niespecjalnie rozwijają historię bohaterów znanych nam z serialu: Diane ciągle poszukuje siebie, a Princess Carolyn ciągle poszukuje miłości. Zupełnie jakby twórcy chcieli nas wprowadzić od początku w ich życie. Tak naprawdę największe znaczenie mają trzy ostatnie odcinki. Są mocne i ciężkie jak szklanka bardzo drogiej whisky z dodatkowo wrzuconym kieliszkiem wódki. BoJack sam tego chciał. I musi ją wypić. Ale kiedy sie z nią zmierzy, los może przynieść mu dużo dobrego w kolejnych sezonach.

Historia Horsemana zasługuje na godne zakończenie. Może i dostajemy następny raz to samo, ale to wciąż bardzo dobry serial. Piąty sezon tego nie zmienił. Potraktowałbym go trochę jak krótką przerwę. Chwilę zastanowienia dla twórców. Co dalej? Zmieniamy go, czy pozwalamy, by wciąż zrzędził i irytował? Możliwości jest mnóstwo. Najważniejsze, że jaki by nie był, wciąż kocha go zbyt wiele osób. I tyle samo nienawidzi.

d3srjly
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3srjly